Prolog

28 2 0
                                    


9 października 2019
Postanowiłam się przejść z moją 8 letnią siostrą Lily na plac zabaw. Lily kochała place zabaw, a ja kochałam chodzić tam z nią.
Dziewczynka była drobniutką blondynką, miała zielone oczy i piegi na twarzy. Była wyjątkową dziewczynką bo chyba nigdy nie widziałam takiej pięknej małej dziewczynki.
Zanim zdążyłyśmy z blond włosą dojść na plac zabaw coś się wydarzyło.
Przed nami upadła dość mocno na rowerze dziewczyna. Była mniej więcej mojego wieku, no może o rok młodsza bo wyglądała dość młodziej niż ja. Miała śliczne brązowe włosy, zadbane do tego. Miała piękne lściące niebieske oczy i długie czarne rzęsy. Była bardzo śliczna (lecz nie śliczniejsza niż moja siostra).
Dziewczyna mocno płakała i chyba jej się coś stało.
- Wszystko dobrze? Zadzwonić może po mojego chłopaka albo karetkę? Jak masz na imię bo chciałabym ci pomóc ale kompletnie nie wiem jak wtedy się do ciebie zwracać, a jako pani albo dziewczyno raczej nie jest stosowne - powiedzialam odrazu do szatynki. Moja siostra na wszystko patrzyła przerażona i nie wiedziała jak zareagować, ale stała twardo nie pokazując żadnej emocji.
- Hej, dzięki że chcesz mi pomóc i możesz zadzwonić po swojego chłopaka, nie chce byś marnowała pieniędzy na ten numer i mam na imię Ashley, a ty? - odpowiedziała mi wręcz zapłakana dziewczyna.
- Mam na imie Destiny a ta dziewczynka obok mnie to moja siostra, nazywa się Lily, miło nam cię poznać i już dzwonie po niego. - odparłam.
Lily ciągle trwale stała mimo tego że widać po niej że chciało jej się płakać bo wszystko ją to przytłaczało.
Zadzwoniłam do Blake'a. Chłopak mieszkał blisko wypadku więc szybko tutaj dotarł.
Blake Hoover był szatynem z piwnymi oczami, gdyby sie mu przyjrzało widać że ma gdzie nie gdzie troche piegów. Był bardzo umięśniony i atrakcyjny.
- Co się stało? - zapytał chłopak.
- Ashley złamała nogę i musisz nam pomóc. Gdzie mieszkasz? - zagadnęłam szatynke.
- Dosłownie tutaj za rogiem. - odparła zapłakana Ashley.
- Jestem Blake, miło mi cię poznać Ashley. - podszedł do niej chłopak po czym wziął ją na ręce - Kwiatuszku weź jej rower i pomożemy jej odprowadzić ją do mieszkania i poinformujemy o tym Ashley rodziców. A po drodze poznam się z tobą - zaśmiał sie szatyn.
Kazałam Lily zostać na miejscu i powiedziałam aby nie rozmawiała z nikim kogo nie zna. Wzięłam rower Ashley i szłam tam gdzie dziewczyna wyznaczyła byśmy poszli. Gdy byliśmy przy jej klatce Blake i Ashley zaczęli się z czegoś śmiać, a ja nie wiedziałam z czego.
- Zostań tutaj, rowery w tej ulicy zostawia się na dworze. - powiedziała udając płacz Ashley. Mruknęłam jej zwykłe "okej" i stałam przed klatką z rozwalonym rowerem jak jakaś idiotka.
Nie pojawiali się aż 15 minut ale nie mogłam nic powiedzieć bo przecież Ashley złamała noge, a dokładniej ona tak uważała.
Lecz gdy oni byli w jej mieszkaniu coś we mnie zamarło. Usłyszałam właśnie krzyk Lily. Uświadomiłam sobie że zostawiłam ją samą. Ośmiolatke bez nikogo zostawiłam samą na ulicy. Puściłam ten jebany rower i odrazu pobiegłam tam gdzie zostawiłam blond włosą. Gdy dotarłam na miejsce myślałam że się zabije.
- LILY!? GDZIE JESTEŚ?! - krzyknęłam.
Zaczęłam bardzo mocno płakać bo dziewczynki nigdzie nie było. Spojrzałam w dół chodnika i mu sie przyjrzałam.
Były tam ślady krwi.
Lily została zaatakowana i porwana. Zadzwoniłam do Blake'a który dalej był z Ashley w jej mieszkaniu.
Po pięciu minutach byli na miejscu ( Ashley była na rękach Blake'a). Nie mogłam opanować płaczu.
- Ktoś porwał i skrzywdził Lily. - wybąknełam.
Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że czyjaś zabawa, dopiero się zaczyna.

This tragic autumn Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz