Rozdział 7

17 2 0
                                    


   Morana siedziała w obozie, czekając aż Mordrag i Aaron wrócą. Doskonale wiedziała, jakie będą konsekwencję jej czynu. Zrobiła to dla własnej satysfakcji i utarcia nosa obu.

   Nie minęło dużo czasu, kiedy wrócili. Uśmiechnęła się do Mordraga kpiącym uśmiechem, nie odpowiedział jej niczym, stanął, ukrywając emocje za kamienną twarzą obok ich dwóch towarzyszy, na których Morana dalej nie zwracała szczególnej uwagi. Zauważyła jednak, że kiedy jej nie było, ubrali lepsze czarne zbroje, na których na piersi były namalowane złote słońca.

   Mordrag nie miał już na twarzy śladu jej ręki, musiał ją zmyć, ale mogła się założyć, że dalej ją czuł. Uśmiechnęła się pod nosem na tę myśl. Znajdowała dziwną satysfakcję w denerwowaniu go.

   Aaron usiadł obok niej, wyrywając ją z zamyślenia.

 - Wyglądasz pięknie kiedy zagłębiasz się w swoje myśli - powiedział, co spowodowało jej zakłopotanie.

 - Dziękuję.

   Uśmiechnęła się, ale jej uśmiech nie dosięgnął oczu. Zanurzyła się z powrotem w swoje myśli. Nie pamiętała, kiedy ostatnio usłyszała coś takiego. Ciężko było jej uwierzyć, że ktoś mógł tak o niej myśleć, zwłaszcza osoba, która została wychowana w nienawiści do istot jak ona. Zastanawiała się, czy jeśli zobaczyliby jej każde oblicze, byliby w stanie zostać jej przyjaciółmi? Czy takie osoby jak Aaron, a nawet Mordrag byłyby w stanie ją w końcu zaakceptować? Jej myśli nie pozwalały wyobrazić sobie takiej opcji. Widzieli w niej potwora, widziała to w ich oczach, sama się tak czuła.

   Nieznośny głos w jej głowie powtarzał, że jest potworem, który nie zasługuje na przyjaźń, a co dopiero na miłość. Nikt jej nigdy nie kochał i nikt nigdy nie powinien.

   Aaron dalej wpatrywał się w nią. Nie wiedziała co zrobić z tą atencją, którą dostawała od niego. Zawsze łatwiejszym wyjściem było odpychanie ludzi.

 - Nie masz lepszego zajęcia? - warknęła w jego stronę.

   Aaron przypominał jej pierwszą miłość, też miał blond włosy i niebieskie oczy. Nie wspominała tego związku dobrze, bardzo się przez niego zmieniła, niestety na gorsze. Chciała o tym zapomnieć.

   Wstała i ruszyła do swojego małego bagażu. Zrobiła, tak jak powinna. Nawet jeśli teraz cię polubią, znienawidzą cię, gdy zobaczą prawdziwą ciebie - natarczywe myśli krążyły w jej głowie bez końca - zabiłaś ich, nigdy ci nie wybaczą.

   Miała ochotę krzyczeć, myśli nigdy się nie kończyły. Poczuła w sobie poczucie winny, zabiła ich przyjaciół, nawet zabranie ich duszy, nigdy nie odkupi jej winy w ich oczach. Nawet jeśli sama natura dała jej prawo do zabierania życia, ludzie nie akceptują tego. Wyobrażają sobie Najwyższą Śmierć i pomniejsze jako potwora, nie jako osobę w ludzkim ciele. Było jej niedobrze, obraz się rozmazywał, miała wrażenie, że nie widzi nic więcej niż ma przed twarzą. To, gdzie się znajdowali, wcale jej nie pomagało. Jeszcze nim wzejdzie słońce, przeszłość do niej wróci.

   Wyjęła z torby lepsze czyste ubranie, zdjęła górną część ubrania, nie przejmując się nikim, szczerze mówiąc zapomniała, że ktoś tam był. Ubrała czystą czarną koszulę i zaczęła zapinać zdobiony gorset, czarna koronka przedstawiała księżyce po obu stronach zapięcia z przodu, z tyłu na plecach nie było zapięcia, za to było słońce. Dwa symbole przedstawiające oba królestwa na tym kontynencie, dwa równe sobie, dwa zamieszkane przez tych samych ludzi.

Ludzi, którzy cię nienawidzą - Pomyślała, a spirala myśli ruszyła od nowa.

 - Kurwa - zaklęła kiedy zamknięcie po raz kolejny wyślizgnęło jej się z rąk.

Nova Luna - Czas ChaosuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz