Rozdział XV.

356 25 11
                                    

Przygryzała nerwowo wargi i zaciskała pięści aby uspokoić trzęsące się dłonie. Dziś był jej wielki dzień gdzie miała zabłysnąć jak najjaśniejsza gwiazda ale ani trochę nie czuła, że mogłaby sprostać tak wielkim oczekiwaniom. Tak na dobrą sprawę zaczęła ćwiczyć miesiąc przed, a fortepianu nie dotknęła przez okrągły rok. 

Hol był wypełniony ludźmi, którzy przyszli posłuchać młode pokolenie kochające muzykę i grę na fortepianie. Przysłuchiwała się rozmowie matki z babcią, które nie mogły wyjść z zachwytu tak wielu startujących w konkursie. — [y/n] musimy zająć miejsca, zaraz się zacznie. 

— Idźcie, poczekam na chłopaków i Shoko. — posłała do nich ciepły uśmiech i ruszyła w stronę wyjścia. Żołądek jej się zaciskał gdy przychodziło jej do głowy, że mogą się nie pojawić. Czekała na nich wszystkich jednak najbardziej potrzebowała Choso. Jednym słabym uśmiechem potrafił rozwiać jej wszystkie negatywne myśli. 

Skrzyżowała ramiona na piersi delikatnie rozmasowując dłońmi zimną skórę gdy zerwał się zimowy podmuch wiatru. Gdy w oddali zauważyła te dobrze znane sylwetki ruszyła z miejsca od razu wskakując na niską przyjaciółkę. — Widziałyśmy się rano. — Shoko się zaśmiała wtulając się do [y/n].

— Myślałam, że już nie przyjdziecie.

— Twój były chłoptaś miał problem z wybraniem perfum. — Choso spojrzał wymownie na Satoru.

— Typowo. — skwitowała sięgając do białych włosów i delikatnie je rozczochrując. 

— Żałuj, że nie widziałaś jakiej histerii dostał przy wyborze garnituru. — zaśmiał się Suguru delikatnie klepiąc go po ramieniu. I na jego słowa zaśmiali się wszyscy oczywiście oprócz upokorzonego i zezłoszczonego Gojo. 

— Idę poszukać sobie dziewczyny. — burknął wsadzając ręce do kieszeni i ruszając z miejsca. 

— No weź się już nie gniewaj. To tylko żarty. — Shoko puściła oczko w stronę [y/n] i złapała Suguru pod ramię ruszając za białowłosym.

— Też powinniśmy iść. — spojrzała na Choso wyciągając dłoń w jego stronę. Ciągle gubił się w tym promiennym uśmiechu, którym obdarowywała go za każdym razem gdy na niego patrzyła. Tak bardzo uwielbiał ile miłości wkładała w ten jeden wyraz twarzy i to jak dzisiejsze gwiazdy wyglądały przy jej osobie niczym tandetna dekoracja, a ona nawet nie zdawała sobie sprawy z tego, że świeciła jaśniej niż nie jedna z nich. Złapał jej dłoń zbliżając się nieznacznie i złożył miękki pocałunek na jej ustach. 

— Daj z siebie wszystko i to wygraj. — szepnął wolną dłonią obejmując jej policzek.

— Chyba nie mam innego wyjścia. — zaśmiała się przymykając powieki ponownie zatapiając się w ciepłym pocałunku.


Oddychała głęboko próbując się uspokoić. Stres zawładnął jej całym ciałem, a już za chwilę miała wystąpić na sali przed mnóstwem osób, których nie znała. Zza kurtyny była w stanie dostrzec siedzących w dolnym rzędzie przyjaciół, którzy z niecierpliwością czekali tylko na ten jeden występ. Gdy rozległy się oklaski, a dziewczyna grająca przed nią wyminęła ją złapała się odruchowo w miejscu serca czując pod palcami walące serce. 

Pewnym krokiem wyszła zza kulis zwracając na siebie uwagę widowni. Usiadła na krzesełku przy fortepianie bokiem do widowni. Ułożyła stopy na pedałach, a dłonie na klawiszach. Uspokojenie myśli zajęło jej kilka sekund ale odczuwała jakby tkwiła w tym wieczność. Odchyliła głowę nabierając do płuc więcej powietrza, a następnie przygryzła język. Nacisnęła pierwszy klawisz, a potem drugi aby później już bez opamiętania grać jak natchniona. 

𝑫𝒐 𝒚𝒐𝒖 𝒓𝒆𝒎𝒆𝒎𝒃𝒆𝒓 𝒎𝒆? ★ Choso x f!readerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz