Rozdział 4
-Puść mnie, błagam.
-Lizzie o coś prosi? Cud. Z tego co wiem, potrafisz tylko rozkazywć.-mruknął ciągnąc mnie do czarnego samochodu.
-Ashton Ci tego nie daruje.-mruknęłam próbując uwolnić swoje ręce.
-Jakoś go tutaj nie widzę.
Tu akurat miał rację. Jestem ciekawa, kiedy zobaczą, że akcja trwa zbyt długo.
Gdy moje próby uwolnienia rąk poszły na marne, do mojej głowy przyszedł nowy pomysł.
Kopnąłam mojego napastnika, przez co zgiął się w pół.
Oddałam jeszcze jedno kopnięcie w brzuch i pobiegłam znów do klubu.
Wchodziłam co dwa schodki, by jak najszybciej znaleźć się koło mojej przyjaciółki.Jak widać muszę działać na własną rękę, gdyż na chłopaków nie można liczyć.
Biegałam od drzwi do drzwi nasluchując głosu Clary.
Znajdowała się ona w ostatnim pomieszczeniu. Bez zastanowienia wpadłam tam.
Green za wszelką cenę chciała odepchnąć Parker'a, lecz on był silniejszy. Miał nad nią przewagę nie tylko siłą lecz i wzrostem.-Zostaw ją.-powiedział pewnie i chwyciłam chłopaka za ramiona w celu zmniejszenia dystansu między nim, a Clarą.
Niestety w rezultacie tego czynu chłopak uderzył mnie z pięści prosto w twarz. Pod wpływem siły, zachwiałam się, następnie upadając na chłodną podłogę.
Wierzchem dłoni przetarłam skórę nad wargami oraz nos, wycierając sporą ilość krwi.W tym momencie żałuję, że nie wzięłam telefonu.
Powoli wstałam, a w tym czasie do pokoju wpadł wściekły Michael oraz Ashton.
Clifford kilkoma mocnymi ciosami pokonał Parker'a i szybko ruszyliśmy do samochodu.
***
-Na pewno nie chcesz jechać do szpitala? Nie znam się na takich rzeczach, ale to wygląda na złamanie.-powiedział Ash siedząc koło mnie na łóżku i dokładnie oglądając mój nos.
-Gdybyście przyjechali wcześniej, nic by się nie stało.
-Myślisz, że tylko was zaatakowali ludzie tego gnojka? Też musieliśmy męczyć się z kilkoma...-mruknął wstając z materaca.
-Jak daliście im radę we dwójkę?
Chłopak uśmiechnął się chytrze i podniósł kawałek swojej bluzki. Za paskiem od spodni był prawdziwy pistolet.
-Zastrzeliliście ich?-zapytałam przerażona.
Irwin czasem się bił, ale nigdy jeszcze do nikogo nie strzelił. Znaczy tak sądziłam. Widać...myliłam się.
-Oj nie przesadzaj...jesteś przerażona jakbyś pierwszy raz słyszała o zabójstwie.-chłopak wywrócił oczami.
-Zabiłeś ich.-ciągłam dalej.-jesteś mordercą.-stwierdziłam nadal będąc w szoku.
-Oj tam. Myślisz, że nim dołączyłaś do naszej paczki jak żyłem?-zapytał pochodząc do mnie.
Znam Ashton'a i jego przyjaciół od dwóch lat i myślałam, że powiedzieli mi wszystko o ich przeszłości. Jednak pominęli jeden mały fakt.
Są zabójcami. Nawet Clara.
-Nie podchodź!-krzyknęłam i szybko go wymijając pobiegłam na dół, do kuchni gdzie była Green.
-Ty o tym wiedziałaś? Wiedziałaś o tym, że oni...jezu. Gdybym tylko wiedziała wcześniej.
-Gdybyś wiedziała wcześniej, poszłabyś na policję.-stwierdziła, upijając łyk swojej kawy.