Rozdział VII

617 28 11
                                    


Następnego dnia obudziłam się, śpiąc na kanapie w salonie. Kiedy przetarłam zaspane oczy, nie mogłam uwierzyć w to, co zobaczyłam. Dookoła panował prawdziwy chlew. Wszędzie walały się puszki, butelki i pourywane serpentyny. Nie wspominając o przynajmniej dwóch miskach chipsów rozsypanych na dywanie.

Siadając, usłyszałam ciche chrapnięcie obok siebie. Oczywiście Jenn i Bell dalej spały. Cały makijaż rozmył im się na twarzach, więc rozbawiona zrobiłam im zdjęcie. Ostrożnie przechodząc po dywanie, by nie wdeptać niczego więcej, poszłam do kuchni zorganizować dla siebie coś do jedzenia. Byłam niesamowicie głodna, mój brzuch wciąż upominał się o śniadanie.

– Widzę, że też wstałaś – zauważył mnie Jordan szykujący naleśniki. – Chętna na śniadanie?

– Umieram z głodu.

– To dobrze się składa. Pozwól szefowi kuchni zając się jedzeniem – odparł rozbawiony, szykując dodatkową porcję.

Przysiadłam na krześle odwrócona w stronę chłopaka. Z opartą brodą o dłonie przyglądałam się jego ruchom. Wzrok nagle uciekł mi na jego mięśnie, które przypomniały mi o nocy – Ten taniec odebrał mi dech w piersi.

– Nie musisz się na mnie aż tak gapić – zażartował, wywołując u mnie natychmiastowy rumieniec.

– Przyglądam się naleśnikom – zaprzeczyłam speszona.

– Żarłok z ciebie.

– Gdzie reszta? – zmieniłam temat.

– Zależy, o kogo pytasz. Cassidy wraz z Krisem i Eric'em wrócili w nocy, a większość tych osób, co została, zniknęła wczesnym rankiem – wyjaśnił, rozglądając się po salonie połączonym z kuchnią. – A inni dalej słodko śpią.

– Chyba że miałaś na myśli Ethana i Scarlet... – zaczął się już przekomarzać. – to nie wiem, kiedy zniknęli.

– A ty znowu swoje... – westchnęłam, nalewając nam soku.

– Wczoraj się nieźle podirytowałaś – wypomniał mi tę sytuację, o której wolałabym zapomnieć.

– Tak długo ze sobą nie rozmawialiście, a już skaczecie sobie do gardeł.

– Też myślałam, że nasze spotkanie będzie inaczej wyglądać, a nie w ten sposób... – westchnęłam, czochrają swoje włosy.

– Niepotrzebnie się potem odzywałaś – wypomniał i to.

– Nawet mi nie przypominaj o tym. To on przegiął tak czy inaczej – burknęłam, mając w myślach, że dla niego jestem utrapieniem.

– Może jeszcze będziecie mieli szanse, żeby pogadać.

– Oby nie. Nie chcę go znać – warknęłam, lekko podnosząc głos.

– Spokojnie Kiki, nie musisz od razu pokazywać pazurków...

Już nie wspominał nic więcej o Ethanie, co było mi na rękę. Odebrałam od niego naleśniki, które od razu znikały w moich ustach. Ich lekko waniliowy smak i chrupkość urzeczywistniły mnie w tym, że dobrze wybrałam swoją ulubioną przekąskę.

– Co powiesz na obudzenie reszty? – zaproponował, mówiąc, że i tak wynajem domku kończy się nam za godzinę.

– W porządku, ale ty ich budzisz, nie chcę znowu dostać poduszką od Jenn jak na ostatniej imprezie u niej.

Zaśmiał się cicho, zgadzając się na to. Na całe szczęście dom nie należał do nikogo z nas, więc nie musieliśmy się przejmować bałaganem, szczególnie że Bell załatwiła nam ekipę sprzątającą. — Dobrze jest mieć bogatych rodziców. To jedna z rzeczy, której jej zazdrościłam, jak i kochającej rodziny, która miała dla niej czas.

Now or Never | 16+| ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz