...Dom Byers'ów...
Promienie porannego słońca wpadły przez okno do niedużego pokoiku, rozświetlający przy tym całe pomieszczenie. Mały chłopiec ubrany w swoją żółtą piżamę w dinosaury leżał wciąż w swoim łóżku, śpiąc. Niezgrabne, krótkie, brązowe włosy chłopczyka były w wielkim nieładzie. Will był zawsze drobnym chłopcem. Miał delikatną, piegowatą twarz i lekko różowe policzki.
Cały pokój dziecka był bardzo przytulny. Lekko szare ściany na których wisiało mnóstwo rysunków, jasnoniebieskie firanki odrobinę zasłaniając okno, drewniana podłoga a na niej nie wielki beżowy dywanik oraz stos klocków porozrzucanych na nim. W rogu stała biała szafa, a niedaleko łóżka malca stał mały stoliczek z różnymi przyborami do rysowania oraz mnóstwem kolorowych naklejek. Samo łóżko było zrobione z białego drewna. Nie duży materac, białe prześcieradło, granatowa pościel w gwiazdki oraz dość spora ilość przytulanek otaczająca dziecko.
W pomieszczeniu panowała cisza dopóki mama małego Willa, Joyce nie weszła do środka. Chłopiec zdecydowanie odziedziczył po niej urodę. Miała długie ciemnobrązowe włosy z grzywką, jasno brązowe oczy i zawsze ten promienny wyraz twarzy.
Cichy skrzypniecię drzwi, a następnie odgłos odsłaniania zasłon.
Dzień Dobry, Słoneczko. Pora wstawać. Dziś wyjątkowy dzień, pamiętasz? - łagodny głos Joyce rozbrzmiał po pokoju a matka usiadła na brzegu łóżka swojego syna.
Kobieta delikatnie pogłaskała go po plecach. Chłopiec cicho coś wymruczał i powoli otworzył swoje zielono brązowe oczy. Spojrzał na swoją mamę i lekko się uśmiechnął przecierając przy tym oczy.
Dzień dobly - wyseplenił Will. 3 i pół letni chłopczyk wciąż miał problem z wymawianiem litery "r" przez co większość wyrazów zawierających tę literę wymawiał źle, sepleniąc.
Już naprawdę trzeba wstawać, Willy. Musimy Cię dobrze naszykować do przedszkola. Pierwszy dzień na pewno będzie świetny! - podekscytowana kobieta pocałowała syna w czoło a następnie wstała by znaleźć mu świeże ubrania.
Mamo... Czy ja na selio muszę tam iść? - Will cicho zadał matce pytanie. Bardzo się stresował. Nie wiedział jak tam będzie.
Tak, kochanie, musisz. Wiem że nie jesteś na razie bardzo przekonany co do tego ale uwierz mi będzie bardzo fajnie. Poznasz nowe dzieci. Może się z kimś zaprzyjaźnić. Zobaczysz ile tam będzie zabawek. Nie ma się czego bać. - Joyce próbowała przekonać malucha że wszystko będzie dobrze - a teraz raz, dwa wyskakuj z łóżka
Will niechętnie zsunął się na podłogę ziewając przy tym. Podszedł do swojej mamy i wziął ubrania które mu wybrała. Następnie poczłapał do łazienki wraz z kobietą. Chłopak wraz z pomocą przebrał się w brązowy sweterek i malutkie ogrodniczki a następnie samodzielnie z czego był bardzo dumny, założył parę białych skarpetek.
Mamusia naszykowała mu jego ulubione śniadanie, jajecznicę. Kilkulatek wspiął się na wysokie krzesło i zabrał się za jedzenie polewając wcześniej jajka syropem klonowym. Było to jego ulubione połączenie.
Po zjedzony posiłku pobiegł szybko by umyć zęby. Po nałożeniu niewielkiej ilości pasty do zębów usiadł na małym stołeczku i zaczął szorować mleczaki. Uczesał również swoje powywijane włoski po czym z nadzieją podszedł do swojej mamy.
Mogę jeszcze polysować? Chyba nie musimy jeszcze iść. Plawda mamo? Pzedszkole nie jest takie ważne. - chłopczyk spojrzał na kobietę z wiarą.
Joyce wzdychnęła i spojrzała na zegar kuchenny. Było wpół do ósmej.
No dobrze ale tylko 10 minut. Niedługo musimy wyjeżdżać. - pogłaskała syna po głowie.
Dziękuję! - uradowany pobiegł do swojego pokoju by spędzić ostatnie kilka minut w domu na rysowaniu.
***
Gdy wybiła za dwadzieścia ósma Matka zawołała chłopca. Właśnie wtedy Will zaczął znacznie bardziej się stresować. Wrócił do przedpokoju biorąc z łóżka swoją ulubioną przytulankę, małego różowego króliczka. Maluch założył żółte trampki i złapał kobietę za rękę. Razem wyszli z domu. Spokojnym krokiem zaczęli iść w stronę nowego przedszkola. Przez większość czasu Will był bardzo cicho ale chwilę później coś sobie przypomniał.
Mamo, gdzie jest Jonathan? - gdy wstawał nigdzie nie widział swojego starszego brata.
O właśnie! Zapomniała Ci powiedzieć. Jonathan wstał dziś wcześniej bo tata nie mógł go odwieźć do szkoły, dlatego pojechał na rowerze ale przed wyjściem kazał mi przekazać Ci że ma nadzieję że twój pierwszy dzień będzie udany. Obiecał też że jak wrócisz to pozwoli Ci zrobić zdjęcia dinozaurów swoim aparatem. - starszy brat Will'a zawsze bardzo się o niego troszczył. Mimo tego że różniło ich aż prawie 8 lat starszy chłopak uwielbiał spędzać czas z młodszym bratem.
Mały chłopiec pokiwał głową uradowany. Wiadomość od brata poprawiła mu trochę humor.
Wraz z Joyce kontynuowali swój spacer a po 15 minutach byli już przed budynkiem przedszkola. Weszli razem do środka. Wrzaski dzieci, chaos i hałas. Wystraszony Will przytulił się do nogi swojej mamy.
Ja nie chcę tam iść. - schował swoją twarz w spodniach rodzicielki cicho do niej szepcząc.
Oh Will. Wszystko będzie dobrze, skarbie. Dzieci są tak głośno bo wszyscy się ekscytują. Rozumiem że to coś kompletnie nowego ale to już czas byś zaczął chodzić do przedszkola. - pocieszyła go Joyce - Jesteś bardzo dzielny i na pewno dasz sobie radę. Ale teraz leć. Ja muszę jechać już do pracy.
Maluch odkleił się od nogi kobiety i mocno ściskając swojego króliczka wszedł do sali pełnej małolatów. Pomachał swojej mamie a ta uśmiechnęła się czule do niego.
Dzieci biegały wszędzie. Skakały, rzucały rzeczami, piszczały. Większość z nich wcale się tym nie przejmowała ale mały Will nie był jeszcze w tak głośnym miejscu. Przestraszony postanowił że znajdzie jakiś cichy kącik tylko dla siebie. W Końcu usiadł na małym dywanie i przytulił mocno swoją przytulankę, obserwując inne maluchy. I tak właśnie spędził cały pierwszy dzień w przedszkolu, mały Will.
.................... .................... ...................
Proszę zgłaszać ewentualne błędy.
CZYTASZ
"MY PRINCE"-Byler
FanfictionTrzy i pół letni Will Byers zaczyna swoją nową przygodę w przedszkolu. Najmłodszy chłopiec w grupie jest bardzo nieśmiały i spędza pierwsze dni samotnie. Maluch jest przerażony całym chaosem przedszkola, i wszystkimi tam dziećmi. Jego miejscem przez...