8

241 14 5
                                    

Minho pov.

Jeongin zawołał mnie, by pokazać mi jak ładnie wyglądało niebo. Nie zdążyłem nawet odrobinę się przyjrzeć i usłyszałem irytujący głos jakieś gówniary. Ja i reszta chłopaków, która była z nami odwróciła się, żeby zobaczyć co się dzieje. Gdy zobaczyłem jak ta ściera uderza Jisunga torebką z całej siły. W momencie jak zaczął lecieć na ziemię czułem jakby moje serce się zatrzymało. Natychmiast podbiegłem do niego, Hyunjin i Seungmin trzymali tą szmatę, by nie uciekła, Felix zadzwonił po karetkę, a Jeongin do menadżera i chłopaków, żeby opowiedzieć im o całej sytuacji.
Trzymałem Hana w rękach i próbowałem coś do niego mówić, był przytomny jeszcze przez moment, ale zaraz zemdlał. Łzy zaczęły mi się cisnąć do oczu, nie wiedziałem co robić.

- Hyung.. - spojrzałem na wystraszonego IN.

- Co - zapytałem przerażony.

- Krew.. - niemal wyszeptał to słowo. Byłem w takim amoku, że nawet nie zauważyłem kałuży krwi przy głowie chłopaka. Ręce zaczęły mi się trząść, zabrakło mi powietrza, a obraz prawię całkowicie mi się rozmył. Nie mogłem go stracić, jest dla mnie wszystkim. Tyle rzeczy chciałem z nim jeszcze zrobić.

- Minho daj mi się nim zająć, zaraz będzie karetka, nie martw się - poczułem ręce Felixa na swoich ramionach. Nie chciałem puszczać Hana, ale wiedziałem, że mogę mu jedynie bardziej zaszkodzić w stanie w jakim byłem, niż mu pomóc. Postanowiłem, że zajmę się tym potworem, przez którego mój ukochany mógł umrzeć.

- Zadowola jesteś z siebie?! Przez ciebie może umrzeć, zdajesz sobie z tego sprawę szmato? Zgnijesz w więzieniu, osobiście zadbam, żebyś wolała się powiesić na własnych kudłach, niż żyć w pierdlu do jakiego trafisz, rozumiesz - nie panowałem nad tym co mówię, gdyby nie Jeongin, który trzymał mnie ze wszystkich sił, chyba ukręcił bym jej kark gołymi rękoma.

- Ale Lee, on nie jest ciebie wart - myślałem, że mnie rozniesie jak to powiedziała.

- A ty niby jesteś? Rzygam takimi śmieciami jak ty. Nigdy nie będziesz sięgać mu nawet do pięt - byłem już o włos od wyrwania się młodszemu i rozwaleniu jej tego parszywego ryja, ale w tym momencie przyjechała policja, karetka i samochód z naszym menadżerem, Changbinem i Chanem. Ratownicy odrazu podbiegli do wykrwawiającego się chłopaka, a policjanci zabrali tą laske od chłopaków i wsadzili ją do radiowozu. Na szczęście nie musiałem z nimi gadać bo robił to nasz menadżer.

- Wszystko będzie dobrze Lee, nie martw się, zabierają Hana do szpitala, my też zaraz tam pojedziemy, okej - Bangchan próbował mnie pocieszać, ale wciąż miałem przed oczami bladego, leżącego we własnej krwi Jisunga.

Gdy jechaliśmy już do szpitala trochę się uspokoiłem.

- I po co wam to było - zapytał zdenerwowany Changbin.

- Nikt nie pomyślał, że tak to się skończy, nie możemy się obwiniać, to wina tej dziewczyny i nikogo innego - odezwał się Yongbok, do którego właśnie byłem przytulony.

- Na szczęście nikt niczego nie nagrywał, bo mielibyśmy skandal stulecia - odezwał się nasz przełożony. Znowu ciśnienie mi skoczyło. Już miałem go zwyzywać, ale uprzedził mnie Chan.

- Jeśli przy takim wypadku, gdzie członek, tak naprawdę naszej rodziny, może umrzeć, a ty myślisz tylko o tym jaki z tego mógłby być skandal, sądzę, że na tym etapie zakończymy naszą wspólną pracę. Może się pan zatrzymać? A teraz wyjdź, wyśle ci później wszystkie dokumenty dotyczące twojego zwolnienia, a teraz przepraszam, musimy jechać do naszego przyjaciela - zatkało mnie, naprawdę mi zaimponował.

- Dziękuję - wyszeptałem do Chana, gdy tylko nasz, już były menadżer wyszedł z samochodu, a my ruszyliśmy dalej za karetką. Uśmiechnął się i pogłaskał mnie po kolanie, chciałem to odwzajemnić, ale stres tak silnie na mnie działał, że zamiast uśmiechem obdarowałem go jakimś dziwnym grymasem. Nie przeszkadzało mu to jakoś, zajął się Changbinem, któremu noga latała jak opętana, on i Han zawsze mieli silną więź. Uświadomiło mi to, że nie tylko ja się boję. Jeongin cicho płakał w rękaw Hyunjina gdy mu samemu też łzy spływały po policzkach. Seungmin tępo patrzył w podłogę, nie reagował na żadne dźwięki, a Felix bardzo mocno zaciskał dłoń na siedzeniu. Wszyscy byliśmy w rozsypce. Bez mojego Jisunga nie będziemy tymi samymi ludźmi, nie wiem czy psychicznie poradzę sobie jeśli go stracę. Starałem się nawet nie myśleć o tak czarnym scenariuszu, aż dreszcze i zimne poty mnie przechodziły.

Już chwilę później dotarliśmy pod szpital. Wszyscy wypadliśmy z auta jak poparzeni. Ruszyliśmy zaraz za ratownikami, którzy prowadzili Hana, ale zostaliśmy zatrzymani gdy wjechali na jakąś salę, przez lekarzy.

- Narazie nie mogą państwo wejść na salę, są w ogóle państwo upoważnieni, bym przekazała informacje o stanie zdrowia pacjenta - odezwała się lekarka.

- Tak jesteśmy, tu jest potwierdzenie, bardzo prosimy, byśmy byli informowani na bieżąco - Bangchan podał jej jakiś świstek.

- Oczywiście, ale na ten moment prosiłabym żebyście poczekali tu w poczekalni, natychmiast zajmiemy się pacjentem - zapowiedziała i weszła na salę, którą zaraz zamknęła. Usiedliśmy na miejsca. Każdy z nas próbował się jakoś nawzajem pocieszać. Changbin trzymał Felixa za rękę, Jeongin tulił się do Seungmina, Hyunjin nawet nie był w stanie wysiedzieć i krążył po korytarzu, a Chan ciągle głaskał mnie po plecach, widziałem, że niesamowicie mocno przeżywał całą sytuację, ale mimo to starał się zachować zimną krew.

Minęło jakieś pół godziny, a ja czułem się jakbym siedział na tym krześle już dobre kilka godzin. Przez cały ten czas żaden z nas nawet słowem się nie odezwał. Wstałem, z nadzieją, że wyciągnę jakieś informacje od pielęgniarki, ale akurat z sali wyszła pani doktor. Wszyscy zerwali się z krzeseł i czekali na jakiekolwiek informacje.

- Na spokojnie, pan Jisung stracił dużo krwi, na szczęście nie musieliśmy robić transfuzji. Zaszyliśmy jego ranę na głowie i ocuciliśmy. Jest przytomny, ale bardzo osłabiony. Jego stan jest stabilny. Zostawimy go w szpitalu na dwa lub trzy dni, by mieć go pod kontrolą i puścimy do domu. Jeśli chcą się państwo z nim zobaczyć, prosiłabym, żeby jednak zrobiła to jedna osoba, by nie przemęczać pacjenta. Jutro będzie w lepszym stanie na odwiedziny - gdy wypowiadała te słowa myślałem, że się rozpłaczę, kamień spadł mi z serca. Reszta też odetchnęła z ulgą.

- Hyung powinieneś iść, Jisungowi dobrze zrobi twoja obecność, my pójdziemy do niego jutro - powiedział Felix, na co tylko się uśmiechnąłem i wszedłem na salę. Było tam sporo łóżek, ale mało pacjentów, dzięki czemu niemal odrazu zauważyłem mojego chłopaka. Był biały jak ściana i miał popodłączane jakieś dziwne rurki. Usiadłem na krzesełku obok niego i złapałem go za rękę.

- Lee.. - wyszeptał cichutko.

- Spokojnie jestem przy tobie, już wszystko dobrze, za parę dni wrócimy do domu i spędzimy razem tyle czasu ile będziesz chciał i już przenigdy nie pozwolę, by ktoś cię tak skrzywdził, jasne - zamierzałem dotrzymać obietnicy choćbym miał przypłacić własnym życiem.

- Dziękuję - powiedział i zaraz zasnął. Dałem mu buziaka w czoło. Poszedłem potem powiedzieć chłopakom w jakim stanie jest Han i poinformowałem, że zostanę z nim w szpitalu, aż go nie wypiszą, nikt nie protestował.

- Przywiozę ci niedługo ubrania na zmianę i jedzenie, przez te parę dni będziemy na zmianę przyjeżdżać, żeby go nie zamęczyć, my już pójdziemy, muszę załatwić trochę formalności z przełożonymi na temat tej sytuacji, no i załatwić nam sporo wolnego - Chan jednak miał łeb na karku, zawsze wszystko umiał zaplanować.

- Dziękuję za wszystko, wam wszystkim dziękuję - powiedziałem i wtuliłem się w naszego lidera, dołączyła do nas też reszta. Jak dobrze, że najgorsze mamy za sobą.

I Will Never Leave You MinsungOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz