Rozdział IV

78 8 1
                                    

Przed oczami Gabriela ukazał się malowniczy krajobraz. Pojedyncze wysokie drzewo o grubym pniu i rozłożystej koronie z liści rosło na szczycie wielkiego wzgórza. Mężczyzna usiadł pod drzewem a Nathalie położyła mu głowę na kolanach. Oboje skupili się na gwiaździstym niebie.
-Piękna dzisiaj noc. - stwierdził.
-Prawda. - przyznała kobieta. Siedzieli przez chwilę w milczeniu spoglądając ku górze. Nagle mężczyzna przerwał to milczenie.
-Cieszę się, że mnie tutaj zabrałaś. - wyznał. Lecz gdy spojrzał na kobietę ona leżała z zamkniętymi oczami i tylko klatka piersiowa delikatnie unosiła się i opadała na dół - wreszcie zasnęła. Gabriel uśmiechnął się sam do siebie. Wbrew pozorom taki widok go rozczulił. Wziął kobietę na barana i ruszył z powrotem w kierunku domu. Całą drogą czuł jej policzek na swojej głowie oraz jej delikatne dłonie oplecione wokół jego szyi. Idąc jedna myśl nie dawała mu spokoju - to co powiedziała mu wcześniej Nathalie.
-Ona rzeczywiście mnie kocha czy powiedziała tak tylko będąc nietrzeźwa... ? - Postanowił to sprawdzić.

Nazajutrz Nathalie obudziła się w stanie krytycznym w swoim łóżku z potwornym bólem głowy, posiniaczona i w rozpuszczonych włosach, powykręcanymi w każdym kierunku. Teraz bardziej przypominały siano niż jakąkolwiek fryzurę.
-Ał... - wyjąkała, łapiąc się za czoło. Czuła jak cała głowa jej pulsuje. Chciała wstać, ale się zachwiała i znów upadła na łóżko. Rozejrzała się po pomieszczeniu - wszędzie butelki po alkoholu.
-Nieźle wczoraj poszalałam... - pomyślała z wyraźną pogardą dla samej siebie.
Do środka wszedł Gabriel. Od samego początku był dla niej podejrzanie miły, a nawet się uśmiechał.
-O co Ci chodzi? Czemu się tak uśmiechasz? - spytała. Jej wcale nie było do śmiechu.
-Po prostu Twoje zachowanie wczoraj...
-Wiem. Było nieodpowiedzialne. Przepraszam. Zachowałam się jak rozpuszczona idiotyczna nastolatka. - kobieta spuściła wzrok.
-Nie przejmuj się. Każdy ma gorszy dzień. Teraz może idź weź sobie długi prysznic, żeby się odprężyć.
-Tak. Chyba masz rację. Może prysznic mi coś da... strasznie boli mnie lewe ramię... chyba źle spałam... - mruknęła. Ale nagle poczuła na swoim bolącym ramieniu męską dłoń Gabriela. Jego silny uścisk naprężał się i rozprężał. Zaczął jej rozmasowywać mięśnie. Kobieta na całych plecach miała gęsią skórę.
-Jesteś strasznie spięta. - stwierdził. - Zrelaksuj się. Bądź taka wyluzowana jak wczoraj.
-Gabriel, proszę, wystarczy. Wiem do czego to zmierza. - powiedziała poważnie, po czym wstała i udała się do łazienki.

Kiedy z niej wyszła, wcale nie wyglądała lepiej. Ubrała byle co, włosy spięta byle jak, nie zrobiła sobie makijażu, a oczy miała podpuchnięte. Siedziała na łóżku, kiedy szef od nowa zawitał w jej pokoju.
-Idziesz na śniadanie? - spytał łagodnie.
-Wyglądam jak gówno. Z resztą też się tak czuję. Lepiej sobie dziś odpuszczę.
-No chodź. - zachęcał ją. - Zrobię Ci tosty.
Wreszcie uległa i wolnym, chwiejnym krokiem, trzymając się barierki zeszła na dół.
-Głupi alkohol... I po co ja tyle piłam? I co on taki miły się zrobił? Pewnie coś przeskrobałam... najgorsze, że ja nic nie pamiętam z tego co się wczoraj wydarzyło... w dodatku wyglądam jak siedem nieszczęść w jednej osobie... nie wspomnę już o moich podpuchniętych oczach... I skąd do licha ja mam tego siniaka na czole?! Choć na nogach i rękach też mam przecież kilka... ehh... kretynka z Ciebie Nathalie, zwykła, prymitywna kretynka...
Usiadła bez większych chęci na krześle w kuchni kładąc ręce na blacie a głowę na rękach. Leżąc tak na stole przyglądała się smażącemu tosty Gabrielowi.
-Ał... - syknęła znów łapiąc się za czoło. Gabriel odwrócił się w jej kierunku.
-Wszystko okej?
-Nic nie jest okej... - jęknęła. - W dodatku zaraz mi głowę rozniesie. Mężczyzna był przygotowany na taką sytuację aż za dobrze. Wyjął z szafki jakieś leki przeciwbólowe i postawił je obok ledwo żywej asystentki. Potem pożył jej na czole swoją dłoń.
-Hm... jesteś rozpalona... - mruknął. - Boli Cię coś jeszcze?
-Wszytkie mięśnie.
-Zjesz śniadanie i idziesz się położyć.
-Przecież już leżę.
-Nathalie, stół się nie liczy.
-A moja praca?
-Przecież dziś sobota.
-A no tak... straciłam poczucie czasu. - stwierdziła bezemocjonalnie.
Nagle do kuchni wszedł Adrien w towarzystwie swojej przyjaciółki Marinette. Gabriel gwałtownie się odwrócił i zmierzył syna piorunującym spojrzeniem.
-Adrien, co to ma znaczyć? - spytał groźnie.
-Przecież Nathalie powiedziała, że mogę dzisiaj zaprosić Marinette.
Szef powoli skierował swój wzrok na ledwo żywą asystentkę, która leżała teraz z wielkimi oczami, bo nic z tego nie pamiętała. Była tak samo zaskoczona jak i Gabriel.

"O Jeden Za Dużo" (Miraculous Gabenath)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz