Rozdział II.

552 32 16
                                    

Rok szkolny zaczął się dopiero niedawno, a ona zamiast skupić się na nauce myślała tylko i wyłącznie o tym tajemniczym mężczyźnie. Najbardziej w tym wszystkim zastanawiało ją skąd znał jej imię. Przez cały ten tydzień jak głupia czekała na jakiś znam z niebios, że być może chłopak się do niej odezwie. Ale taka sytuacja nie nastąpiła. Nie wiedziała nawet gdzie ma go szukać.

— Jesteś nieobecna. O czym tak myślisz? — Shoko odwróciła się na krześle aby spojrzeć na zamyśloną przyjaciółkę.

— O przypadkowym chłopaku, którego spotkałam po ostatnim wypadzie na karaoke. — stwierdziła patrząc ciągle w okno. Dziewczyna spojrzała na nią w delikatnym szoku jednak szybko zmieniła wyraz twarzy. Uwielbiała w niej tą szczerość, bo o co by ją nie zapytała ta zawsze mówiła prawdę.

— I mówisz mi dopiero teraz? — usiadła okrakiem na krześle w jej stronę.

— Nie pytałaś. — wzruszyła ramionami zerkając na zaciekawioną przyjaciółkę. Shoko akurat tego w niej nienawidziła. Owszem zawsze mówiła prawdę ale nigdy nie mówiła sama z siebie.

— Teraz pytam. Kto to jest? — wyszeptała aby nikt w klasie przypadkiem ich nie usłyszał zbliżając się do niej.

— Ma na imię Choso. Jest w moim typie i nie wiadomo skąd zna moje imię. — westchnęła głośno. — Chciałabym go poznać. — odchyliła głowę. — Zabrzmi komicznie ale chyba się zakochałam.

— Ja ciebie też kocham. — irytujący głos Gojo dobiegł do jej uszu. — Twoja kawa. — przystawił jej zimny napój w puszce do czoła.

— Nie w tobie. Ciebie darzę tylko jednym uczuciem. — wyprostowała się krzyżując z nim wzrok. — Nienawiścią. — przewróciła oczami otwierając puszkę.

— Może wybierzemy się na małe zakupy na poprawę humoru? — zagadała Ieiri, a tej od razu zrobiło się lepiej. — Ale bez tych dwóch przydupasów. Chociaż Suguru jeszcze jakoś zniosę. — uśmiechnęła się do niego słodko.

— Dzięki. — skwitował krótko.

— Przecież on nie ma za grosz poczucia stylu. To mnie powinniście zabrać. — no i zaczął się kolejny wywód Satoru, na który wszyscy tylko cicho westchnęli. Gadał sam do siebie co niezmiernie ją bawiło. Nikomu nie uwielbiała robić tak na złość jak właśnie jemu.


— Szkoda, że nie było tej spódnicy w moim rozmiarze. — zawiedziona stała przy przekąskach zastanawiając się co zjeść. — Mam dosyć tych brzydkich granatowych mundurków.

— Przesadzasz. Nasze nie są wcale takie złe. — Shoko zaśmiała się wrzucając coś do koszyka zawieszonego w zagięciu łokcia. — [y/n], to nie jest on? — wyszeptała pokazując dyskretnie na mężczyznę.

[y/n] spojrzała w tym kierunku i zamiast podejść schowała się za regał. — Zwariowałaś? Idź do niego. — szepnęła stając obok niej.

— Nie ma opcji. Co mu powiem? Hejka, zakochałam się w tobie chociaż znam tylko twoje imię? — stuknęła się kilka razy palcem w czoło wymownie patrząc na towarzyszkę.

— Patrz wybiera jakieś rzeczy dla dzieci. — wychyliła głowę bacznie obserwując co robi. — Może jest młodym tatusiem. Zapytaj się czy nie szuka może mamy. — zażartowała rozbawiona tym jak bardzo [y/n] się speszyła. Zawsze była taka pewna siebie i wygadana, a jakiś przypadkowy chłopak zaburzył jej śmiałość.

— Pojebało cię? Przestań się ze mnie nabijać. — zezłoszczona złapała za jej krawat, a Shoko nawet to nie ruszyło. W dalszym ciągu głupio się uśmiechała. — Świetnie, już sobie poszedł. — spojrzała w miejsce gdzie jeszcze przed chwilą tam stał.

— A naprawdę chciałam z nim porozmawiać. — oparła dłoń na czole.

— [y/n]. — spojrzała na zamurowaną dziewczynę i odwróciła głowę aby spojrzeć w miejsce gdzie ta patrzyła. Zamrugała ze zdumienia kilka razy.

— Cześć. — mężczyzna uśmiechnął się do niej słabo, a ona nawet mu nie odpowiedziała. Dopiero gdy koleżanka dźgnęła ją palcem w kręgosłup wybudziła się z amoku.

— To ja już pójdę. Widzimy się jutro.

— Cześć. — odpowiedziała słabo paląc się ze wstydu. W duchu miała tylko nadzieje, że nie słyszał tej głupiej wymiany zdań, bo zapadnie się pod ziemie.

— To ten. Co tutaj robisz? — podrapała się po głowie czując zalewający ją od stresu pot.

— Zakupy. — odpowiedział krótko. No tak, co innego mógł robić w sklepie. Przybiła sobie w myśli piątkę za tą niesamowitą pomysłowość. Gdyby nie to, że chciała trochę dłużej na niego popatrzeć już dawno wzięłaby nogi za pas i uciekła z płaczem, bo robiła z siebie największego błazna.

— Poczekasz na mnie? Zapłacę tylko za zakupy. — odezwał się po chwili niezręcznego milczenia.
Podniosła na niego wzrok i odetchnęła z ulgą.

— Pewnie.

Już myślała, że swoją żałosną postawą odstraszyła go na zawsze jednak najwidoczniej chciał z nią jeszcze porozmawiać. Jakim cudem zawsze była wyszczekana, a teraz nagle zestresowała się zwykłą rozmową z obiektem westchnień. To było dla niej tak dziwne i nieznajome uczucie gdy motylki łaskotały ją w brzuchu. Stała przed sklepem z podekscytowania przebierając palcami.


— Wybacz, że czekałaś. — wyciągnął w jej stronę sok. — Chyba zamierzałaś go kupić. — po raz kolejny w ciągu kilku minut spaliła buraka. Ze stresu odruchowo odstawiła go na półkę, kompletnie o nim zapominając.

Ale musiała przyznać, że zrobiło jej się miło, że zwrócił uwagę na tak małą rzecz. — Dziękuje.

Szli chodnikiem obok siebie ale tak, że między nimi zmieściłaby się jeszcze jedna osoba. Kiedy trochę już uspokoiła swoje emocje wróciła do normalności. — Ile masz lat? — zerknęła na niego po raz kolejny nie mogąc nacieszysz się jego wyglądem. Może było to trochę płytkie ale wpatrywała się w niego jak w obrazek.

— Dwadzieścia. — był dwa lata starszy. To trochę tłumaczyło jego zachowanie. To były tylko dwa lata, a zachowaniem odstawał od jej kolegów z klasy.

— Mogę zapytać skąd znasz moje imię? — w końcu odważyła się zapytać, bo nurtowało ją to od samego początku.

— Spróbuj zgadnąć. — uśmiechnął się do niej.

— Jesteś stalkerem? — zaśmiała się ale nie ukrywała, że to pytanie jako pierwsze pojawiło się w jej głowie i musiała rozwikłać wszelkie wątpliwości.

— Nie jestem. Zgaduj dalej. — jej pytania na początku były raczej normalne, a później zaczęła wymyślać dziwne rzeczy, bo za nic w świecie nie mogła trafić.


— Tutaj mieszkam. Miło było cię poznać. — uśmiechnęła się łapiąc za klamkę furtki.

— Może chciałabyś dać mi swój numer? — zdziwiona spojrzała na Choso, który wgapiał się w ziemię bawiąc się jednym z upiętych koczków.

— Zapisuj. — zaśmiała się, a gdy podała mu numer zadzwonił do niej. — Pozwalam ci do mnie napisać albo zadzwonić. — uniosła telefon.

— Do zobaczenia.


Stał przez chwilę przed jej domem głupio uśmiechając się pod nosem. Doskonale wiedział gdzie mieszkała. Wiedział też co lubiła, a czego nie. To, że kochała muzykę bardziej niż cokolwiek innego również wiedział. Nie mógł się doczekać usłyszeć o niej i zainteresowaniach z jej ust.

𝑫𝒐 𝒚𝒐𝒖 𝒓𝒆𝒎𝒆𝒎𝒃𝒆𝒓 𝒎𝒆? ★ Choso x f!readerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz