rozdział 3 | I tak będzie zawsze

32 3 0
                                    


      Minęło 4 miesięcy od tamtego spotkania, po którym natrafiłam się na Rosję w tamtym przeklętym zaułku. W ten czas oczywiście on razem ze swoim rządem zdążyli zrobić dużo złego, nie raz jeszcze opowiadali o mnie wszystkie te paskudne kłamstwa, ale jakoś tym już wcale nie przejmowałam się. Bo zrozumiałam oto co: skoro on jest taką świnią, to całkowicie nie znaczy, że trzeba stawać się taką samą świnią i chrząkać mu w odpowiedzi! Mnie obrażał tylko słowem, bo fizycznie zrobić mi niczego nie mógł. Bał się NATO i mojego wojska, które wzmacniało się wielkimi krokami. W przeciwieństwie do Ukrainy. Ją on bił z całej siły i nawet potrafił już zabrać część jej terenów. Cały świat był w szoku po tej wiadomości, lecz tylko nie mój dziadek. On jakoś w ogóle nie zdziwił się tego. Zawsze spodziewał się tego od Rosji, wiedział już dawno, że kiedyś to na pewno zdarzy się, Rosjanie tego tak po prostu nie zostawią.
      A więc po dniu, gdy terytorium Rosji zwiększył się jeszcze o 4 obwody, mój rząd nie mógł nawet patrzeć w stronę Moskwy, a aktualnej mapy nie akceptował. Nikt poza Rosją i jego "przyjaciółmi" nie akceptował tej mapy. Najwięcej to nie podobało się mi. Rusek zawsze mówił, że nikt nie ma prawa odbierać innemu kraju tereny, nawet jeśli etnicznie i historycznie jest to jego terytorium. Tymczasem on właśnie tym zajmuje się. To nawiewa tylko jedną myśl: skoro tak może jeden kraj, ja też tak mogę! A może mi Wołyń i Galicję do siebie wrócić? Niezła to idea, dziadek mój na przykład popiera!
    A więc, jak już powiedziałam mój rząd nie znosi teraz Rosjan. Chociaż ogólnie to nigdy ich nie znosił. Nie znosi ich głównie dlatego że ich nie znoszę ja. Są okropni. Ale mówię oczywiście nie o narodzie, lecz tylko o jego rządzie i tych głupich ruskich nacjonalistach, którym ten sam rząd propagandą zaśmiecił cały mózg, więc zamiast tego dosyć ważnego organu teraz mają nowoczesną wersję swastyki literę "Z".
      I teraz nie mogę dopuścić, żeby ktoś z podobnych świń w jakikolwiek sposób potrafił przestąpić moją granicę i po jakiejś cholery trafić na Świętą Ziemię Polską, jak naszą ziemię nazywa mój dziadek. Nikt oprócz tych Rosjan i Białorusi, co mają polskie pochodzenie i czyich etniczną Ojczyzną jestem, nie dosta się do mnie! Niech se w swoim kraju siedzą! A więc na granicy z Białorusią wybudowałam ogrodzenie i zamierzam zrobić takie same na granicy z Królewcem. Rozumiem oczywiście, że za bardzo z zatrzymaniem nielegalnych imigrantów nie pomaga, ale to lepiej niż nic. A co do Królewca, to dziadek mówi, że z tym ogrodzeniem póki co nie warto spieszyć, bo... Po co mi ogradzać się od swojego terenu? No tak, cóż tu ukrywać, mam wielkie plany na ten "Kaliningrad"!
      To, co myśli i czuje do jakiegoś innego kraju kraj z świata Countryhumans, ma bardzo duży wpływ na to, jaką politykę prowadzi w jego stosunku jego rząd. Teraz jak nigdy wcześniej czuję jakąś niezwykłą niesympatię do Rosji, dlatego mój rząd prowadzi coraz bardziej antyrosyjską politykę. Ktoś z moich przyjaciół mówi, że nie powinnam aż tak bardzo go nie lubić, ale nikt mnie za to nie krytykuje, bo wszyscy rozumieją, że mam na to przyczyny i są bardzo duże.

                            ***
      To był październik. W ten dzień znowu musiałam iść na spotkanie, ale tym razem go naznaczył NATO i odbyć się musiało w jego biurze. Godziną spotkania była piąta wieczorem, więc kiedy ono skończyło się i ja wyszłam z biura, było już ciemno. Na nim niczego takiego specjalnego i niezwyczajnego nie omawialiśmy – znowu Ukraina, znowu Rosja, znowu wojna, znowu "Szanowni Państwo! Jesteśmy na przedziale Trzeciej wojny światowej!" po angielsku z ust NATO. Tak, dzisiaj na spotkaniach zazwyczaj rozmawialiśmy o niej, bo mieliśmy już o wiele więcej informacji, niż wiosną, ale jej i tak nie wystarczyło. Dobrej korzystnej informacji zawsze braknie.
      Kiedy wyszłam z biura, na placu przed budynkiem znajdowało się jeszcze sporo krajów. Ktoś z twarzem, nie mającym żadnym emocji, szedł do swojego samochodu, by jak najszybciej zmyć się do domu. Ktoś wciąż mówił o czymś z NATO, który też wyszedł na zewnątrz, ktoś rozmawiał z kimś przez telefon. Ale najwięcej przykuła moją uwagę pewna grupką krajów. To byli Hiszpania, Portugalia, Egipt, Ekwador, Australia i Chile. Oni śmieli się i rozmawiali ze sobą o niczym – po prostu o tym, że dzisiaj była świetna pogoda, że ktoś z nich widział dzisiaj szopa i o tym, że dzisiaj wieczorem wszyscy razem pójdą do kina, a potem do restauracji. Jezu, jak ja im zazdroszczę! Mogą po prostu żyć i cieszyć się życiem! W tej wojnie nie biorą jakiegoś specjalnego udziału i właśnie dlatego są szczęśliwi! Tak, też mają sporo problem, ale nie przejmują się nimi tak, jak my. Po prostu spokojnie poszukują rozwiązania i dają radę szybko wszystko naprawić. A oto ja tego nie mam! Zostałam wciągnięta w tą wojnę. Nie sama zrobiłam to, to zrobili głównie Ameryka, UE, mój oszalały rząd i ten fakt, że ta wojna jest u mnie pod bokiem, Ukraina jest moim sąsiadem. Ale skąd mam tę płonącą chęć zabrać sobie Wołyń, Galicję, jeszcze jakiś terenek z Zachodniej Ukrainy, Królewiec, przejąć kontrolę nad Kijowem? Czemu kontynuuję wtrącać się do wojny już że swojej chęci? Może dlatego, że jestem polskim wojownikiem, u którego walka jest w krwi i czyja ręka pragnie trzymać szablę? Tak, ja jestem husarzem! Jestem skrzydlatym polskich husarzem, jestem jako mój dziadek! Jeśli mój tata nie miał w swej krwi już tej husarskiej dumy i mocy, to moją misją chyba jest znowu wyprowadzić mój naród na jego drogę – na drogę zwycięzców i władców! O takich nieobliczalnych krajach jako ja mówią, że mają kulę w głowie. Cóż, to ja wtedy mam cały łańcuch i karabin jeszcze w dodatku!
      Skierowałam się do swojego samochodu. Wsiadłam do niego położyłam ręce na kierownicę i opuściłam na nie głowę. Głęboko westchnęłam. Ile jeszcze to będzie trwać, ile jeszcze będę zmuszona to znosić? Powoli zaczynało padać. Byłam wymęczona. Chciałam po prostu zostawić to wszystko, zamienić się w orła i odlecieć tak daleko, żeby nikt mnie nie znalazł. Ah, tak, zapomniałam powiedzieć, każdy kraj może zamieniać się w jakieś zwierzę. Ja, mój dziadek i prababcia zamieniamy się w białego orła, tata – w wilka. Jest jedynym członkiem polskiej rodziny, który nie zamienia się w orła. Jest wilkiem tylko dlatego, że podczas niewoli nasz biały orzeł był skrępowany, więc wyswobodzić go mógł tylko wilk.
      Uruchomiłam auto i popędziła do domu. Kiedy dotarłam do naszej bramy, wyszłam z samochodu, żeby ją otworzyć i wjechać na podwórko. Nagle usłyszałam jakiś szelest. Rozejrzałam się wokół i spostrzegłam jakiś ruch w krzakach. Kto to miał jeszcze być? Była siódma wieczorem, na zewnątrz było zimno i padało, kto tam oszwędza się jeszcze?
      – Eeej? – wypowiedziałam ja. – Kto to jest? – mówiłam po polsku i mnie nie obchodziło to, kim ten ktoś jest i czy mnie zrozumie.
      Wtedy ten ktoś zaczął powoli wychodzić z krzaków i ja zobaczyłam przed sobą jakąś ciemną, dosyć wysoką i chudą postać ze świecącymi w ciemności niebieskimi oczami. Stał tak, żeby światło latarni nie mogło go oświecić.
      – Wyjdź i pokaż się! Nie widzę twej twarzy, kim jesteś? – surowo powiedziałam ja.
      – Nie mów, że ty nie masz zdania, kto teraz przed tobą stoi, przecież jesteś orłem, musisz mieć dobry wzrok! Ah, no tak, oczywiście, przecież w ciemności może widzieć tylko twój tata, ty nie!
      W ciemności błysnął diabelski uśmiech, a ten brzydki wschodniosłowiański akcent natychmiast zdradził go ryj.
      – Jak... Jakiej cholery ty robisz na naszej ulicy?! Czy wejście do Europy nie jest ci zabronione?
      – Zabronione ono oczywiście jest... – dalej zaczął mówić po rusku i wystąpił z mroku. – Ale przecież zasad potrzebujemy, żeby ich łamać!
      – Przysięgam na honor Rzeczypospolitej, jeśli ty natychmiast nie usuniesz swój brzydki biało-niebiesko-czerwony tyłek z naszej ulicy, razem z RON'em organizujemy ci 1607, pamiętasz jak fajnie było? – teraz uśmiechnęłam się ja, a oto jego uśmieszek zniknął. – Po co tu przyszedłeś?
      – Bo... – zaczął wątpić w swoich siłach. Z tym 1607 rokiem chodziło mi o tym, że za przewodem mojego dziadka razem z NATO możemy tak uderzyć mu wprost w Kreml, że za mało mu nie będzie. – Chciałem tylko spytać...
      – O co ty mnie pytać jeszcze chcesz, Raszko? – nienawidzi, gdy ktoś go tak nazywa, więc zdecydowałam zwrócić się do niego właśnie tak.
      – O to, że... – w jego oczach błysnęła złość. O nie! Ktoś obraził maleńkiego Rosję, bo nazwał go "Raszką"! – Czemu ty tak robisz?
      – Jak "tak"?
      – Czemu ty mnie tak nienawidzisz? – chodziło mu o aktualnej antyrosyjskiej polityce mojego rządu.
      – Czemu JA cię tak nienawidzę? – nie, no ja oczywiście wiedziałam, że jest tępym idiotą, ale żeby na tyle! Dobra, wtedy w trzy minuty przypomniałam mu wszystkie go paskudne dzieje wobec mnie włącznie z tym filmem i przezwiskiem "Hiena Europy". Wymamrotałam to już po rosyjsku, bo po polsku ten dupek nie zrozumiałby.
      – Ale przecież ty na to... w skrócie no...tak naprawdę to... Zasłużyłaś!
      – To ja zasłużyłam?! – nagle mi pokazało się, że moje kły niby stały się trochę większymi, ale w tym momencie mnie to jakoś nie obchodziło. Może to nawet nieźle, bo staję się podobna do taty i dziadka.
      Skoro mowa zaszła o tych wszystkich kłach, dodam, że ich posiada każdy potężny kraj. Im kraj jest silniejszy i potężniejszy, tym większe i bardziej ostre ma kły. Ale kły mogą być ładnymi, a mogą strasznymi. Urodę kłom nadaje honor państwa. Dlatego właśnie RON posiada ostre ładne, białe jako śnieg kły, które są nocnym koszmarem wszyztkich wrogów i na widok których im kolana trzasną się.
      – Polski naród zawsze cierpiał, tyle razy już jestem we krwi skąpana, moje rany są już takie głębokie, że nigdy już nie znikną, a jak nawet staną się mniejsze, blizny pozostaną się bardzo duże! Ty mówisz, że to ty jesteś taki biedny, wymęczony, przez wszystkich dręczony i porzucony, przez wszystkich wyśmiewany i znienawidzony, ale... Co ty zrobiłeś, żebyśmy mogli cię lubić? Mówisz, że zawsze w historii wokół ciebie toczono wojen, w których ginął twój naród, ale kto jest winą temu? Wszyscy mówią o tym, jak źle było tobie podczas Drugiej wojny światowej, ale nikt nie wie, że mi było dwa razy gorzej!
      – Ale po co mnie w 1605 atakowałaś sama? – nie wiem jakim cudem mnie zrozumiał, bo mówiłam, a raczej krzyczałam po polsku, którego on jak wiecie nie znał.
      – Aha, czyli ty masz prawo atakować mnie, a ja nie? – roześmiałam się. – Ty sam słyszysz co mówisz? A więc nie pytaj więcej, czemu tak robię! Bo to jest wojna, i tak wyszło, że zawsze jesteśmy wrogami. Nie pamiętam już, kiedy staliśmy po tej samej stronie w konfliktach, zawsze stajemy po różnych. Tak było, jest i będzie zawsze! Szkoda to przyznać, ale chyba nie istnieje żadnej polsko-rosyjskiej przyjaźni, chociaż ja chciałabym, żeby była! Ja nie chcę toczyć wojny z nikim ze Słowian, bo powinniśmy być braćmi! Ale... Chyba to jest los... I tak będzie zawsze!
      Skończywszy swoją gawędę takimi oto słowami, mocno pchnęłam Rosję, aż upadł na ziemię i mocno uderzył się, i ruszyłam do domu.
      Kiedy otworzyłam drzwi, przede mną stał dziadek. Weszłam do świetlicy i zamknęłam za sobą drzwi. Chwilę patrzyliśmy sobie w oczy, a potem głośnie i z całą złością, którą teraz miałam, wypowiedziałam:
      – Nienawidzę go!
      – Wiem, – cicho odpowiedział Rzeczpospolita i wymownie na mnie spojrzał.
      – Nienawidzę, nienawidzę, nienawidzę! – krzyczałam ja. – Nienawidzę cały ruski naród! Wszystkich Rosjan nienawidzę, wszystkich bez wyjątku! Chociaż nie, wśród narodu są jeszcze dobrzy... A ten Rusek jest po prostu... po prostu... Zabiję go!
      – Hm, no to teraz już nie będziesz wątpić w tym, że... Polsko, co z twoimi oczami? – nagle dziadek położył swoją rękę na moją brodę i spojrzał mi wprost w oczy.
      – Co z nimi?
      – One są... chociaż nie, nie powiem! Sama na to zobacz!
      Nagle zza jego pleców pojawił się mój tata i podał mi lusterko. Wzięłam go i ujrzałam w nim odbicie swoich oczu. Były krwistoczerwone.
      Spojrzałam na PRL'a i RON'a. Oboje z dumą patrzyli na mnie.
      – No witaj wilczku mój kochany! – z miłością powiedział tata i jego oczy też zrobiły się czerwone, a kły stały się wilczymi. – Jesteś znaczy jako ja wilkiem.
      – Ale przecież zawsze byłam orłem! – z zaskoczeniem powiedziałam. Nie mogłam uwierzyć, że wilk został moim zwierzęciem, jak kiedyś mojemu tacie.
      – No bo... Ja jestem wilkiem!
      – A ja orłem! – dodał dziadek.
      – A ja?
      – A ty... – powiedział tata i chwilę pomyślał. – Wilk to siła, wilk to moc, wierność i odwaga. Właśnie dlatego, że zostałem wilkiem, potrafiłem pokonać Rosjan i Niemców i teraz jesteśmy niepodlegli.
      – A orzeł to honor, patriotyzm, dusza, walka, czystość umysłu, – dodał RON.
      – Obydwa zwierzęcia posiadają ogromną siłę, – przemówił tata.
      – A teraz wyobraź sobie jaką siłę masz ty, skoro... – dziadek spojrzał na mnie oczami orła, – skoro jesteś naszym połączeniem!

__________________________________

To jest już koniec tej opowieści! Wiem, że ma tylko 3 rozdziały, ale o tym właśnie mi chodziło, żeby nie pisać za długiej historii. Tą opowieść można nazwać długim One Shot'em, składającym się z trzech części. Celem jego było pokazać, jak to jest okropie, że dwa braterskie narody toczą między sobą wojnę, w formie Countryhumans. Teraz mam na myśli napisać jeszcze taki oto bonus, więc być może potem wleci. Dziękuję za przeczytanie całej opowieści i miłego dnia! ♡

 Dziękuję za przeczytanie całej opowieści i miłego dnia! ♡

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Wieczna wojna Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz