Dave poklepał Jack'a po plecach, mówiąc coś by uważnie wysłuchał kaset, a następnie ślad po nim zaginął. Zostawił go sam na sam z kostiumem Cool Cat'a, oczekując od niego tak wiele. Ręce mu drżały, ale przecież nie może tak dramatyzować. Nerwowo odpalił taśmę, starając się skupić na słowach Phone Guy'a; niestety, było to trudniejsze, niż się zdawało. Zdenerwowanie, jakie czuł, zupełnie go rozkojarzyło.Po chwili nagranie ucichło. Jack zdziwiony spojrzał na odtwarzacz, a następnie na kostium. Dobra, jak to tam mówią? Raz się żyje, co nie?
Podszedł do stroju i ostrożnie go włożył. Jego serce waliło jak szalone. "Proszę, niech to gówno nie zaciśnie się na moim ciele i nie rozwali moich biednych mięśni. Błagam."
Wstrzymał oddech, ale nic się nie stało. Powoli wypuścił powietrze, marszcząc czoło i oglądając się jak najostrożniej mógł. Po chwili założył jeszcze ten szajs na łeb, co zupełnie ograniczyło mu pole widzenia oraz dopływ do świeżego powietrza. Jezu... Tu chyba serio coś walnęło zgona. Tak tu śmierdzi, że chyba lepiej pachnie na śmietniku i toalecie szkolnej. Ew...
Rudy skrzywił się, powoli wychodząc z saferoom'u. Czas połapać trochę dzieciaków! Optymizm to klucz do sukcesu.
Chociaż... Nawet jeszcze nie zaczął, a już czuł się tak, jakby jego cała rodzina się go wyrzekła, nawet, jeśli jest martwa. Chryste, pewnie się tam w grobie przewracają, widząc, co ten odwala.Z powodzeniem udało mu się znaleźć w głównym pomieszczeniu. Smród, jaki w tym momencie czuł jego nos, był okropny. Jack chyba zaraz się porzyga. Ale... to nie jest dobry pomysł. Jeszcze te wiekowe sprężyny puszczą, jednocześnie zsyłając biednego, rudego człowieka na pewną śmierć. Okropne.
Niemal od razu poczuł, jak jakiś dzieciak wbiega na niego i wskakuje mu na plecy. Przez ten niespodziewany ruch, mężczyzna sapnął z zaskoczenia. To naprawdę nie jest dobry pomysł. Te dzieciaki go wykończą!
Rudy wymusił śmiech, by nie pokazać zdenerwowania, jakie w tym momencie czuł. "Temu to zapewniam, że..." Ej, ej, dobra, przystopuj trochę, nie chcesz przecież zostać potworem.
Aż takim potworem.
— Hej, hej! Młody, tam nie włazimy! — powiedział "rozbawiony" Jack, przybierając jak najbardziej dziecinny ton głosu, jaki mógł. Ta praca wykończy go psychicznie, a to dopiero pierwszy dzień.
Dzieciak jak na złość nie posłuchał. Pieprzony gnom. Jack zaśmiał się spektakularnie, gdyż czuł na sobie wzrok "Pana z telefonem zamiast mordy".
Błagam, niech ktoś go z niego zdejmie tego bachora. Dave, gdzie ty jesteś, kiedy Ciebie potrzebują. Phone Guy najwidoczniej w dupie ma biednego Jack'a, a co dopiero matka swojego kochanego dzieciaczka. No nic, sam musi sobie radzić.— Jeśli zejdziesz, pokażę Ci coś fajnego! — zaproponował rudy. Pomogło. Dzieciak zjechał z pleców mężczyzny, teraz wpatrując się w niego tymi wielkimi, niewinnymi i zaciekawionymi ślepiami. Jack znał parę sztuczek magicznych, ale w kostiumie nie było to łatwe. Zastanawiał się przez dwie sekundy, aż w końcu ręką sięgnął za ucho dzieciaka, następnie "wyjmując" z niego tokena. — Ta-daa! Możesz sobie zatrzymać, młody koleżko. — powiedział wesoło Cool Cat, dając dziecku pieniążek. Ah, jeden faz-token, którego znalazł pod jakimś automatem z dość kuszącą grą. Jakiż on jest dobroduszny.
Po sekundzie wokół Jack'a zebrała się niewielka gromadka dzieci. Rudy witał każdego z nich, próbując jak najbardziej zaimponować patrzącemu raz co raz Phone Guy'owi. Nie ułatwiał mu jego zadania, ani trochę.
W końcu Telefonik łaskawie opuścił pokój, idąc najprawdopodobniej do swojego biura. Jack uśmiechnął się pod nosem, kierując wzrok na dzieci. Teraz to ma pole do popisu chłopak.
CZYTASZ
Tylko my dwoje || Davesport, DSAF
FanfictionFandom co prawda jest martwy, ale świetnie się bawie pisząc tą chorą książkę. Ogółem zwykły, typowy fanfik. Art na okładce nie jest mój! Należy do freyoru na twitterze ^^