Nigdy nie lubiłam poniedziałków, często dla mnie to one były bardziej pechowe niż te feralne piątki 13-stego.
Ten poniedziałek jak zwykle nie różnił się niczym od pozostałych, wstałam o 6:30 okazało się, że mój telefon nie podładował się w ogóle bo ładowarka postanowiła właśnie skończyć swój żywot, po kilku minutach wyklinania tej nieszczęsnej ładowarki. Ubrałam się postawiłam dziś na zwykle czarne jeansy i beżową over size bluzę, zrobiłam mój codzienny makijaż oraz spakowałam się do szkoły.
Schodząc na dół do kuchni zachaczyłam jeszcze o pokój mojego młodszego braciszka Camerona by go obudzić do przedszkola.
- Cam wstajemy - mówiłam do niego podchodząc do jego łóżeczka
- Ari... Jessce pięć minut proszeeee - powiedział obracając się na drugi bok
- Dziś nie możesz Cam... Mama musiała wcześniej jechać do pracy i ja cie dziś odwożę - siadłam na jego łóżku i delikatnie odkryłam jego twarz z koca do którego się przytulał popatrzył na mnie miną kota ze Shreka - ohh No dobrze 5 minut i widzę cie potem ubranego w kuchni idę zrobić nam śniadanie
Wychodząc z pokoju wzięłam jego plecak by od razu mu spakować rzeczy na dziś do przedszkola.
W kuchni zrobiłam Cameronowi płatki z mlekiem, sobie dwa tosty dla pozoru by nie było, do tego spakowałam mu drugie śniadanie i jego ulubiony sok jabłkowy. Po 10 minutach Cam zszedł do kuchni, widać było że tak jak ja nie cieszy się na to że musiał wyjść z łóżka.
- Ari a przyjedziesz po mnie dziś? - zapytał siadając do stołu
- Raczej tak mama ma dziś dużo pracy i wróci późno - odparłam
- To dobrze - odpowiedział i zaczął jeść płatki
Z trudem ale jakoś zjadłam te dwa tosty i wypiłam kawę. Cam w tym czasie opowiedział mi o swoim śnie o królikach. Po zjedzeniu i wpakowaniu naczyń do zmywarki poszliśmy do holu ubrać buty i wyszliśmy z domu. Podeszlismy do auta i mały wsiadł do tyłu, zapiełam go w fotelik po czym rzuciłam nasze torby obok. Camerona przedszkole nie było tak daleko bo już po 10minutach byliśmy pod nim, wzięłam jego plecak i weszliśmy do środka. Cam przebrał buty wziął plecaczek, dał mi szybkiego buziaka w policzek i poleciał do swojego kolegi ja zamieniłam jeszcze kilka zdań z panią nauczycielka i wróciłam do auta.
Miałam już ruszać w kierunku szkoły gdy zadzwonił mój telefon.
- Halo? - odezwałam się
- Hej Ari! Jesteś już w szkole? - zapytała mnie Livia
- Nie musiałam odwieść Camerona do przedszkole i dopiero teraz miałam jechać do szkoły, i tak już podjeżdżam po ciebie bądź gotowa za 5minut - zaśmiałam się do niej
- Kocham cie babo!! Dobra idę się zbierać buźka - rzuciła radośnie i się rozłączyła
Śmiejąc się włączyłam ulubiona playliste na spotify i ruszyłam pod dom przyjaciółki. Gdy już podjeżdżałam brunetka czekała na mnie przed bramą i machała radośnie.
- Nawet nie wiesz jak mi ratujesz dupe - odpowiedziała na starcie wchodząc do auta
- Wiem wiem, a to co się stało że dziś auta nie masz? - zapytałam z ciekawości bo to rzadkość by Livia nie miała auta
- Tata musiał pożyczyć moje bo jego poszło do mechanika - odpowiedziała z bólem
- No to cóż dziś skazana na mnie jesteś - zaśmiałam się
- Oj to prezent a nie kara - powiedziała i puściła swoją piosenkę
- Słyszałaś w ogóle plotki? - zapytała na co pokręciłam głową - Ponoć że Aron w weekend pobił się z kimś tak bardzo że tego drugiego musieli wynosić z klubu a Aron nic nie miał, żadnego zadrapania ani nic - zaczęła gadać z ekscytacja. Jednak ja wolałam przemilczeć sprawę narazie i skupić się na dojechaniu do szkoły.
Gdy podjechaliśmy pod szkołę zaparkowałam na parkingu i wysiadłyśmy. Idąc w kierunku szkoły zaczęłam ten temat co ona poruszyła w aucie.
- Liv... Aron to taki chłopak który lubi pakować się w kłopoty i wszędzie szuka zaczepki - zaczęłam - nic nowego że znów była bójka i że jemu nic się nie stało tak jak za każdym razem
- No niby masz rację ale... - nie dokończyła bo właśnie naszym oczom ukazał się sam Aron Brooks wjeżdżający na parking szkolny.
Nie był on uczniem naszej szkoły ponieważ skończył ją rok temu. Jakim cudem? Nie pytajcie mnie bo sama nie wiem. Jednak chodzili tu jeszcze jego koledzy dlatego często przyjeżdżał pod szkołę. - Ari czy to nie dziwne że on tak wcześnie tutaj jest?
- Szczerze? Bardzo... - nie zrozumcie nas źle, jednak Aron nie często bywa o 8 pod szkołą tym bardziej jak już tu nie chodzi. - może kogoś podwozi Liv...
On siał postrach w całej szkole, i to że pojawił się tu tak wcześnie też nie świadczy o niczym dobrym. Przerywając ten cały cyrk pociągnęłam Livie do budynku i weszłyśmy na korytarz miałyśmy jeszcze chwilę do lekcji więc podeszła do szafki by wziąść sobie zeszyt do algebry.
- Cześć suczki!!! - poczułam ciężar na ramieniu i odwróciłam głowę w stronę osoby która właśnie powiesiła się na mnie
- Matt co się stało że zawitałeś z rana do szkoły? - zapytała zaczepknie Liv
- A no chciałem więcej czasu spędzić z wami słoneczka - mówiąc to zaczął skakać jak by go coś ukąsiło
- A tak naprawdę? - zapytałam
- Oj no wiesz co nie wierzysz w to że dobrowolnie przyjechałem rano do szkoły by z wami posiedzieć od rana?! - oburzył się jednak popatrzyłam na niego z politowanie - oh No dobra ojciec z Lizą zechcieli poigraszkować z rana a ja jednak wolałem zawitać w szkole niż słuchać jak może powstawać moje przyrodnie rodzeństwo...
Słysząc to popatrzyłam na Liv a ona na mnie potem obydwie spojarzylysmy na Mata patrząc czy aby napewno się nie przeslyszalysmy, jednak jego mina była śmiertelnie poważna.
- Matt.. Wiesz dorośli ludzie czasem muszą... - zaczęłam jednak on mi szybko przerwał
- Nie no żartuję jestem tak wcześniej bo Liza stwierdziła że zacieśni więzi ze swoim przyszłym synkiem i chciała rozmawiać, a że ja nie zbyt chce to wymigałem się mówiąc że mam dziś bardzo ważny test.
- Wiesz że prędzej czy później cie dopadnie, od dwóch lat już tak się wymigujesz nie powinieneś może spróbować choć trochę pogadać? - zapytałam zamykając szafkę i spoglądając na mojego przyjaciela. Matthewa tata, wujek Adam od dwóch lat ma dziewczynę o imieniu Liza Smith, od pół roku są narzeczeństwem. Mimo iż Matt lubi swoją przyszłą macochę to i tak nie zbyt jest chętny do większych rozmów z nią. Jego rodzice rozstali się parę lat temu, tak po prostu stwierdzili że już nie czują tego co kiedyś ale nadal utrzymują dobre stosunki. Mattowi ciężko było z początku jednak sam w końcu zrozumiała o co chodzi i zaakceptował ten fakt.
- No wiem ale jakoś nie spieszy mi się z tym - odparł i nagle jego mina zmieniła się z uśmiechniętej w poważną - A słyszałyście co się stało w weekend w tym nowym klubie LaSummer? O Aronie i tym gościu?
- Tak Liv mi już w drodze streściła wszystko jakoś nie zbyt mnie to dziwi że tak się sta... - nie dane było mi dokończyć bo Matt musiał przerwać jak zwykle
- No może masz rację nic dziwnego ale wiecie co jest dziwniejsze... - spoważniałyśmy i popatrzyłyśmy na niego bo jego mina nic nam nie mówiła czy to poważnie czy nie -... Byłem tam w tym klubie wtedy i tak jakby piłem z Aronem i jego ziomkami i wiem że powinniśmy trzymać się od takich z daleka ale jakoś oni nie są źli SERIO! I tak od słowa do słowa Aron rzucił ze mogę wbić na piątkowa imprezę do niego i mogę zabrać jakieś osoby.... Wiecie zdziwiło mnie to bo zna mnie zaledwie z widzenia i myślałem że to przez alko... Jednak właśnie przed tym jak do was przyszedłem minąłem go na parkingu bo podwoził Liama - to już wiadomo czemu był tu tak wcześnie - i zawołał mnie i powiedział że no w sobotę wyszło średnio że widziałem to co się tam podziało ale że zaproszenie dalej aktualne... Iiiii dziewczynki w piątek idziemy się zabawić!!!
Popatrzyłam na niego jak na idiotę i już miałam się odezwać że ja odpadam, popatrzyłam na Liv czy też ma taką samą minę jak ja i że też powie że to głupi pomysł... Jednak się myliłam jej oczy zaświeciły jak gwiazdki i z uśmiechem patrzyła na Mata jakby był greckim Bogiem.... Fajnie czyli zostałam sama dzięki Liv..
-Matt... - zaczęłam -... Ja jakoś nie....
-O nie nie moja droga! - krzyknął tak że kilka osób obok nas popatrzyło się w naszym kierunku - idziesz i nie ma że nie! A nawet jak się za szyjesz w swoim pokoju uwierz w lecimy tam i cie siłą wytargamy na tą imprezę prawda Liv?
Dziewczyna jakby ogarnęła że mówi coś do niej od razu odwróciła się do mnie i zaczęła ochoczo kiwać głową
- No dajesz Ari wiem że to nie nasze klimaty ale czasem trzeba trochę poszaleć... - i przerwał jej dzwonek który był moim ratunkiem
- Wiecie ja idę na algebrę dokończymy temat potem - odpowiedziałam i ruszyłam w stronę sali
- To nie koniec panno White pamiętaj my jesteśmy gotowi zrobić wszystko byś się zgodziła !! - krzyczał za mną Matt i chodźbym się upierała to i tak miał rację on i Livia byli nieobliczalni i byli gotowi zrobić wszystko nawet by mnie przekonać na wyjście na imprezę...~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
HEJKA!!! TO PIERWSZY ROZDZIAŁ MOJEJ KSIĄŻKI MAM NADZIEJĘ ŻE WAM SIĘ SPODOBA I PRZYPADNIE DO GUSTU!! ORAZ ŻE BĘDZIECIE CZEKAĆ NA KOLEJNE ROZDZIAŁY!!!
CZYTASZ
You're Everything
Teen FictionNiby nie każda historia miłosna kończy się HAPPY ENDEM i niby każda dziewczyna leci na tych złych chłopaków ze szkoły jak i z miasta. Jednak ta historia odbiegnie od innych i potoczy się trochę inaczej. Jeśli chcecie poznać historie Arianny White, j...