🌺01🌊

35 5 2
                                    

Przeszłość jest czymś co nas kształtuje, przyszłość jest nieodkrytym lądem, do którego kiedyś dobijemy, a teraźniejszość to coś z czego powinniśmy czerpać całymi garściami, aby niczego nie przeoczyć.

Słowa mamy na dobre zakorzeniły się w mojej głowie. Były moją wskazówką przez życiowe rozterki.

Aktualnie jednak nie miałam pojęcia jak mają mi pomóc. Rada co do teraźniejszości dotyczyła tego, że mam czerpać garsciamy z obecnej chwili, ale jak miałam cokolwiek zaczerpnąć ze spotkania z osobą, która zrzuciła mnie z klifu? Jedyną rzeczą, którą mogłabym w tym momencie wziąć to dodatkowe pokłady złości, skumulowanej gdzieć tam wewnątrz mnie.

Stanęłam pewnie naprzeciw chłopaka.

- A więc jesteś tym Leo tak?

- A jest jeszcze jakiś inny? – zapytał z chytrym uśmieszkiem na twarzy. Raczej się nie polubimy. – Leo – odpowiedział wyciągając dłoń w moją stronę. Ja natomiast, zamiast podać mu swoją, podniosłam ją do góry i dałam mu z przysłowiowego liścia.

Po plaży rozszedł się dźwięk uderzenia w polik. Cet patrzył na całą sytuację z boku. Był równie zaskoczony co blondyn przede mną.

- Idioto mogłeś mnie zabić na tym klifie! – chłopak złapał się za nabierający czerwieni policzek.

- Mogłem, ale nie zabiłem! Nienormalna jesteś!

Tym razem, niekontrolując się, przyłożyłam mu w lewą stronę twarzy.

- To tak do pary. Żebyś nie paradował po świecie tylko z jednym czerwonym polikiem – uśmiechnęłam się czarująco. – Jeszcze ktoś pomyśli, że Cię biją – dodałam.

Mój kuzyn nie potrafił już opanować swojego rechotu. Co rusz tarł zbierające się łzy w kącikach oczu.

- Lecz się! A propos to faktycznie mnie uderzyłaś.

- Nie no stary, ja bym to bardziej powiedział, że przesadziłeś z różem – dorzucił mu brunet. – Tylko następnym razem doinformuj się gdzie prafidłowo powinno się go nakładać – zaśmiał się, za co oberwał od niższego z łokcia w brzuch. Łapiąc się za niego zgiął się w pół. Gdy mu przeszło rzucił się na Leo i tak zaczęli się szamotać. Już po chwili obaj leżeli na piachu i targali się za kudły.

Sama już nie potrafiłam powstrzymać ciągnącego się na usta uśmiechu. Kretyni, ale trzeba było przyznać, że przystojni. Teraz miałam chwilę aby dokładniej im się przyjrzeć. Cetus był wysokim brunetem z mocną opalenizną, jedyne co go wyróżniało na tle palmy to niebieskie oczy. Leo zaś, był nieco niższy od przyjaciela, ale dalej w porównaniu do mojego metra sześćdziesięciu, wyglądał jak olbrzym. Miał jasne blond włosy i równie jasne oczy, które chyba nawet wpadały w odcienie szarości. Te oczy to chyba jedyna rzecz, za którą u mnie miał punkty. Charakter miał paskudny. I nie liczę tego, że znamy się dopiero od kilku minut. Jest frajerem i tyle. A tę sytuację z klifem, będę mu wypominać jeszcze przez długi czas.

- Dobra dzieci, zbieramy się – zapowiedziałam i ruszyłam w stronę wyjścia z plaży. Przynajmniej tak myślałam, bo jeśli mam być szczera, to za cholerę nie widziałam gdzie ono jest.

- A ty dokąd? – spytał brunet, gdy już obaj panowie zdecydowali się wstać z piachu.

- Do domu. Muszę się przebrać i jestem głodna. A ty musisz wziąć porządny prysznic – wskazałam na jego oblepione piaskiem ciało. – Najlepiej otrzep się już teraz, bo tak Cię do auta nie wpuszczę.

- Tak jest gwiazdo. Chodź stary. Idziemy.

- Idę, idę.

Jeszcze ten imbecyl – pomyślałam, przewracając oczami. W sumie to oprócz akcji z klifem i tego, że nazwał mnie nienormalną, to jeszcze nic potwornego mi nie zrobił, ale i tak wiedziałam, że go nie polubię. Przynajmniej tak sobie wmawiałam.

𝑴𝒊𝒆̨𝒅𝒛𝒚 𝑮𝒘𝒊𝒂𝒛𝒅𝒂𝒎𝒊 𝒂 𝑶𝒄𝒆𝒂𝒏𝒆𝒎Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz