rozdział 1

415 13 0
                                    

Obudziłam się z krzykiem. Znowu miałam koszmar. Spojrzałam na szare ściany mojego pokoju. Nienawidziłam tego miejsca ani ludzi z tąd. Sierociniec w Blackwood. "Mamy najlepsze warunki i świetnie wychowujemy naszych podopiecznych" przypomniały sobie słowa dyrektorki tego burdlu. Miała na myśli oczywiście swoją "Elitę". Są najbardziej rozpieszczonymi dziećmi mimo że większość z nich (dokładniej trzech z czterech) przyszła tu po skończeniu pięciu lat. Zawsze dokuczają młodszym.

Wstałam z tymi myślami i skierowałam się do toalety. Spojrzałam w lustro. Za oknem robiło się już jasno. Ułożyłam swoje brązowe włosy. Umyłam ręce i wróciłam do pokoju. Od roku śpię tu sama. Puste łóżko cały czas przypomina mi o braku luka. Został adoptowana przez jakąś bogatą rodzinę. Na początki przyjeżdżał do mnie ale od jakieś 4 miesięcy już tego nie robi. Ubrałam z smutkiem dżinsy, czarną koszulkę i beżową za dużą bluzę. Spojrzałam na zegar. Była 6.37. "Czyli sobie poczekam" pomyślałam zasada była jedna: od 23 do 7 nie wychodzić z pokoi. Każde wyjście grozi karą." Ale oczywiście ja zawsze muszę ryzykować.

Wzięłam swój zeszyt, usiadłam  i zaczęłam pisać. O 7.08 odłożyłam zeszyt i pokierowałam się do jadalni. Wzięłam kanapkę z serem i usiadłam przy pustym stole. Przy stoliku za moimi plecami usiadła Elita. Wiedziałam że zrobili to specjalnie, nienawidzą mnie.
- Hej Rose! Jak tam twój zeszycik? - zadała mi pytanie Nika.
Odwróciłam się i spojrzałam na czarno włosą. Pomachała ręką w której trzymała mój zeszyt. Wstałam i podeszłam do nich.
- Oddaj go! - Wykrzyczałam.
- Nie ma opcji - odpowiedziała Nika biorąc soczek.
- Nie zrobisz tego - powiedziałam niepewnie
- Chcesz się przekonać? - zapytała wylewając sok na zeszyt. Cała czwórka zaczęła się śmiać a czarnowłosa rzuciła we mnie mokrym zeszytem. Podniosłam go i pobiegłam do pokoju.

Gdy weszłam zobaczyłam dyrektorkę z jakimś chłopakiem. Miał blond włosy i szare oczy. Był ubrany w czarny dres.
- O jest ta smarkula - powiedziała ta tępa szmata - od dziś będziesz dzielić pokój z Ethanem - pokazała na blondyna i wyszła. "Czyli kolejna osoba która będzie mi przypominać luka" pomyślałam i podeszłam do okna. Otworzyłam je z myślą o zeszycie chociaż wątpię że to coś da.

- Co ty robisz? - zapytał.
- susze zeszyt nie widać? - odparłam.
- No nie do końca - odpowiedział - jestem Ethan - dodał.
- Ta słyszałam już - machałam zeszytem żeby go wysuszyć.
- A ty? - zadał kolejne pytanie.
- Rosanna - odpowiedziałam nie patrząc na niego.
- Ładne imię - powiedział.
- Ta fajne, szykuj się do szkoły - odparłam.
- Nie idę dziś - uśmiechną się.
- A ja tak - odpowiedziałam.

Zamknęłam okno włożyłam zeszyt do plecaka, wzięłam go i skierowałam się do szatni. Ubrałam swoje niebieskie  konwersy i wyszłam. Udało mi się zdążyć na pierwszy autobus. Jest najlepszy ze wszystkich trzech jakie jeżdżą. Jedzie prosto do mojej szkoły. Wsiadłam do niego i usiadłam z środkowym rzędzie pod oknem. Spojrzałam na tył autobusu. Elit jeszcze nie było. Cieszyło mnie to. Mogli się spóźnić.  Zostało tylko 5 miejsc. "czyli jeszcze tylko jedna osoba.. albo znowu kogoś wyrzucą.." pomyślałam. Gdyby zabrakło choćby jednego miejsca w tym autobusie wyrzucali kogoś żeby wszyscy mogli tu jechać. Nawet jak był pełen autobus to 4 osoby musiały wysiąść. Często byłam to ja. A kiedyś jeszcze luka. To był mój przyjaciel ale został adoptowany rok temu. Przez 8 miesięcy przyjeżdżał do mnie w odwiedziny co najmniej 2 razy w tygodniu. Niestety już tego nie robi. Nic nigdy nie powiedział że chce przestać tu przyjeżdżać. Po prostu mnie zostawił.

Z wspomnień wyrwał mnie dźwięk wchodzenia do autobusu i zamykanie drzwi. Spojrzałam w tamtą stronę i zobaczyłam Elitę. Ale oprócz nich stała tam jeszcze jedna osoba. Na przodzie autobusu stał ten pieprzony chłopak Ethan. Szukał kogoś wzrokiem. I oczywiście padło na mnie. Od razu gdy jego wzrok padł na mnie ruszył w moja stronę. Szybko położyłam plecak na siedzeniu obok mnie żeby nie mógł usiąść. Gdy tylko podszedł zmierzyłam go wzrokiem od góry do dołu. Miał ubrane czarne spodnie, koszulkę tego samego kolory oraz granatową bluzę z kapturem.

- hej mogę się dosiąść? - zapytał.
- Nie -odpowiedziałam od razu.
- no weź nie bądź taka chce cię lepiej poznać bo przecież teraz będziemy razem dzielić pokój nie? - Nie dawał spokoju i głupio się uśmiechnął.

Nie chętnie zabrałam plecak robiąc dla niego miejsce. W tym momencie autobus ruszył a Ethan nie spodziewając się tego przewrócił się. Wszyscy patrzyli na niego śmiejąc się. Nawet ja się na to uśmiechnęła. Chłopak szybko wstał i usiadł obok mnie.

- widzę że poprawiłem Ci humor - powiedział patrząc na mój uśmiech.
- każdy idiota poprawia mi humor jak się wyjebie - odpowiedziałam zgodni z prawdą.
- nie jestem idiotą -warknął na mnie.
- no wcale - przewróciłam oczami.
- ile będziemy jechać? - zapytał.
- ja 10 minut ty pół godziny - odparłam.
- czemu? - zadał kolejne pytanie wyraźnie zdziwiony.
- moja szkoła jest 10 minut drogi autobusem o ile jedzie się tym ale ty jedziesz z powrotem to tego pierdolnika zwanego sierocińcem więc będziesz jechał 30 minut jak nie dłużej- wyjaśniłam mu.

Przez resztę drogi pytał mnie o jakieś mało ważne rzeczy typu jaki jest mój ulubiony kolor czy co lubię robić.

Gdy w końcu autobus zatrzymał się przed moją szkołą wstałam i wyszłam z niego bez żegnania się z chłopakiem. Widziałam że machał do mnie przez szybę ale zignorowałam to i weszłam na teren szkoły. Miałam 20 minut do rozpoczęcia lekcji więc postanowiłam przejść się jeszcze do biblioteki.

-------------

Witam wszystkich czytających tą książkę.

Otóż chciałabym was poinformować o tym że sam pomysł na nią narodził się podczas czytania książki pod tytułem "zaginiona, adoptowana i odnaleziona" autorstwa zuzu_xu.

Dziękuję wszystkim za każdy komentarz oraz gwiazdki jest to dla mnie bardzo duża motywacja

Życzę miłego dnia, wieczora nocy oraz wesołych świąt!

Krwawa RóżaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz