Poszedłem prosto, a piętnaście minut dalej znajdował się dom. Nie był to jakiś duży dom. Ale mała, drewniana, wiejska chatka.
Co za idiota chciałby mieszkać w miejscu gdzie jest tylko pole lawendowe i nie ma niczego innego? Skąd miałby brać jedzenie lub chociażby rzeczy potrzebne mu do życia.
Nagle coś mnie oświeciło.. lawendy! Moja lawenda. Clay z prawdziwego świata kolejny raz prawdopodbnie ujawnia się w moich snach jako kwiaty, które oznaczają jak duża jest miłość jego w stosunku co do mnie. Oczywiście tego pewien nie byłem. Można było powiedzieć, że zgadywałem.
Nie pukając wszedłem do chatki postawionej na lawendowym polu. Niebo było niebieskie a z daleka, słuchać i czuć było morze.
Ale gdzie tu może skoro nigdzie nie było go widać?
W chatce znajdowała się pozytywka.. pozytywka - pomyślałem i odrazu wróciły mi wspomnienia. Dawno nie słuchałem tej piosenki, ale czy teraz chciałem ją puszczać?
Podszedłem do pozytywki, która leżała na ładnie wyposażonym blacie kuchennym i zakręciłem tak, żeby zagrała. Kiedy nie usłyszałem, żadnego dźwięku, wiedziałem już, że się po prostu popsuła. Zrobiło mi się trochę smutno na tą myśl, ale czy coś na to poradzę?
Rozglądałem się chwile po domu, jeśli można było go tak nazwać..
Był tu tylko fotel, kuchnia i drzwi prawdopodbnie prowadzące do sypialni. Byłem ciekawy co mogę tam zastać, więc skierowałem się w tamtą stronę.
Pociągnąłem za klamkę i ku moim oczom, na łóżku z pościelą koloru zielonego ukazał się..
- Dream... ty.. ty żyjesz? - spytałem, wiedząc, że zaraz się rozpłacze. Facet odwrócił się w moją stronę, chociaż on nie płakał. Wyglądał jakby się mnie tu znów spodziewał.
- George. Wiedziałem, że w końcu przyjdziesz. Tylko zastanawiam się, dlaczego? Doprowadziłeś znów do tego, że tu jesteś.
To co powiedział wydawało mi się dziwne.
- Co masz na myśli? Nie cieszysz się, że tu jestem? Bo nie wyglądasz na uszcześliwionego moją obecnością. A wiesz co? Ja się ciesze cholernie, ponieważ tęsknie za tobą każdego zasranego dnia!
Dream wyglądał na zdezorientowanego. Łzy spływały mi po policzku, chociaż sam nie wiedziałem dokładnie dlaczego. Ja teskniłem, ale on ewidentnie nie.
- Tęskniłem George. Ale nie rozumiesz, że zawsze tu jesteś kiedy.. kiedy popełniasz jakiś błąd w prawdziwym świecie?
- Co?
- Na wyspie „Yellow" zaczeły rosnąć lawendy George. - Wytłumaczył Dream. - A wiesz co to znaczy?
- Nie do końca. - powiedziałem.
- Na tej wyspie zawsze się coś psuje, kiedy się pojawia. A ja pojawiłem się ponownie i prawdopodbnie też ponownie umre co przyniesie ci jeszcze większy ból. Więc co trudnego jest w pokochaniu Clay'a bardziej ode mnie? Kochałeś go. - powiedział Dream, przez co moje myśli zaczeły eksplodować.
- Wiem. Kochałem go. Ale przez tęsknote do ciebie, nie potrafię pokochać go tak samo, kiedy ze mną byłeś lub nigdy się nie pojawiłeś. - oznajmiłem co w pewnym stopniu było prawdą.
- Nie możesz. Nie możesz mnie kochać George. Znienawidź mnie. Pokochaj Claya. Proszę, znienawidź. - odparł, po czym głos zaczął mu się załamywać.
- Nie mogę przestać kochać ciebie.
- To pokochaj też Clay'a. Bo te lawendy zwiędną. Lawendy to tęsknota i miłość jednocześnie. Tylko to nie jest twoja tęsknota, ani twoja miłość, tylko Clay'a. A pamiętaj, że kwiaty więdną. - powiedział.
- A za czym on niby tęskni?
- Nie wiem, może za tamtym tobą?
CZYTASZ
Lawendy (DNF) PL
Fiksi PenggemarDruga część „Yellow" „Na wyspie „Yellow" zaczęły rosnąć kwiaty George. - wytłumaczył."