Prolog

145 11 7
                                    

Chłodny czerwcowy wieczór. Stanowczo zbyt chłodny jak na tą porę roku.

Biegłam przez las, a gałęzie raniły moją twarz. Nie wiedziałam przed czym albo przed kim uciekałam. Potknęłam się o kamień i przewróciłam. Czyjeś mocne dłonie złapały mnie za ramiona i przewróciły na plecy. Kiedy napastnik próbował mnie uderzyć, obudziłam się z krzykiem i łzami w oczach.


Po przebudzeniu nie mogłam oddychać. Kolejny atak paniki.

Powtarzałam sobie w myślach: Oddychaj Liv ! Oddychaj ! Powoli doszłam do siebie, usiadłam na łóżku i spojrzałam na zegarek. Była 00:01. Wyjęłam mój pamiętnik, który chowałam pod materacem łóżka i przelałam swoje myśli na papier.

 12.06.2014r

 Znów obudził mnie ten sam koszmar , który śni mi się od kiedy skończyłam 16 lat czyli od dwóch tygodni. Żadne tabletki nasenne nie pomagają. Od śmierci ojca nie miałam ani jednego ataku paniki, aż do dziś.


Zasnęłam z długopisem w ręku i pamiętnikiem na kolanach.

Hour WitchesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz