Prolog

47 3 1
                                    

Legenda o siedmiu kwiatach jest dobrze znana mieszkańcom Wysp, i choć każdy region przekształca ją na swój sposób, to jednak jej stałym elementem pozostaje kwietny wianek. Kapitał symboliczny każdego kwiatu zawiera w sobie ogrom głębi. Pozwólcie więc, Drodzy Czytelnicy, że zapoznamy Was ze szkocką wersją legendy, którą poznali nasi bohaterowie, i która w znacznym stopniu wpłynie na ich los. Zagłębiajcie się w te barwne arkana natury, pozwólcie by szelest bluszczu i jego wesoły taniec nie uszły Waszej uwadze. Zanurzcie się w słodkim zapachu lilii, róż i kwitnącej miłości...

Przed wiekami celtyckie plemię Selgovae zostało najechane przez wrogi klan. Stało się to pod osłoną nocy, gdy świętowano zawarcie małżeństwa przez poważanych członków wspólnoty. Był to pierwszy ślub po wyczerpujących latach wojen, więc bawiono się przez cały tydzień. Granice osady były niestrzeżone, wszyscy mieszkańcy zebrani na zabawie. Córka wodza, Muireann, razem z sześcioma pannami i ich towarzyszami, wybrała się po zapasy wina. Uzbrojeni jedynie w pochodnie weselnicy wpadli w zasadzkę. Schwytanym grożono śmiercią, jeśliby wezwali pomocy. Wojownicy, posuwając się w ciszy, zajęli zbrojownię. Po dłuższej chwili, gdy towarzystwo nie powracało, wysłano kolejnych; tych także związano. Wódz prędko zorientował się, że zastawiono na nich pułapkę. Wiedział także, że cała broń mogła już znaleźć się w posiadaniu najeźdźców. Selgovae było na straconej pozycji. Aby więc nie wzniecać bezsensownej walki, nie narażać życia córki oraz niewinnych współplemieńców, naradził się ze starszymi, a po otrzymaniu błogosławieństwa druidów ruszył w otoczeniu całej wioski w stronę napastników. Świetlisty pochód wmaszerował na główny plac osady i przekonał się o słuszności osądu wodza. Siedmiu dziewicom przewiązano sznurem ręce, a młodych wojowników unieruchomiono. Naznaczono im czoła, przeznaczono na ofiarę. Wódz, widząc spokojne oczy córki, zdławił w sobie grozę i rozpoczął rozmowy pokojowe. Negocjacje nie trwały jednak długo. Oznajmiono mu, że Novatae przejęło ten teren, a wszyscy jego obecni mieszkańcy stali się poddanymi novatańskiego wodza. Bunt był zbędny i zostałby krwawo stłumiony. Wódz chciał protestować, niezadowoleni Salgovanie rozważali wypowiedzenie wojny, co jedynie zaostrzyło opresyjne zamiary najeźdźców. Dowódca ostrzegł, że za taką niesubordynację powinni zostać straceni. Z poddanych staną się niewolnikami, bez praw i godności. Zadbają o to, żeby wszelki ślad po nich został zatarty i zniszczony.

Wzburzenie rosło, przepychanki zaczęły przeradzać się w zaciętą walkę, z niebios ciskały gromy. Srogi dowódca wrogich wojsk zamierzał wyzwać wodza na pojedynek. Wtem Muireann wstała, a oczy wszystkich spoczęły na jej nagich, skrępowanych więzami ramionach. Spokój, od niej emanujący, roztaczał się dziwnym płaszczem na wszystkich, których obdarzyła spojrzeniem. Posuwała się w kierunku ojca i zbrojnych Novatańczyków, cicha, niemalże eteryczna, nieatakowana przez nikogo, jak gdyby rozbrajała ich jej niewinność. Położyła rękę na ramieniu dowódcy i złożyła mu propozycję. Jej życie za wolność ludzi. Mieliby zostać poddanymi, ale zachować wszelkie prawa i godności, jakie obecnie im przysługują. Druidzi istotnie uznali ją za godną ofiarę przebłagalną, cenną, cnotliwą i bliską bóstwom dziewicę. Pomimo protestów ojca i zebranych współplemieńców, wespół z sześcioma towarzyszkami została wybrana. Dowódca przystał też na jej zaskakujące zaproszenie do stołu. Muireann wyjaśniła, że warto, aby się posilili przed wyruszeniem w drogę powrotną. Takim sposobem powrócono do biesiady i z niemałym trudem, na tę jedną noc, zapomniano o groźbie wrogości wiszącej w powietrzu. Następnego dnia lud w otoczeniu zbrojnych ruszył do najbliżej novatańskiej osady, odległej o dzień drogi od ich wioski. Gdy zapadła noc, a była to ostatnia noc czerwca, kapłani rozpoczęli przygotowania do rytuału. Muireann, w zwiewnej białej sukni, ukoronowana wieńcem z siedmiu kwiatów, mających symbolizować jej cnoty i oddanie bogom, w otoczeniu sześciu towarzyszek, ruszyła za druidami w las, na miejsce ofiarowania. Wcześniej pozwolono dziewczętom pożegnać się z bliskimi, obmyć i odpocząć. Muireann, wyczerpana po wielodniowych aktywnościach i długiej tułaczce, usnęła bez trudu, a przyśnił jej się tajemniczy młodzieniec, o szmaragdowym spojrzeniu, który z godnością przechadzał się pośród jeńców. Jego dostojną twarz ujrzała w świetle ognia, gdy przechodził obok niej. Milczał, a zdawało jej się, że mówi tak wiele. Nie znali się, a przecież ta twarzy wydawała jej się tak bliska. Obejrzał się i ich spojrzenia się spotkały. Muireann wiedziała, że choć pozostało jej tak niewiele życia, to w jakiś sposób ich losy się zwiążą...

Szła w milczeniu, gotowa oddać się woli bogów. Wiatr muskał jej twarz i rozwiewał włosy. Poprawiła wianek, który niesfornie spadał z głowy. Był piękny, barwny, radosny, obfity. Jak życie, które jej umykało...

Minęła ojca i stanęła na podwyższeniu, obok druida. Ten rozpoczął właśnie inkantację przy akompaniamencie bardów i brzęczeniu świerszczy. Gdy nagle umilkł, wiedziała, że nastał jej czas. Ujął jej dłoń i poprowadził na kamienny stół. Położyła się na nim posłusznie. Rzuciła ostatnie spojrzenie ojcu i blady pokrzepiający uśmiech swoim następczyniom, jak gdyby wiedziała, że ich los jeszcze nie jest przypieczętowany. Druid już przygotowywał nóż, gdy zamknęła oczy. Kiedy to uczyniła, w jej wyobraźni znów pojawiło się to intensywnie zielone spojrzenie. Prędko otworzyła oczy i trafiła w tłumie na tego, który bacznie ją obserwował. To był on. Stał dość blisko, aby mogła być pewna, że to młodzieniec z jej snu. Twarz, której nie znała, a o której nie mogła zapomnieć. Jej przeznaczenie. Gdy ostrze zawisło nad jej sercem, on przerwał rytuał. Ujawnił się jako syn wodza Novatae. Podszedł do Muireann, pokłonił się i ująwszy za rękę, pomógł jej wstać. Już wcześniej usłyszał o jej niezwykłej postawie i niespotykanej gościnności. Tej nocy wypito toast na cześć hardej i dobrodusznej dziewicy z lasów Selgovae, której czyste i niezłomne serce poprowadziło zwaśnione ludy do jednego stołu. Kolejny toast, będący również jej udziałem, dotyczył młodej pary. Dwa plemiona złączone świętą przysięgą, dwa serca przeznaczone sobie od założenia świata i wianek z siedmiu kwiatów, który pozostał symbolem prawdziwej miłości...

Cóż, to, o czym śnimy i czego pragniemy zazwyczaj różni się od rzeczywistości. Jest jednak pewna stara legenda, która głosi, że w ostatnią noc czerwca, jeśli włoży się pod poduszkę pewne siedem kwiatów, ujrzy się swoją prawdziwą miłość, przeznaczoną nam pokrewną duszę. Jakie to kwiaty? Są to: lilia – znak pierwszej miłości, róża – namiętności, goździk – zauroczenia, chryzantema – szczęścia, bratek – oczekiwania, niezapominajka – wielkiej miłości i stokrotka – niewinności.

Seven Flowers of WestshireOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz