prolog

337 9 0
                                    

Dzień 8 czerwca na zawsze pozostanie w mojej pamięci. Dokładnie 15 miesięcy temu stałam tutaj, przed drzwiami do gabinetu psychologa, po raz pierwszy. A ten dzień pamiętam tak, jakby to było wczoraj.

Stałam przed wejściem już ponad 10 minut bijąc się ze swoimi myślami. Wejść czy uciec? To pytanie ciągle biegało po mojej głowie. Nie chciałam tu być, nie byłam jeszcze na to gotowa, ale moja przyjaciółka Ida lepiej wie, co jest dla mnie dobre. Bo to ona zamówiła mi wizytę. Z jednej strony miałam jej za złe, że zaczęła się interesować moim życiem, ale z drugiej byłam wdzięczna, bo tak naprawdę po raz pierwszy od dawna poczułam, że jestem dla kogoś bardzo ważna. Pierwszy raz ktoś bezinteresownie się mną zajął, podczas gdy ja sama nie dawałam sobie rady. Bo właśnie dlatego tutaj stałam.

Pierwszego marca próbowałam odebrać sobie życie. Po ponad miesięcznej walce ze samą sobą, przegrałam. Przegrałam ja, a wygrały moje demony, które właśnie doprowadziły mnie do tego miejsca. Do łazienki, w której leżałam nieprzytomna. Ale one dopiero zwyciężyły bitwę. Wojnę wygrałam ja z pomocą Idy, która znalazła mnie na płytkach i można by trafnie uważać, że uratowała. Kto wie co by się stało gdyby nie ona. Może teraz leżałabym martwa? A umierając myślałabym o tym, jaka jestem słaba, bo dałam się przezwyciężyć. Bo nie potrafiłam sama się uratować.
Ida wezwała pogotowie. Wiedziała, że to się źle skończy, że jak się dowie prasa to wszędzie będą widniały nagłówki typu 'Znana modelka chciała odebrać sobie życie. Potrzebna była karetka.' Ale nie było innego wyjścia. W pewnym momencie to, co ludzie sobie pomyślą schodzi na drugi plan, bo najważniejsze jest zdrowie. Ale mimo wszystko przyjaciółka dopilnowała, aby niepożądane osoby trzymały się z daleka i przeprowadzić tę akcję jak najciszej.

I właśnie dlatego tutaj stałam. Stałam, aby naprawić siebie. Aby naprawić psychikę, samoocenę i wszystko to, co inni we mnie zniszczyli. I pewnie gdyby nie to, że mieszkańcy stolicy zaczęli dziwnie się na mnie patrzeć, obgadywać, to pewnie stałabym tam jeszcze z paręnaście minut, ale reakcja innych mnie na tyle przygniatała, że weszłam do środka.

- Dzień dobry - przywitałam się.

Ta przygoda trwała ponad rok. Dokładnie to 457 dni. Tyle poświęciłam czasu, aby naprawić wyrządzone krzywdy. Tyle potrzebowałam czasu, abym wreszcie mogła uznać, że przezwyciężyłam wszystkie demony w mojej głowie. Nienawidziłam tego miejsca za to, ile łez tutaj wylałam. I nawet największemu wrogowi, bym nie życzyła, aby też musiał się z tym mierzyć.

Przez cały ten czas starałam się otwierać przed panią psycholog. Na początku było cholernie trudno, ale później jakoś się udało. Byłam przed nią szczera, co traktowała za największe osiągnięcie. Fakt, trochę to trwało, ale przyniosło zamierzone efekty. Jestem zdrowa. Pożegnałam depresję, zaburzenia odżywiania. Zrozumiałam dlaczego tak ważne jest pokochanie samej siebie i to zrobiłam. Pogodziłam się z odejściem mojego byłego chłopaka Marcina. Pogodziłam się, bo zdałam sobie sprawę z tego, jak bardzo toksyczna to była relacja. Przepracowałam traumy z dzieciństwa i je zrozumiałam. Poukładałam wszystkie myśli w swojej głowie, a na mojej twarzy znowu zagościł uśmiech, a dni nie kończyły się już płaczem, który bardziej przypomniał ryk. Wreszcie byłam szczęśliwa.

- Do widzenia - pożegnałam się. - I dziękuję. Dziękuję za to wszystko, co Pani dla mnie zrobiła.

I wyszłam. Wyszłam zostawiając wszystkie swoje niemiłe wspomnienia w tym przytulnym pokoiku.

***

hejka oto prolog książki save me baby. mam nadzieję, że się wam spodoba <3

Save me baby • Nicola ZalewskiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz