Rozdział 4

995 39 4
                                    

Stałam, wciąż wpatrując się tępo w ojca mojej córki, który niewzruszony czekał na moją odpowiedź. Dopiero po chwili zauważyłam, że przeniósł swój wzrok na drzwi, które wciąż przytrzymywałam otwarte na oścież. Również spojrzałam w tamtym kierunku. Ludzie zatrzymywali się na korytarzu i przyglądali nam z zaciekawieniem. Szybko zamknęłam drzwi i wróciłam wzrokiem do bruneta, wciąż siedzącego na swoim miejscu.

- C-co? – moje wargi opuścił niepewny jęk.

Nie wiedziałam, co tutaj się właśnie wydarzyło. Miałam wrażenie, że się przesłyszałam.

- Umów się ze mną. – powtórzył, rozwiewając tym samym, wszystkie moje nadzieje.

Przez moment już chciałam się zgodzić, ale potem przypomniałam sobie, że nie mogę tego zrobić. Nie mogłam wpuścić go do mojego życia i pozwolić, aby poznał prawdę.

To była tylko jedna noc... Nic nieznacząca jedna noc, o której oboje mieliśmy zapomnieć następnego dnia. Jak widać, żadnemu z nas się to nie udało, jednak to wciąż nie upoważniało mnie do tego, aby nagle wchodzić z butami w jego życie i zmieniać je o sto osiemdziesiąt stopni informacją o dziecku.

Nie znałam go. Nie wiedziałam, jak wygląda jego życie. Może miał już dawno żonę i dzieci. Może właśnie planował ślub. Nie miałam prawa teraz mu tego wszystkiego niszczyć. Poza tym pewnie i tak by mi nie uwierzył.

A nawet gdyby to, co dalej. Zrobiłby testy, może nawet uznał swoje ojcostwo i płacił alimenty. Tylko że ja nie chciałam jego pieniędzy. Co, gdyby chciał poznać swoją córkę, a potem nie był obecny w jej życiu, ponieważ postanowiłby założyć swoją rodzinę. Wtedy moja córka by cierpiała, a ja tego nie chciałam. Wiedziałam, że teraz też cierpi i chciałaby poznać swojego tatę, ale nie mogłam jej na to pozwolić. Nie teraz. Jeśli kiedyś będę pewna, że ten facet jej nie skrzywdzi, to powiem prawdę. Teraz nie chcę ryzykować.

- Nie mieszam spraw zawodowych z prywatnymi. – odpowiedziałam chłodno i, wymijając klienta, wróciłam na swoje miejsce.

- Czyli jutro po zakończeniu sprawy pójdziesz ze mną na kawę? – nie poddawał się, a ja toczyłam coraz większą walkę z samą sobą, aby tylko pozostawić nasze stosunki na gruncie zawodowym.

- Nie.

- I tak będę próbował. – uprzedził, nim w końcu opuścił kancelarię.

Pierwszy raz od godziny, wzięłam głęboki oddech i wypuściłam z płuc powietrze, które nawet nie wiedziałam, że do tej pory wstrzymywałam.

Przecież to był jakiś koszmar. – pomyślałam, akurat w momencie, kiedy do mojego gabinetu wpadła moja przyjaciółka.

- Wiem, że miała być kawa, ale uznałam, że w tych okolicznościach melisa będzie lepsza. – powiedziała, stawiając przede mną filiżankę z herbatą.

Wymruczałam ciche podziękowania i odwróciłam się w kierunku przeszklonej ściany. Burza na zewnątrz rozpętała się na dobre, a deszcz rozmazywał niemal cały obraz miasta. W momencie, kiedy podeszłam do szyb, zauważyłam, że Oliver właśnie wsiadał do samochodu. Chwilę później odjechał i zniknął z mojego pola widzenia.

Nawet nie zorientowałam się w którym momencie z moich oczu, zaczęły lecieć słone krople łez, a moje ciało zaczęło się trząść. Tak naprawdę dopiero teraz zaczęło docierać do mnie wszystko, co wydarzyło się przez ostatnią godzinę. Tama pękła, a mnie zalała fala emocji, których teraz już nie byłam w stanie kontrolować tak dobrze, jak podczas naszego spotkania. Teraz byłam tutaj sam z Ellą, a przed nią nie musiałam się kontrolować i udawać. Złość, zamieniała się w smutek, a potem w przerażenie. Przez moment miałam wrażenie, że pojawiła się też ulga, a może nawet i szczęście. Jednak to było niemożliwe. Ponowne pojawienie się tego mężczyzny w moim życiu, nie mogło oznaczać niczego dobrego.

A Good Few MomentsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz