Tydzień minął szybko, nim się obejrzałam był już piątek. Od rana byłam zasypywana wiadomościami od Liv na temat imprezy i tego co na nią ubierze. Mnie jakoś nie ciągnęło na tą imprezę, nie za bardzo chciałam iść wiedząc, że organizują to osoby od których powinniśmy trzymać się z daleka. Jednak Liv i Mat twierdzą inaczej uważają, że to dobry plan by zintegrować się bardziej z innymi ze szkoły. To nie tak, że my nie gadamy z nikim oprócz naszej trójki. Jesteśmy osobami z tej bardziej "popularnej" grupki ludzi jednak JA nie szczyce się tym za bardzo, w odróżnieniu od Mata czy Liv którzy co chwilę są zapraszani na każdą możliwą imprezę i z każdym gadają.
Moje przemyślenia przy szafce szkolnej przerwał ktoś a raczej Matt Jones we własnej osobie, który szczerzył się jak mysz do kawałka sera.- Bonne journee madame - powiedział piskliwym głosem i przytulił mnie - Gotowa na dzisiejszą imprezę?
- Wiesz....- zaczęłam jednak przerwał mi natychmiastowo
- O nie nie!! Nie wywiniesz się od tego młoda damo już się zgodziłaś i tak ma zostać! - krzyknął dumnie
- O czym gadamy? - spytała Liv, która przyszła do nas.
- Ari próbuje się wymigać od pójścia na imprezę - powiedział od razu Matt
- No nie nie nie! Już powiedziałaś, że idziesz więc idziesz trzej muszkieterowie muszą być razem - rzekła Liv i popatrzyła na mnie z mina kota ze Shreka
- Ohh no dobra dobra już nic nie mówię i pójdę tam z wami... - moje zdanie przerwał dzwonek na lekcje -... a teraz idę na chemię narka!
Na lekcji chemii nie mogłam się skupić, zastanawiałam się czy aby na pewno to dobry pomysł by iść na tą imprezę. Czy może jednak lepiej zostać w domu, zaszyć się w swoim pokoju i oglądać kolejne odcinki "Friends" na zmianę z "Teen Wolf"? Jednak wiedziałam, że gorzej by skończyło się gdybym tak zrobiła niż jakbym poszła na tą imprezę. Cały dzień w szkole minął...znośnie Liv i Matt dalej byli zafascynowani pójściem na imprezę. Po lekcjach umówiliśmy się, że o 17 u mnie mają być. Impreza zaczyna się o 20, ale Liv chce zrobić się na bóstwo i mnie pomalować, po dogadaniu z nimi wszystkiego wsiadłam do auta i wróciłam do domu. Była dopiero 14 więc miałam dużo czasu do przyjazdu Liv i Mata, mama dziś miała odebrać Camerona z przedszkola więc nie musiałam się spieszyć by ogarnąć wszystko do 17. Zrobiłam sobie herbatę, przebrałam się w luźne spodenki i top. Zaczęłam robić zadania domowe by w weekend się z tym nie męczyć, już po godzinie miałam wszystko zrobione więc stwierdziłam, że pójdę do mojej "pracowni" coś porobić. Mówiąc moja pracownia mam na myśli mały pokoik na parterze na końcu korytarza, w którym walają się wszystkie moje rzeczy od płócien po farby, pędzle, moje rysunki i portrety, aż po jakieś ciuchy i rzeźby z gliny które robiłam z Cameronem jak oboje mieliśmy ospę. Spędzam tu bardzo dużo czasu wieczorami przez weekend i gdy mam gorsze chwile, kiedyś malowałam u siebie w pokoju, ale po tym jak tata zaczął wyjeżdżać w długie delegacje stwierdził że biuro mu już nie potrzebne i mogę przerobić je w swoją mała pracownie. I tak też zrobiłam, pokój nie jest wielki, ale też nie jest mały mam tutaj miejsce do malowania,jak i do pisania również. Jest w odcieniach beżu i brązu, ma ciemne zasłony i puchaty dywan, ma też biurko na którym piszę moje książki. Nie jestem jakąś wielką malarką czy pisarką z cudownymi pracami jednak od dziecka uwielbiałam to robić.
Gdy weszłam do pokoiku stwierdziłam, że jest większy bałagan niż myślałam. Uznałam, że mogę posprzątać trochę bo i tak już miałam dawno to zrobić jednak ciągle to odkładałam.
Po czasie jak ogarnęłam trochę ten bałagan w pokoju włączyłam playlistę na spotify i zaczęłam malować, chciałam zrobić portret na którym jestem ja, Liv i Matt w słoneczny dzień na plaży jedzący lody i pijący malinowo - borówkową granitę, inspirowałam się właśnie zdjęciem które było zrobione w te wakacje. Malując tak zatraciłam się w myślach i malowałam, nie wiedziałam która jest już godzina ale moją uwagę zwróciło ciche "woow" odwróciłam wzrok od płótna i przeniosłam go na osobę za mną a raczej dwie osoby którymi byli nie kto inny jak Matt i Liv którzy patrzyli w wielkim szoku na obraz za mną.- Dzwoniliśmy ale chyba nie słyszałaś, dlatego weszliśmy i usłyszeliśmy muzykę więc od razu skierowaliśmy się tutaj.... - zaczęła Liv
- I wooow to jest .... woow - dokończył Matt - aż nie wiem co powiedzieć...
- Nie przesadzajcie to tylko obraz - odpowiedziałam im i wstałam ściągając z siebie fartuch i wyłączając muzykę
- To jest po prostu cudowne!! Mogę go zabrać jak skończysz? - spytała Liv
- O nie! Ja to chce!! - krzyknął oburzony Matt
- Spokojnie - zaśmiałam się - zrobię wam kopie tego i dam każdemu tylko to potrwa - powiedziałam na co obydwoje pokiwali głowami, że rozumieją.
Wyszliśmy z pokoju i powędrowaliśmy do kuchni gdzie nalałam nam soku do dzbanka wzięłam szklanki a Liv z Matem zabrali przekąski i swoje rzeczy. Skierowaliśmy się do mojego pokoju na piętrze po wejściu Matt od razu zajął miejsce na łóżku a Liv rozgościła się przy mojej toaletce. Ja przeszłam do łazienki drzwiami z mojego pokoju i zaniosłam tam sobie ciuchy. Po wielu moich protestach i błaganiach Liv zgodziłam się na spódnice w kratę do tego podkolanówki i czarny top z koronkowymi rękawami. Po zaniesieniu ciuchów wróciłam do pokoju i zasiadłam przed toaletką na której już walały się kosmetyki mojej przyjaciółki. Prosiłam ją by zrobiła mi lekki makijaż jednak znając Liv Rogers zrobi jej popisowy makijaż. I się nie myliłam Liv zrobiła mi mocniejsze kreski niż te które nosze na co dzień podkreśliła moje kości policzkowe i wykonturowała mi twarz, do tego zrobiła mi lekkie fale, wyglądałam pięknie.
- Woow Liv... wyglądam .... - zaczęłam
- Pięknie - dokończyła za mnie mama która stała w drzwiach od mojego pokoju - o której macie tą imprezę Michela? - spytała patrząc na nas, moja mama nigdy nie zabraniała mi imprez jeśli były one w weekend lub w piątki zawsze mi ufała i pozwalała wychodzić i wracać później do domu, mówiłam jej zawsze gdzie jestem i z kim by się nie martwiła. Jednak tym razem musiałam ją lekko okłamać tak jak Liv czy Matt swoich rodziców ponieważ nie zbyt pałają sympatią do tych osób które ich zdaniem są "marginesem społecznym"
- O 20 ciociu - odpowiedział Matt i znów zaczął pochłaniać chipsy serowe
- Dobrze, nocujecie u nas czy gdzie idziecie? - spytała
- Wrócimy tutaj bo mamy najbliżej - odpowiedziałam i weszłam do łazienki przebrać się a w tym samym czasie Matt zaczął ogarniać łóżko i ubierać się, a Live malować.
- Dobrze to jutro na obiad zrobię wam zapiekankę makaronową waszą ulubioną - powiedziała mama
- Jesteś wielka ciociu! - krzyknęli równo Liv i Matt
- Wiem wiem - zaśmiała się mama - miłej zabawy dzieciaki i uważajcie na siebie
- Jak zawsze - odpowiedział dumnie Matt
Po ubraniu się weszłam do pokoju gdzie moi przyjaciele już byli gotowi. Matt ubrał czarne jeansy i podkoszulek z Calvina, natomiast Liv miała na sobie dopasowaną czerwoną sukienkę z rozcięciem po boku, makijaż miała piękny wykonturowana twarz podkreślała jej kości policzkowe a czerwona szminka jej pełne usta.
- To co lecimy się zabawić!!! Czuję, że tej nocy się opiję!! - krzyknął zadowolony Matt gdy wychodziliśmy z pokoju
- Ja tak samo!!! - dopowiedziała Liv
- Ta noc będzie ciekawa - rzekłam i wyszłam z pokoju z myślą, że będę miała dwójkę ludzi do zbierania. Jednak wtedy myślałam, że to będzie mój największy problem ale się myliłam.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
HEJKA!! KOLEJNY ROZDZIAŁ WŁAŚNIE WLECIAŁ! MAM NADZIEJĘ ŻE WAM SIĘ SPODOBA!!! MIŁEGO CZYTANIA!!! OBIECUJĘ W KOLEJNYM ROZDZIALE JUŻ POJAWIĄ SIĘ NOWE POSTACIE!!! <3 <3 <3 BUZIACZKI!!!!
CZYTASZ
You're Everything
Novela JuvenilNiby nie każda historia miłosna kończy się HAPPY ENDEM i niby każda dziewczyna leci na tych złych chłopaków ze szkoły jak i z miasta. Jednak ta historia odbiegnie od innych i potoczy się trochę inaczej. Jeśli chcecie poznać historie Arianny White, j...