~Cassie~
Sobota. Pieprzony 10 września. Wolałabym żeby ten dzień został wykreślony z mojego życia. Ale od początku.
Wstałam o godzinie 13. Typowo jak dla mnie w weekend. Musiałam odespać ten tydzień, który był zdecydowanie jednym z gorszych w moim życiu. Zeszłam na dół do kuchni żeby zrobić sobie śniadanie. Klasycznie czekoladowe płatki z mlekiem bez laktozy. I poszłam do salonu włączyć telewizje. Była to tak naprawdę moja typowa sobotnia rutyna. Cały dzień leżeć przed telewizorem, jedynie wstawać żeby zrobić sobie coś do jedzenia. I to tak w każdą sobotę chyba, że mama chciała gdzieś iść ze mną i Mią. Tym razem tez było inaczej tyle, że to tata nas zabierał.
Weszłam do salonu i zobaczyłam Mię, która zajęła mi telewizje. Usiadłam na szarym narożniku wpatrując się w ekran. Zobaczyłam, że leci druga część Spidermana z Tomem Hollandem więc byłam zadowolona. Kochałam Spidermana, ale jeszcze bardziej Toma Hollanda. Miałam ustawionego go nawet na tapetę w telefonie kiedy jest w stroju Spidermana tylko głowę ma odkryta i się uśmiecha. Dajcie mi takiego chłopa. Żartuje.
I kiedy oglądałam tak w spokoju film wraz z młodsza siostra ktoś musiał zakłócić ten spokój. Spojrzałam na telefon, ponieważ przyszło mi powiadomienie. Weszłam w wiadomość. Tata napisał, że będzie po nas o 15. Co zepsuło mi humor. Nie chciało mi się nigdzie iść, a tym bardziej z nim. Lecz z drugiej strony ta mała dziewczynka, która obok mnie siedzi tak cieszy się gdy może spędzić czas z tatą. Tak to bym się jakoś wykręciła z tego spotkania, ale dla niej pójdę. Dlatego powiedziałam jej żeby poszła się szykować, bo było już po 14, a obydwie siedziałyśmy jeszcze w piżamach. Sama więc tez wstałam żeby pójść do pokoju. Po drodze widziałam mamę i powiedziałam, że ojciec zabiera nas o 15. Skrzywiła się tylko i zaczęła mówić coś pod nosem, że dziwi się, ze dotrzymał danego słowa. Nie wnikałam. Zaczęłam szukać jakichś ciuchów, które byłyby wyprasowane. Na dworze było dzisiaj ciepło tylko lekko wiatr zawiewał. Dlatego założyłam beżowe spodnie cargo i do tego biały top, który na prawej piersi miał wyszyta małą róże. Wzięłam moją ulubioną materiałową beżową torbę z napisem „Do i look like i care?". Zawsze ja wszędzie brałam. Wszystko się tam mieściło. Wrzuciłam do niej telefon, portfel, bluzę swoją jak i Mii, bo nie wiedziałam jak długo będziemy tam siedzieć i czy może potem pojedziemy jeszcze do mieszkania taty. Malować się nie zamierzałam, a moje długie blond włosy związałam w niechlujnego koka. W tym momencie przyszła wiadomość, że tata czeka już pod domem, więc zgarnęłam siostrę po drodze.
Jazda minęła bardzo szybko. Tak naprawdę za dużo z tatą nie rozmawiałam za to on wypytywał o różne rzeczy Mię, której buzia nawet na chwile się nie zamykała. Nasza ulubiona pizzeria była niedaleko więc często chodziliśmy tam nawet na nogach.
Usiedliśmy przy stoliku, które znajdowało się przy oknie. Ja jak zwykle zamówiłam pepperoni i lemoniadę. Kiedy bardzo miły (i przystojny) kelner odebrał zamówienie to tata zapytał się mnie:
-A ty Cassie?-popatrzyłam się na niego i zmarszczyłam brwi, bo zamyśliłam się. Chyba to zauważył, bo od razu dodał.- Jakie masz plany na przyszły tydzień? W szkole już zaczęli cisnąć?
-W szkole jest okej tylko dużo zadają.
Kiedy tata zauważył, że nic więcej nie powiem uznał, że pociągnie temat.
-A co będziesz robić po szkole? Spotykać się z koleżankami? Może z chłopakiem?
-Nie mam chłopka. A poza tym od poniedziałku do piątku pracuje po szkole.
-Nie wiedziałem, że masz prace.
-Bo nie pytałeś. A poza tym zaczynam dopiero od tego poniedziałku.

CZYTASZ
Renegades
Teen FictionAlan Jefferson uważa, że nie wyróżnia się z tłumu i jest jak wszyscy inni. Odkąd rok temu zmarł jego najlepszy przyjaciel, wszystko się zawaliło. Czuł pustkę i wpadł w nałóg, zawalając szkołę. Nie chciał od nikogo pomocy, a tym bardziej rozmawiać o...