Rozdział 6. Letter from the devil.

8 0 0
                                    


Trevor pov:

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Trevor pov:

-Gdzie i z kim byłeś Trevor?? - nagle w domu rozniósł się mocny męski głos, był to mój ojciec- Ward Foster.

-U rodziców Jasona, Vic też tam była. - czemu on nie śpi? A no tak jest siódma rano.

-Victorii pozwoliłem iść, tobie sobie nie przypominam. - mówił poważnym głosem.

-Mam dwadzieścia jeden lat, jestem dorosły. To Victoria ma siedemnaście, a szlaja się po nocy.

-Tak jak mówię, jej pozwoliłem. Wiem, że da sobie radę i że jest odpowiedzialna, co do ciebie to trochę z tym gorzej. - już mam go dość.

-Dobra idę spać. - zacząłem wchodzić po schodach, aż nagle Ward złapał mnie za rękę i pociągnął.

-Jest siódma rano, nie będziesz kładł się spać nad ranem. Masz cały dzień do wykorzystania, może byś wreszcie coś ze sobą zrobił, a nie tylko chodzisz bez celu i marnujesz tlen. - wspominałem, że go nienawidzę?

-Nie powiedziałeś mi z kim byłeś. - kontynuował.

-Z Jasonem.

-Od kiedy Sullivan ma długie, brązowe loki i mieszka w moim akademiku. - czy mój ojciec obserwował mnie przez okno? Creep.

-Odwoziłem koleżankę Victorii.

-Ah, to ta Valerie, tak? Nikt mi nie wspomniał, że jest biedakiem ze stypendium. Myślałem, że to jakaś ułożona dziewczyna, no ale skoro wraca z tobą, z samego rana to się jednak myliłem. - tak mówi to cudowny ojciec i założyciel dobrodusznej akcji charytatywnej z lokum dla mądrych, gorzej ułożonych społecznie osób.

-Jest okej.

-Skoro ty tak mówisz, to musi być tragedia. Nienawidzisz biednej części, a nagle nowa, ładna szatynka zmieniła twoje zdanie? Jesteś żałosny.

-Nigdy nie mówiłem, że nienawidzę biednej części, to ty mnie tego uczyłeś. Z resztą Val nie jest stąd, jest z Aurelia Falls.

-To drugi koniec stanu, co ona tu robi? - spojrzał na mnie zdziwiony.

-Podobno ma słaby kontakt z rodzicami, chyba chciała uciec- zresztą się jej za bardzo nie dziwie.

-Zabawne. Nawet o niczym nie myśl, miałeś młodą Anderson i zjebałeś sprawę, nie pozwolę ci być z biedaczką z mojego akademiku. - Spotykałem się kiedyś przez chwile z Morgan Anderson, głównie po namowach ojca i Victorii. One się wtedy przyjaźniły, a ojciec widział w tym dobry biznes. Romanse bogaczy dobrze się sprzedają.

-O niczym nie myślałem.

-Żadna nowość. iść coś ze sobą zrób, ja wracam do pracy- zresztą jako jedyny w tym domu, pełnym leniwych niewdzięczników. - fakt, ja nie pracuje, matka też nie. Vic niedawno wymyśliła sobie prace w porcie, żeby tylko wyrwać się z tego domu. 

Mystic BordersWhere stories live. Discover now