𝟑. 𝐓𝐡𝐞 𝐁𝐮𝐭𝐭𝐞𝐫𝐟𝐥𝐲'𝐬 𝐃𝐞𝐦𝐢𝐬𝐞

181 12 2
                                    

--

SZUM POWIETRZA, a potem
rozdzierające się uderzenia odbiły się echem w nocy, wyrywając Marion z jej łóżka. Jej palce zacisnęły się wokół świecznika i pospieszyła do okna, gdy migocząca żółta poświata oświetlała jej drogę. Odsłoniła swoje zasłony i wpatrzyła się w szoku na scenę rozgrywającą się poniżej. Cienie mgły przepływały przez port, goniąc mieszkańców ulicami miasta. A może to nie była mgła, przed którą uciekali, ale to, co się w niej czaiło. Krzyki przeszywały płuca mieszkańców miasta, harmonizując z trzaskiem drewna, gdy armaty przebijały się przez budynki. To było jak mrożąca krew w żyłach melodia.

Stuknięcie w jej ramię spowodowało, że głowa Marion odskoczyła do tyłu. Ale to była tylko Heather, a ona siłą woli uspokoiła swoje łomoczące serce. Jednak oczy jej służącej błysnęły przerażeniem, a jej usta były nienaturalnie blade.

Pokojówka zawahała się. — Piraci. — Półszepnęła. — Oni atakują Port
Royal, plądrując je. Ostatnio widzieliśmy jak wchodzili na wzgórze. Panienko Swift, będą tu lada chwila. Musimy uciekać!

Żołądek Marion ścisnął się. Jeśli piraci rzeczywiście plądrowali port, przedostając się na wzgórze... to ludzie Norringtona musieli nie wystarczyć, by im przeszkodzić. Miasto zostało zaskoczone, całkowicie nieświadome niebezpieczeństwa, które czaiło się wraz z przypływami. Ich dzielnica została zbudowana, by umożliwić szlaki handlowe, a nie bronić się przed nocną zasadzką.

James.

Byłby na linii frontu, ryzykując
własne życie, by ochronić swój lud.
Niepokój o niego ścisnął jej wnętrzności, puchnąc w niej jak delikatny siniak.

Oczy Heather wyrażały błaganie. — Panienko Swift, proszę, będą tu lada chwila.

Ogłuszającym uderzeniem coś
na dole zostało rozerwane na kawałki. Zarówno Heather jak i Marion zamarły w śmiertelnym bezruchu.

Są tutaj. — Wychrypiała służąca.

Marion wzięła drżącą dłoń Heather w swoją i ścisnęła. — W porządku, oni
jeszcze nas nie widzieli. Powiedziałaś, że musimy się schronić... Gdzie?

Wzięła drżący oddech. — N-na dole w piwnicy, ale będziemy musiały dostać się do kuchni, a jeśli oni już są w
przedpokoju... — Blada skóra Heather
zrobiła się jeszcze bledsza. — Nigdy nam się to nie uda.

— Jesteś pewna, że to jedyne miejsce? — Pokojówka skinęła głową. — W takim razie nie mamy wielkiego wyboru, jak tylko zaryzykować. Tutaj. — Marion wyjęła podgrzewacz spod swojej kołdry. — Trzymaj się tego.

— A ty, panienko?

Marion przeszukała swoją sypialnię w poszukiwaniu czegokolwiek, co mogłoby się przydać. Wszystko, co mogła wymyślić była szczotka do włosów, jej świecznik i agrafka. Wbijając szpilkę w rękaw jej koszuli nocnej, Marion chwyciła szczotkę do włosów i świecznik, po jednym w każdej dłoni.

Na dole rozległ się huk; nagły
dźwięk tłuczonego szkła. Marion
zatrzymała się przy drzwiach. Piraci byli okrutnymi, barbarzyńskimi stworzeniami i nie zawahaliby się wypatroszyć żadnej z nich, ale nie przed pozbawieniem ich jakiejkolwiek godności, którą wciąż posiadały. Powstrzymała odruch wymiotny.

Bardzo powoli Marion przekręciła
gałkę, krzywiąc się na głośne skrzypienie, które zawyło z jej zawiasów. Poprowadziła Heather korytarzem, starając się iść jak najlżejszym krokiem. Kiedy dotarły do marmurowej balustrady, Marion wyjrzała przez nią i dostrzegła szalejący chaos poniżej. Wszystko leżało w kompletnej ruinie. Odłamki szkła walały się po podłodze, wazony były potłuczone, wilgotne kwiaty leżały na kominku, żyrandol rozbił się o ziemię, a jego drogocennych diamentów nie było na swoim miejscu. Nie widziała ich. Najprawdopodobniej zostały wepchnięte do kieszeni mężczyzn, którzy wpadli wcześniej.

𝐃𝐀𝐑𝐊 𝐀𝐒 𝐓𝐇𝐄 𝐎𝐂𝐄𝐀𝐍 - jack sparrow Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz