Poprawiłam ten rozdział i mam nadzieję że w jakiś sposób jest lepszy od poprzedniego.
Alora
Po zakupach z Briellą i Rosem jechaliśmy do domu rodziców nie było, bo przesiadywali cały czas w hotelu, by dopiąć wszystko na ostatni guzik cóż, my przyjechaliśmy na wakacje, a oni do pracy, bliźniaków też podobno nie było, bo wyjechali do dziadków kawałek dalej od tej części miasta.
Byłam cholernie zmęczona, a zakupy z tą dwójką były naprawdę szalone, a zwłaszcza w Hiszpanii.
Ja kupiłam sobie kilka rzeczy, a oni biegali po każdym sklepie z osobna, a ja musiałam za nimi biegać w tą i z powrotem. Co też nie było mi na rękę, bo moja astma dała osobowe znać, a zapomniałam jak zwykle leku, co zdarza się dosyć często. Oczywiście nie mówiłam im o tym. Blondyna i brunet byli tak zafascynowani zakupami, że nie chciałam im o tym wspominać po prostu planowałam to przetrwać i wziąć inhalator w domu.
I gdy już po wyjściu z samochód znalazłam się na korytarzu w domu moje płuca zaczęły się zaciskać, a oddech urywał.
W tej chwili żałowałam, że go nie wzięłam ze sobą lub po prostu mogło to się stać gdy byłabym już u siebie w pokoju.
Moje nogi z niewiadomych przyczyn się ugięły i opadłam na marmurową posadzkę. Nie chciałam robić sceny, ale było już za późno.
– Alora w porządku? – Ambrose kucnął obok mnie, dotykając ramiona. Nie byłam w stanie odpowiedzieć. – Kurwa nie możesz oddychać tak. Kurwa. – był przerażony, widząc, jak łapczywie próbuje łapach oddech.
– Bri możesz poszukać w jej pokoju inhalatora? – pyta dziewczyny, która akurat wyszła z łazienki. – szybko! – krzyknął.
– Okej Alora patrz na mnie i się skupiaj na moim oddechu. – patrzyłam na niego załzawionym wzrokiem, naśladując go, ale szczerze mówić gówno to dawało. Chyba się uduszę.
Brielle wybiegła przerażona, krzycząc, że go nie ma. Na pewno się uduszę.
– Nie wiem. Nie wiem gdzie jest. – panikuje. – Zayn! – krzyknęła.
Zaraz po tym zszedł a za nim Victor i chyba Nicholas.
– Co jest i czemu się... – nie dokończył, zerkając w moją stronę. – gdzie masz lek? – przykucnął przy mnie.
– W pokoju... gdzieś. – wyszeptałam.
– W porządku oddychaj. Tak jak zawsze. – układa dłonie na moich policzkach. – no dalej królewno bo się mi tu udusisz a tego nie chcemy.
Cała ta sytuacja z boku musiała wyglądać komicznie. Nicholas stał i patrzył jak by zobaczył ducha Payton i Wood biegali po moim pokoju szukając mojej zguby a Victor cóż...
Uniosłam głowę, natrafiając na te niebieskie tęczówki, które patrzyły na mnie jakby z troską? Chyba tak, ale szybko została zastąpiona chłodem.
– Chyba mogę pomóc. – odezwał się.
odwrócił się, a następnie pędem pobiegł chyba do swojego pokoju.
Po chwili worcił trzymając w ręce mój lek.
– Waszą mama mówiła, że zwiększyli jej dawkę, ale niestety mam mniejszą zostawiła go tu dwa lata temu i nadal ma dobrą datę ważności. – wytłumaczył Zayn'owi.
– Jeśli pomoże jej, chociaż trochę to będzie w porządku, jeśli nie to będzie trzeba zadzwonić na pogotowie. – przytaknął.
Odwrócił się do mnie, a ja pierwszy raz od dawna mogłam zobaczyć jego oczy z bliska i całą jego twarz.
CZYTASZ
Waiting For You
Teen Fiction„Była moim słońcem, które, świeciło tak mocno, że zawsze odnalazłem do niej drogę". Alora co rok przyjeżdżała do Hiszpanii, zatrzymują się u pewniej rodziny ze względu na to, że ich rodzice współpracują. Poznaje tam Victora, którego, obdarzyła uczuc...