Prolog

107 7 1
                                    

    Cześć! Widzieliście kiedyś na mapie taki pewny kraj w samym środku Europy? Kiedy patrzysz na jej mapę, wzrok przyciąga  właśnie to państwo. No ale jak to "pewny kraj"? No wiecie, taki "pewny" najpotężniejszy, najsilniejszy, najpiękniejszy, najcudowniejszy, najlepszy kraj w świecie, w którym mieszka najmądrzejszy, najmocniejszy, najlepszy naród, który według mnie powinien rządzić całą Europą, a zwłaszcza wschodnią! Chyba już rozumiecie, o kim mówię?

    Tak, macie rację, mówię właśnie o Polsce czyli o... czyli o siebie! Tak, właśnie ja jestem Polską, no ale nie właśnie samą Polską, nie tym ogromnym terenem, nie. Jestem jej uosobieniem czyli krajem Countryhumans! Mieszkam w świecie krajów-ludzi, jest on jakby światem równoległym, ale do tego, jak tutaj mówią "Wielkiego Świata" czyli tego, w którym żyjecie Wy, też czasami, a raczej bardzo często chodzimy przez specjalny portal. Są to takie bramy, prowadzące do świata zwykłych ludzi, ale nie będziemy teraz mówić o tym wszystkim, a lepiej szybciutko opowiem o tym, jak w ogóle tu żyję i przejdziemy do ostatnich wydarzeń, właśnie o których chciałam opowiedzieć.

    Faktycznie mam teraz 37 lat. Z jednej strony, jak wiecie, urodziny mam 11 listopada 1918 roku, ale to jeśli chodzi o mnie w Wielkim Świecie. W Countryhumans wszystko jest inaczej, więc tutaj tak właściwie urodziłam się w 1985 roku zaraz po tym, jak zamiast PRL-u (mojego ojca, który urodził się 22 lipca 1952 r. w datę powstania PRL-u) pojawiła się Rzeczpospolita Polska (no czyli ja). To znaczy, że istnieję już 37 lat, ale ponieważ w Countryhumans wiek odlicza się trochę inaczej, teraz mam jakoś 20 ludzkich lat.

    Teraz, jako i zawsze od moich urodzin, mieszkam wraz ze swoją dosyć dużą rodziną w naszym dużym trzypiętrowym domu, więcej podobnym do małego zamku na ulicy Środkowoeuropejskiej. Nasz świat jest dość dużym, chociaż o wiele mniejszym od Wielkiego, ale i tak wszyscy kraje zwykle mieszkają w jego stolicy. Całe miasto jest podzielone oczywiście na ulicy i na każdej mieszka określona grupa krajów. Ja, jak już wiecie, należę do Europy Środkowej.

    Rodzina moja składuje się ze mnie, mojego taty PRL-u, mojego dziadka Rzeczypospolitej Obojga Narodów i mojej prababci Królestwa Polskiego. Ta ostatnia korzysta z największego szacunku i, na ile widzę, czuje się z tym jak najbardziej świetnie. Odliczać ile ma tak naprawdę lat każdy z nas nie będę, więc powiem tylko ile mamy ludzkich lat: tata ma jakoś 40, dziadek 50, a prababcia 65.

    Kiedy urodziłam się, wychowywali mnie wszyscy razem. Babcia uczyła mnie sztuce i różnym tam manierom (które mi w końcu do niczego i tak nie nadały się), dziadek ćwiczył mnie, więc już w 10 ludzkich lat mogłam świetnie jeździć konno i superowo walczyłam mieczem i szablą. Tata raczej nie robił nic specjalnego, no tylko że nauczył strzelać i różnej broni. Ale kochali mnie wszyscy tak samo, w dzieciństwie czułam na sobie bardzo dużo ich miłości, o wiele więcej, niż wszyscy inni kraje. Być może to przez to, że Polska miała bardzo ciężką przeszłość, dlatego moje przodkowie zdecydowali podarować mi takie słoneczne, szczęśliwe dzieciństwo. Prawda to czy nie, i tak jestem bardzo wdzięczna za to nim wszystkim!

    Co do naszego domu, to nim my oczywiście nie ograniczamy się. No przecież jesteśmy bogatymi szlachcicami, jak mówi dziadek! Dlatego on ma bardzo duży zamek, który dostał od Królestwa i swego ojca (Księstwa Litewskiego). Znajduje się 300 km od stolicy Countryhumans, w górach. Czasami wyjeżdżamy tam, by odpocząć od rutyny bycia w UE i pomieszkać w zamku jako w dawnych czasach. Także mój dziadek ma duży dom z dworem koło lasu. Na jego dworze mieszkają wszystkie 5 koni dziadka. Rezydencja owa znajduje się 10 km od naszego miasta, więc on przynajmniej 2 razy w tygodniu jeździ dotąd, by nakarmić koni i t.d. Mój tata też ma dom, ale już trochę mniejszy. Tam jeździmy nie tak często, jako na przykład do zamku, lecz przynajmniej 3 razy rocznie tam zaglądam.

    Nasz dom w stolicy jest naszą wspólną własnością, nie jest domem kogoś konkretnego z nas. "Ale skoro wszystkie wasze domy należą albo do Rzeczypospolitej albo do PRL-u, znaczy ty niczego nie masz?" - chyba chcecie teraz spytać. A ja odpowiem: ja swój własny majątek mam i jest on bardzo duży! A jest to mój własny dosyć duży podziemny parking, znajdujący się u nas pod chatą. W nim mam kilkanaście bardzo drogich, nowych samochodów na wszelką okazję! Jeden do wyjazdu w góry, drugi do wyjazdu nad morze, trzeci do różnych innych podróży, czwarty do wyjazdu w las, piąty, aby po prostu jeździć po stolicy, szósty, aby dojechać do pracy, siódmy, czyli najdroższy, na jakąś okazję, gdy trzeba wyglądać spoko i pokazać, że Polska ma pieniądze, ósmy do świąt narodowych, bo jest na nim biały orzeł i w ogóle cały pomalowany i udekorowany jest w patriotycznym klimacie, dziewiąty do spotkań międzynarodowych, dziesiąty... Dobra nie będę wszystkiego wymieniać, i tak już zrozumieliście chyba!

    No i więc oto tak żyjemy! Naszymi sąsiadami na Środkowoeuropejskiej są po prawej Niemcy (jak bez nich), po lewej Letwini (kochana siostro!), a po drugiej stronie ulicy Węgry. Nasze miasto znajduje się w górach The Grand Mountains (po polsku mówimy na nich Wielkie Góry, a raczej po prostu Wielkie). Środkowoeuropejska znajduje się na wzgórze, więc na paralelnej ulicy, czyli wyżej od nas jest ul. Skandynawska, a niżej Południowoeuropejska, tam mieszkają tacy kraje, jako na przykład Włochy, Hiszpania, Grecja.

    Na pierwszy rzut oka życie w świecie Countryhumans, a szczególnie moje można nazwać prawdziwą bajką. No bo przecież mam wspaniałą rodzinę, gdzie mnie naprawdę bardzo kochają, pomagają i wspierają, mam cudownego dziadka, w Wielkim Świecie to zdarza się nie bardzo często, mam kupę kasy, kilkanaście drogich wozów z kierownicami ze złota, a jedna moja pomada kosztuje jako dobry telefon. W dodatku moja rodzina ma ogromny majątek, nie każda rodzina Countryhumans ma aż taki duży, a szczerze mówiąc, w ogóle tylko niektórzy z niektórych taki posiadają, jesteśmy jednymi z najbogatszych. Lecz mojemu życiu jest bardzo daleko do bycia bajką, a jeśli nią i tak jest, to jest to raczej nie bajka, a film akcji.

    To wszystko przez wojnę - wojnę, która prześladuje mnie jako państwo od samego mego powstania i mnie jako osobę od samych mych urodzin - wojnę, dla której urodziłam się - wojnę mojego życia!

    To wszystko przez wojnę - wojnę, która prześladuje mnie jako państwo od samego mego powstania i mnie jako osobę od samych mych urodzin - wojnę, dla której urodziłam się - wojnę mojego życia!

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

_________________________________

To już koniec prologu! Mam nadzieję, że spodobało się i was on zaciekawił! :) Już jestem w trakcie pisania pierwszego rozdziału, więc nie za długo powinien wlecieć!

Bardzo przepraszam za błędy! :(

♡♡♡

~ 𝕷𝖊𝖈𝖍𝖔𝖘†𝖆𝖜𝖆

Wieczna wojna Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz