𝕻𝖗𝖔𝖑𝖔𝖌

23 2 1
                                    

  𝒮łońce chyliło się już ku zachodowi, a jego ostatnie promienie figlarnie wpadały przez okna starego zamczyska, nadając jego korytarzom niesamowitego, a zarazem lekko tajemniczego klimatu. 

 Przez te właśnie korytarze przebiegał mężczyzna ubrany w dostojny płaszcz, którego włosy powiewały za nim. Co jakiś czas zwalniał by móc poprawić swoje, najwyraźniej źle dopasowane, okrągłe okulary. Bieg mężczyzny zakończył się przed bogato zdobionymi drzwiami, na których widniała złota tabliczka z elegancko wyrytym podpisem "𝒢𝒶𝒷𝒾𝓃𝑒𝓉 𝒹𝓎𝓇𝑒𝓀𝓉𝑜𝓇𝒶". Mężczyzna nie wahał się chwili i wszedł do pomieszczenia, jak do siebie.

 Odetchnął z ulgą widząc, że wszystko jest na swoim miejscu, a sporo było tutaj rzeczy, które można by było przestawić z innego kąta w drugi. Pokaźna kolekcja bibelotów i starych ksiąg, liczne papierki, pióro do pisania w kałamarzu oraz najbardziej rzucająca się w oczy na tle tego wszystkiego, kryształowa kula. 

 Miał zamiar usiąść w spokoju na fotelu za biurkiem, kiedy zauważył, że już jest przez kogoś zajęte. Rozległ się dźwięk dzwoneczków, który zapowiedział wyłonienie się zza biurka najpierw zielonkawych uszu, potem mordki, kołnierza i reszty ciała wraz z ogonem.

- Uszanowanie, Dyrektorze Malone. - Odezwała się istota z wyglądu przypominająca kota w białej masce na kształt serca z wyrysowanym na sobie elementami twarzy takimi jak przymrużone oczy, pyszczek i makijaż przypominający charakteryzacje klaunów. - Chociaż, nie powiem, spodziewałem się kogoś innego... Z drugiej strony ekscytuje mnie fakt, że całą błazenadę będzie nadzorować ktoś kompletnie do tego nie przygotowany, taki jak ty! Jak cię zwą?
- Edgar... - Odparł dzielnie znosząc uszczypliwości ze strony kocura. Znów poprawił okulary. - Może nie jestem tak dobrze przeszkolony, jak był mój zmarły ojciec, ale zapewniam cię, Arlekinie, że jestem całkowicie gotowy na to, co się stanie.
- Każdy tak mówi~ - Mruknął po czym zaczął się łasić do kryształowej kuli. Jego zielonkawe futro odbijało się od nieskazitelnej powierzchni przedmiotu, który lśnił wyjątkowym światłem.

- Może zanim zaczniemy, pokaż, że masz rację, Edgarze - Zamruczał Arlekin bez jakiegokolwiek wyrazu szacunku w stronę dyrektora placówki. - Jak myślisz? Czemu cię tu dziś odwiedzam? 
- Dzisiejszej nocy minie równo sto lat od ostatniego wydarzenia znanego szerzej jako Wojna o Lepszy Los, którą zapoczątkowałeś ty wraz z  siedmioma najpotężniejszymi, na tamten czas, magami ponad dwa tysiące lat temu, kiedy jeszcze magia była powszechna i dostępna dla każdego na całym świecie.

 Rozległ się śmiech ze źródła, którego Edgar nie był w stanie wykryć, zupełnie tak, jakby słyszał go z każdej strony. Arlekin przestał łasić się do kuli i usiadł, zrzucając przy tym kilka papierków z biurka dyrektora. - Dobrze, będą jeszcze z ciebie ludzie. Hm... albo nie - Śmiech sierściucha nie ustawał. - A co wiesz o mnie? Proszę, powiedz! Kocham słuchać o sobie~ 
- O tobie? O tobie wiem tyle, że jesteś potężnym demonem, manipulatorem rzeczywistości, który nigdy nie był przychylny ludzkości. To przez ciebie magia praktycznie zniknęła pozostawiając ludzkość, nie zamieszkującą terenu tego kraju, bez niej.

 Śmiech nagle ucichł, a Arlekin gniewnie nastroszył sierść. Mimo to na jego pyszczku wciąż widniał wymalowany wręcz przyjazny uśmiech. - Prze ze mnie? O nie~ mój drogi... Nie pomyślałeś czasem, że to wina twoich koleżków sprzed tych dwóch tysięcy lat? Tych, którzy zapieczętowali moich pobratymców w tym waszym całym "Piekle", podczas gdy wcześniej wielbiliście ich jak bogów?
- Brzmisz, jakbyś miał to im za złe...
Arlekin uśmiechnął się bardziej. - Ale nie mam! - Znów się zaśmiał. - To było zabawne! zwłaszcza miny tych czarodziei krótko po tym, jak zdali sobie sprawę, że zapomnieli o kimś! Ah~ pamiętam, jakby to było wczoraj.

 Słońce zaszło już kompletnie, zostawiając niebo zdane na noc. W gabinecie Edgara jedynym źródłem światła pozostała jedynie kula.

- Oh! Czyżby zrobiła się noc? Twoje kochane bąbelki zaraz położą się spać, wiesz co to znaczy?
Edgar poprawił okulary, znowu. - Przyszła pora wybrać zawodników...
- Zgadza się! No, może jednak nie jesteś taki głupi, na jakiego wyglądasz. Napraw wreszcie te swoje pingle. To irytujące jak tak co chwila je poprawiasz.
- Mamy chyba nieco inne zmartwienie na głowie, niż moje okulary, prawda?
- Potraktuj to jako radę od przyjaciela rodziny... Wracając do rzeczy. - Arlekin położył łapkę na kuli. - Pora znaleźć siedmiu nieszczęśników, którzy zabawią mnie tym razem! Ah~ - Zamruczał pociesznie. - To zawsze jest takie ekscytujące!

BETTER FATE [w trakcie]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz