5. Najgorszy dzień

543 13 1
                                    

Kiedy Grant wszedł do biblioteki wtuliłam się bardziej w oparcie kanapy. Poczułam lodowatą aurę, która od niego biła. On zdecydował się usiąść na jednym z foteli, które stały naprzeciwko kanapy, którą z kolei do siedzenia wybrałam obecnie ja. Gdy siedział, nie wiedziałam czy mu wygodnie. Plecy miał wyprostowane, nogi lekko rozchylił, oparł się łokciami o uda, a na dłoniach położył głowę. Wreszcie spojrzał na mnie.

- Jak się czujesz ? - zapytał.

- Dobrze - odparłam trochę speszona.

- Nash przekazał mi, że wczoraj powiedział ci gdzie jest jakie pomieszczenie. Mam nadzieję, że ci się tu podoba.

W odpowiedzi pokiwałam głową.

- Chciałbym, żebyś jednak wiedziała, że w tym domu są pewne zasady i liczę, że będziesz się do nich stosowała. Napewno jeśli to możliwe unikaj wchodzenia do skrzydła pracowniczego. Jeśli będziesz coś chciała, możesz o tym poinformować któregokolwiek z twoich braci. Ja często przebywam w swoim biurze, więc będziesz mnie rzadko widywać. Rzadko także jemy wszyscy w komplecie. Jesteś jeszcze także za młoda na związki więc nie toleruje wiadomości, że masz chłopaka. Nie lubię gdy ktoś kłamie, więc liczę, że będziesz ze mną szczera. Szkołę zaczniesz w przyszłym tygodniu.. - urwał zastanawiając się nad czymś - A i Emilly. Nie życzę sobie więcej słyszeć, że się głodzisz. Rozumiem, że masz takie problemy i szanuję to, jednak prosiłbym, abyś zawsze starała się zjeść jak najwięcej. Jeśli potrzebujesz jeszcze jakiś ubrań lub jakichkolwiek rzeczy, możesz zwrócić się do braci oni na pewno ci zamówią to, co ci będzie potrzebne. Nasza gosposia Sophie robi zakupy w każdą sobotę. Możesz ją powiadomić o tym co ci jest potrzebne lub wpisać to na listę zakupową. Wisi ona na lodówce. Chciałabyś może mnie o coś zapytać ?

- Tak ch-chyba - nie wiem dlaczego ale zadrżał mi głos. - Czy mój.. to znaczy nasz ojciec miał z wami jakiś kontakt ? Albo czy do was przyjeżdżał ?

Jak tak nad tym myślałam to mój tata faktycznie często gdzieś wyjeżdżał, ale mówił, że wyjeżdża na delegacje z pracy.

- Tak. Bardzo często przyjeżdżał do nas na wakacje.

- A co się stało z waszą mamą ? - wypaliłam.

Zobaczyłam jak przez twarz mojego brata przeszedł cień smutku, który jednak szybko zakrył swoją naturalną lodowatą zasłoną. Momentalnie zrobiło mi się go żal i byłam na siebie zła, że popełniłam taki błąd.

- Przepraszam, nie musisz odpowiadać.. nie chciałam żeby ci było smutno.

- Nic się nie stało Emi - spojrzał na mnie, a jego spojrzenie było pełne wyrozumienia, za co byłam mu wdzięczna. - Nasza mama nie żyje. Umarła kiedy miałem 19 lat.

- Czyli.. jesteś też opiekunem prawnym chłopaków ? - zapytałam.

- Nie, nie jestem. Został nim nikt inny jak nasz ojciec. Teraz jednak Luca i bliźniaki mają za opiekuna prawnego naszą ciocię - skrzywił się lekko - mieszka ona w Ameryce i rzadko kiedy nas odwiedza. Dlatego tak naprawdę odpowiadam za ich decyzje ja, a precyzując pomagam im podejmować je właściwie.

Zazdrościłam chłopakom, że mieszkali w domu i bogatym i pełnym miłości. Ja wprawdzie też byłam z bogatej rodziny, ale nigdy kochającej.

- Mieliście fajnie - mruknęłam cicho - was przynajmniej ktoś przez waszą część życia, kochał i się wami zajmował. Mnie nikt nigdy nie kochał.

- Emilly trafiłaś do nas i uwierz, że my będziemy ciebie kochać i wspierać. Do szkoły pojedziesz w przyszły poniedziałek razem z Nashem i Nathanem. Jak masz jeszcze jakieś pytania możesz je śmiało zadać - odczekał chwilę ale gdy milczałam, uznał to za znak, że żadnych pytań nie mam. - Skoro już nie masz pytań do chyba koniec naszej rozmowy. Zaznaczę tylko, że nie mam ochoty słyszeć więcej, że się głodzisz.

Rodzina Agreste - she is adopted by the mafiaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz