Kolejnego dnia nie w szkole nie działo się już nic ciekawego. Lekcje mijały dość szybko a na przerwach siedziałam głównie z Emmą. Jednak tym razem do domu wracałam z Willem przez co atmosfera była bardzo napięta. Nie ciężko jest się domyślić że brązowo włosy nie pałał miłością do mnie.
Gdy tylko dojechaliśmy pod dom jak najszybciej wysiadłam z auta. Na moje nieszczęście czekał mnie teraz rodzinny obiad. Nie miałam szans w żaden sposób go ominąć zwłaszcza że rano nie zdążyłam zjeść śniadania. Weszliśmy oboje do domu i już chciałam iść do pokoju jednak najstarszy z braci staną na górze schodów blokując mi drogę. Wiedząc że Alex na pewno nie pozwoli mi przejść więc po prostu poszłam do kuchni.
Gdy weszłam do pomieszczenia moim oczom ukazała się trójka moich braci. Shawn, will i Matt siedzieli już już przy stole rozmawiając o tym. Usiadłam obok najstarszego z nich jednocześnie na przeciwko pozostałej dwójki. W tym samym momencie co usiadłam przerwali rozmowę dając mi do zrozumienia że woleli by jakby mnie nie było. Gdy ojciec wraz z Evanem i Alexem usiedli do stołu wszyscy zaczęli jeść. Tylko ja patrzyłam z niechęcią na jedzenie za co od razu zostałam skarcona za to. Atmosfera jak zwykle była napięta. Przez cały obiad nikt się nie odzywał jednak gdy już chciałam odejść od stołu Matt skierował na mnie swój wzrok.
- przestań gadać z tym Lukiem - powiedział z chłodem w głosie.
- nie będziesz mi mówić co mam robić - odparłam podobnym tonem do chłopaka.
- Rose, proszę abyś nie spotykała się z tym chłopakiem - tym razem odezwał się Ben.
- czemu wy go tak bardzo nie lubicie? Odkąd zobaczyliście że się z nim zadaje nawet Matt jest dla mnie nie miły, co on wam takiego zrobił? - zapytałam wstając od stołu.
- on nic, jego rodzina dużo - odezwał się Will.
- to spraw między wami a nimi, nie wciągajcie w to nas bo nie mamy z tym nic wspólnego - powiedziała stanowczo zgodnie z prawdą.
- przez niego może stać ci się krzywda! - wykrzyczał Matt wstając.
- niby co mi się może stać?! - również podniosłam głos.
- jego rodzina może nawet doprowadzić to twojej śmierci - odezwał się, tym razem, Alex.
- jego rodzina a nie on! - wykrzyczałam. - jeżeli tak bardzo przeszkadza wam to że się z nim przyjaźnie to równie dobrze możecie mnie oddać bo ja nie zerwę z nim przyjaźni! - dodałam mówiąc to co myślałam.
Najstarszy z braci chciał coś powiedzieć jednak nie zdążył ponieważ wyszłam z pomieszczenia. Od razu poszłam do swojego pokoju nie zwracając uwagi na mężczyzn krzyczących abym wróciła. Skierowałam się od razu do swojego pokoju. Gdy weszłam zakluczyłam za sobą drzwi aby było im trudniej się tu dostać. Spakowałam do torby najważniejsze rzeczy takie jak woda czy pieniądze które dostałam rano abym kupiła sobie coś do jedzenia w szkole. Gdy miałam wszystko uszykowane założyłam swoją zieloną bluzę oraz niebieskie conversy po czym otworzyłam okno w łazience i wyskoczyłam przez nie. Na moje szczęście nie było tam wysoko co w połączeniu z moimi dawnymi wyskokami przez okna dało mi wręcz idealne lądowanie.
Rozejrzałam się i szybko pobiegłam w stronę ogrodzenia. Musiałam się wymknąć zanim ktoś postanowi sprawdzić co robię.
Na moje szczęście płot nie był zbyt wysoki i bez większego problemu udało mi się go przeskoczyć. Odbiegłam kawałek od domu a gdy byłam wystarczająco daleko zatrzymałam się na moment. Wyciągnęłam telefon z kieszeni i napisałam do Luka.
Ja: hej, co tam?
Odpowiedź dostałam już po krótkiej chwili.
Luka: właśnie jadę na trening, chcesz wpaść?
Ja: pewnie będę za jakieś 20 minut
Zgodziłam się tam pójść tylko dlatego że wolałam spędzić czas z blondynem zamiast włóczyć się samemu po ulicach.
Tak jak napisałam po 20 minutach weszłam na sale. Z racji że dziś był trening chłopaków nie było żadnej dziewczyny prócz mnie. Rozejrzałam się w poszukiwaniu przyjaciela jednak nigdzie go nie było.
Chciałam podejść do trenera i zapytać czy Luka przyjechał na trening jednak zanim zdążyłam zrobić chociaż jeden krok piłka uderzyła mnie w głowę. Nie było to mocne uderzenie. Odwróciłam się a moim oczom ukazał się blondyn z szerokim uśmiechem na ustach.
- od kiedy jesteś taka punktualna? - zapytał.
- nie miałam co robić i byłam blisko - odparłam po części zgodnie z prawdą.
- dobra idź się przebrać - mówiąc to chłopak poczochrał moje włosy wiedząc jak bardzo tego nie cierpię.
Tym razem odpuściłam mu to i poszłam do szatni bez słowa. Jednak gdy weszłam do pomieszczenie poczułam jakby prąd przeszedł po moim kręgosłupie. Na przeciwko mnie stał zamaskowany facet cały ubrany na czarno. Trzymał pistolet wycelowany wprost we mnie. Chciałam krzyknąć i uciec jednak ciało odmówiło mi posłuszeństwa. Z przerażenia zamknęłam oczy. Ostatnie co usłyszałam to huk po czym upadłam bezwładnie na podłogę. Ból przeszył moją głowę promieniując do całego ciała. Słyszałam jeszcze zniekształcone krzyki jednak nie byłam w stanie zrozumieć kogo był to głos. Chciałam otworzyć oczy aby zobaczyć kto przy mnie jest jednak nie miałam już na to siły. Z każdą chwilą krzyki zdawały się cichnąć i oddalać. Miałam wrażenie jakbym była pod wodą. Jednocześnie czułam jak coś płynie po mojej twarzy. Przed oczami zaczęłam widzieć wszystkie miłe wspomnienia. W każdym znajdował się Luka. Ostatnie które widziałam było z dnia w którym mnie adoptowano. Moja pierwsza rozmowa z Mattem. To jak powiedział mi że to właśnie mnie wybrali. Dopiero w tym momencie zrozumiałam jak ważne to dla mnie było. Ile mogłam zrobić. Za to wolałam się pokłócić i uciec. Gdybym z nimi porozmawiała wszystko było by inaczej. Zanim się zorientowała wokół mnie panował mrok i cisza..

CZYTASZ
Krwawa Róża
RomanceHistoria Rose, która od najmłodszych lat mieszka w domu dziecka. Jej życie zmienia się, gdy zostaje adoptowana przez bogatą rodzinę, ojca Benjamina i jego pięciu synów: 21-letniego Alexandra, 19-letniego Evana, 17-letnich Williama i Shawna oraz 15-l...