Rozdział 5

9.1K 229 12
                                    

Doszedł mi nowy obowiązek. Muffin. Widziałam jak pan był zły, kiedy nie wiedziałam, czy mogę wypuścić go na zewnątrz. Więc teraz starałam się robić to już przy pierwszym pisnięciu psa.
Pan wrócił późno i nie wiedziałem, co zrobić. Wczoraj był zły, kiedy dotarł do domu. Więc mimowolnie przycisnełam się do ściany i spuściłam wzrok. Próbowałam nie drżeć, kiedy wchodził do domu.
  - Jadłaś kolację?
  - Nie.
Westchnął i wiedziałam, że to była niepoprawna decyzja. Ale przecież mówił, że posiłki będziemy jadąc wspólnie, więc czekałam.
  - Zjedz sama i do łóżka.
  Przeszłam do kuchni i od razu skierowałam się do stołu. Sprzątnęłam z niego nakrycia, które przygotowałam dobre kilka godzin temu. Widocznie tego nie oczekiwał, a ja się pośpieszyłam.
Zjadłam to, co stało na blacie. Jedno jabłko w zupełności mi wystarczało. Dalej nie byłam pewna, co mogę jeść, a nie chciałam bardziej denerwować pana.
Skorzystałam z łazienki i przeszłam do sypialni. Pan pracował na laptopie w łóżku, więc pod kołdrę wsunęłam się najciszej jak potrafiłam. Oczy przymknęły mi się praktycznie od razu.
Wstałam na długo przed panem i znowu zrobiłam to samo. Wypuściłam Muffina i zastanawiłam stół.
Pan nie był zadowolony, że znowu piję sok. Widocznie podzielił mi na to jedynie raz. Więc tym razem w moim kubku pojawiła się woda.
Wsypałam odpowiednią ilość kawy do kubka pana i zalałam czajnik wodą. Czekałam, aż usłyszę ruch i dopiero wtedy włączyłam czajnik.
A później zaczęłam zastanawiać się czy nie zrobiłam tego za wcześnie. Wczoraj nie podobało mu się, że kawa była zimna. Może powinnam przygotować ją, gdy już był w kuchni?
Powinnam przygotować kanapki? Wczoraj nauczył mnie jak je robić, ale nie powiedział nic o tym, że mam przygotować śniadanie.
Teraz było już za późno. Usłyszałam kroki, kiedy pojawił się w kuchni.
  - Dzień dobry, dziewczynko.
  - Dzień dobry, panie.
Przynamniej dzisiaj miał dobry humor. Na razie. Ale dalej czekały mnie kary. Byłam pewna, że nie zapomniał. Po prostu trzymał mnie w niepewności.
  - Co dzisiaj na śniadanie?
  Więc jednak miałam je przygotować? Niedobrze.
Przeszedł za mną i otworzył lodówkę.
  - Co powiesz na naleśniki?
  - Brzmi dobrze, panie.
  - Mogłabyś przestać dodawać panie po każdym słowie?
  -Przepraszam, pa..
Postawił coś na blacie mocniej niż było potrzebne.
  - Skup się. Tylko raz pokażę ci jak je przygotować.
  Miska, jedno jajko z lodówki, uderzyć, rozbić do miski, wyrzucić skorupkę, biała torebka z szafki nad zlewem...
Tym razem nie komentował żadnego swojego kroku. Jedynie gotował, a ja obserwowałam starając się nic nie pominąć i zapamiętać wszystko.
Była pewna, że w moim wykonaniu nie będzie to tak łatwe jak w jego.
  - Zrobisz je jutro na śniadanie.
  Niedobrze. Trzeba będzie wstać wcześniej, na wypadek, gdyby nie wyszło.
  - Z czym lubisz naleśniki?
  - Nie wiem, panie. Nigdy ich nie jadłam.
  Zacisnął dłonie w pięści i dopiero po fakcie zrozumiałam co zrobiłam. Nazwałam go panem, mimo, że przed chwilą tego zakazał.
  - Siadaj do stołu.
Zrobiłam to natychmiast. Wyprostowałam plecy i spojrzałam w talerz.
Powtórzyłam w myślach wszystkie zasady posiłku przy stole. Aby nie zdenerwować go bardziej.
Pan postawił naleśniki na stole i zniknął w pokoju obok. Wpuscił Muffina do środka i moja głowa obniżyła się jeszcze niżej. Przecież to było moje zadanie. Znowu nawaliłam.
Kiedy usiadł obok znowu skupiłam się na jego dłoniach. Obserwowałam jak smaruje naleśniki dżemem i je składa.
Zrobiłam dokładnie to samo i chyba był zadowolony. Bo nie skomentował. Komentował tylko moje przewinienia, nigdy nie chwalił.
Trochę żałowałam, że w moim kubku znajduje się jedynie woda. Ale i tak jedzenie, które mogłam teraz jeść było nieporównywalne do tego co spożywałam ostatnio.
Pan nie odezwał się słowem przez cały posiłek. I kiedy wstał od razu odłożyłam swoje sztućce. Musiałam zacząć jeść szybciej. Znowu nie zdążyłam się najeść.
  - Pozmywaj i przyjdź do gabinetu.
  Czy to tam chciał mnie ukarać?
Zrobiłam to szybko. Posprzątałam ze stołu i pozmywałam aby już mieć to za sobą.
Zamknął drzwi do gabinetu i z wachaniem zapukałam. Odpowiedział niemal natychmiast pozwalając wejść.
Pan siedział za biurkiem. Mebel był ustawiony tyłem do drzwi i był ogromny. Drewniany i bardzo solidny. Idealny do wyznaczenia mu kary.
Musiałam wciągnąć oddech, żeby być w stanie wejść do środka. Kiwnięciem ręki dał znać, aby podeszłam bliżej.
Zbliżałam się powoli, aby nie przegapić sygnału, gdy każe mi się zatrzymać. Ale taki nie padł. Stanęłam tuż obok fotela, na którym siedział.
Pan wciągnął mnie na swoje kolana i moje plecy uderzyły w jego tors. Więc seks. W innym przypadku nigdy nie byłam tam blisko pana.
Jednak mój właściciel przysunął bliżej laptop i dotknął jego klawiatury dwiema rękoma, przez co otoczył mnie całym ciałem.
  - Skup się. Pokażę ci twoje wyniki. Jest sporo rzeczy wymagających poprawy.
  Znowu kazał mi coś zapamiętywać. Ale tym razem było to o wiele trudniejsze. Podawał mi analizę mojej krwi i próbowałam zapamiętać.
Jednak stężenie bilirubiny, kreatyniny i lipidogram mnie przerosły. Pan tłumaczył mi co powinnam zmienić w swoim odżywaniu, czego jeść więcej. Według tego co wymieniał było to prawie wszystko co posiadał w domu. A ja nie byłam w stanie tyle zjeść.
Zastanawiałam się właśnie czy poprosić by powtórzył. Najlepiej wszystko, abym miała szansę zapamiętać.
Ale usłyszałam trzaśnięcie drzwi, a później kroki. Muffin zaczął szczekać i męski głos go zganił.
Mój pan przeklnął i zrzucił mnie ze swoich kolan na podłogę. Po czym pchnął do przodu, zmuszając abym weszła pod zabudowane biurko. Szkoda, że mnie o tym nie ostrzegł. Uderzyłam głową w kant mebla i chciałam jęknąć, ale przeszkodził mi cichy i szybki rozkaz:
  - Nawet nie drgnij.
  Usiadłam na podłodze, podkulając nogi i przyłożyłam rękę do głowy. Czułam, że krwawię, ale nie miałam nic, aby zatamować krwawienia. Miałam nas sobie dalej tą samą koszulę pana, a plamy z krwi ciężko się spierały.
  Kroki rozbrzmiały z progu, a później ktoś opadł na krzesło z drugiej strony biurka.
  - Bruno, co cię tu sprowadza?- twardy ton głosu mojego pana sprawił, że zadrżałam.- I to na dodatek bez zaproszenia?
- Ten pies jest durny.
  - Jestem tego świadomy. Przyszedłeś tylko po to, aby mi to powiedzieć?
  - Przyszedłem po wyniki,  poza tym musimy porozmawiać o Nilu.
  Ciekawe jak należy postępować w przypadku ran głowy. Powinna naciskać na ranę? Czy nawet jej nie dotykać?
Ale moja ręką z każdą chwilą byla coraz bardziej czerwona, w nie chciałem aby krew spłynęła na koszulę, albo na dywan. Więc uciśnięcie było najlepszym wyjściem.
Oparłam się głową o brzeg biurka i zamknęłam oczy. Pan musiał się mnie wstydzić. Zwykle niewolnice były pokazywane gościom, niemal jak jakiś mebel w domu.
Widocznie musiałam być beznadziejną niewolnicą, skoro mój pan wolał ukrywać mnie pod biurkiem.
Muffin wbiegł pod biurko i pisnął kiedy mnie zobaczył. Pan czasami go głaskał, ale ja w sumie nie wiedziałam czy mogę to robić.
Więc jedynie patrzyłam jak obwąchuje mi stopy. Obaj mężczyźni rozmawiali, ale niezbyt się na tym skupiałam. Tylko na tyle, aby nie przegapić żadnego rozkazu, w razie gdyby padł.
Ale nie padł więc zaczęłam odliczać. Każdą sekundę, a później minutę. Minęło ich dokładnie trzydzieści osiem, zanim gość i mój pan się podnieśli.
Wyszli z pokoju, ale nie drgnęłam. Rozkaz mówił o nie poruszaniu się, a nie o ukryciu przed gościem.
Więc czekałam dalej. Musiałam przysnąć, bo następne co pamiętam to ręce pana na mojej talii. Podniósł mnie spod biurka i zaklnął.
Niedobrze. Chyba nie powinnam była spać.
Chciałam spuścić głowę, ale chwycił mój podbródek i zmusił abym odwróciła się w bok.
  - Czemu nic nie powiedziałaś?
Przecież ukrywałam się pod biurkiem. Raczej nie powinnam nic mówić.
Zostałam posadzona na blacie biurka i padł rozkaz o nie ruszaniu się.
Więc nawet nie drgnełam kiedy rzucił obok mnie torbę lekarską i przycisnął mi do głowy coś co mocno piekło.
Zamknęłam oczy, aby nie polały się z nich łzy i zacisnęła wargi, aby nie jęknąć z bólu. Przynamniej to mi wyszło. 
Byłam pewna, że pan nie jest zadowolony, kiedy zakładał mi opatrunek na głowę. Robił to delikatnie, ale jego ręce wykonywały zbyt gwałtowne ruchy. Właśnie tak jak wtedy, gdy był zdenerwowany.
Milczał do czasu, gdy opatrunek był założony i jego kolejne pytanie sprawiło, że opuściłam głowę w dół.
  - Boli?
  - Tak.
  Dwie tabletki prawie od razu pojawiły się przed moimi ustami i przyjęłam je bez słowa skargi.
Dłonie pana zjechały niżej i zaczął rozpinać guzkiki koszuli, którą miałam na sobie.
Przymknęłam oczy praktycznie od razu. Byłam tylko zabawką, nieważne czy ranną. Moim zdaniem było go zaspokoić, nieważne kiedy i o jakiej porze.
Jednak mężczyzna rozpiął jedynie kilka guzików i zsunął koszulę z mojego barku.
Przekleństwo sprawiło, że podskoczyłam na blacie.
  - Kiedy to się stało?
Starałam się nie moczyć opatrunki. Dalej pokryty był krwią, która napłynęła podczas uderzenia o półkę z książkami.
  - Kiedy zniszczyłam kwiatka.
Przypominanie mu tego było błędem. Położył dłoń na moim barku i starałam się nie krzywić, kiedy ścigał bandaż.
  - Zasłużyłaś na lanie.
  Przynajmniej w końcu wiedziałam co mnie czeka. Szkoda, że nie doprecyzował kiedy wykona karę.
Nie potrafiłam powstrzymać pisku kiedy oderwał końcówkę zakrwawionego bandaża od rany. Przygryzłam wargę mocniej, aby przerwać ten dźwięk najszybciej jak się da. Mimo to łzy i tak napłynęły mi do oczu.
  - Było trzeba powiedzieć o ranie, to by teraz nie bolało- warknął mój pan w odpowiedzi.
Przecież był zły. Kazał nie pokazywać mi się na oczy i nie spytał jak się czuje. A bez tego nie mogłam nic powiedzieć.
Widocznie częścią mojej kary miał być ból, bo pan nie zamierzał się nade mną litować. Zapiekło, gdy przyłożył coś do ranny i łzy spłynęły mi po policzkach.
  - Nawet nie waż się płakać. Sama na to zasłużyłaś.
  Kara za zbicie kwiatka. Ciekawe, czy musiało tak boleć, czy specjalnie używał środków, które potęgowały ból.
Zamknęłam oczy i skupiłam się na oddechu. Tylko nie płakać. Zabronił.
Już i tak miałam dostać kary. Nie chciałam dokładać sobie kolejnej. Najchętniej otarłabym łzy, ale kazał się nie ruszać. Więc jedynie zacisnęłam mocniej pięści i spróbowałam odciąć się od bólu, który czułam.
To było bardzo długie kilka minut. I nie dałam rady. Złamałam kolejny rozkaz i kilka łez polało się na moje policzki.
  - Do łóżka i zostajesz tam aż do obiadu.
  Szkoda, wolałam karę od razu. Już i tak bolało, więc cierpiałabym krócej.
Ale niestety to nie zależało odemnie. Więc zmusiłam się aby wstać i przejść przez pokój. Łzy pozwoliłam sobie otrzeć dopiero za progiem.

M52 [+18]- Zabawka cz. IIIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz