Od sytuacji gdy omal nie przyczyniłem się do zamordowania Syriusza minęło pół roku. Mam już siedem miesięcy i, kurwa dzięki ci Merlinie, nauczyłem się raczkować.
Od tamtej pory została mi wynajęta opiekunka, z którą spędzam większość dni, gdy moi rodzice są w pracy. Marry, bo tak nazywa, jest całkiem miła. Jest też pewnego rodzaju nauczycielką, o ile można użyć tego określenia względem półrocznego dziecka.Mama i tata... No cóż, byli w niemałym szoku gdy okazało się jak potężny jestem. Zresztą tak samo jak wszyscy moi wujkowie i ciocie, bo jak się okazało mam ich cholernie dużo.
Przepraszam bardzo, ale jak to się stało, że Severus nienawidził mnie w tamtym życiu?
On jest zajebisty. Kupił mi dziecięcą miotełkę, kiedy skończyłem pół roku.Dzisiaj jest dość spokojny dzień. Moi rodzice pojechali do pracy, więc została ze mną Merry.
Naprawdę ją lubię, ale... jest wkurzająca. Ja wszystko rozumie, serio. Jestem w końcu niemowlakiem, ale błagam czy ona musi zachowywać się jak taka kwoka?
O wilku mowa, a wilk tu. Skrzywiłem się na widok młodej, blondynki, która z uśmiechem pochyliła się nad moim łóżeczkiem.- Hej, Harry - zagruchotała. - Co chce dzisiaj robić nasz mały czarodziej.
Błagam, zabierzcie mnie stąd. Zostałem wyciągnięty z kojca i zaniesiony do kuchni, by tam posadzić mnie w moim utrapieniu zwanym krzesełkiem do karmienia. Czemu dzieci są zmuszone by siedzieć na plastiku. To okropne. Westchnąłem cierpniczko, a w tym czasie Marry postawiła przede mną plastikową łyżeczkę i z tego samego materiału miseczkę z kaszą manną.
Chwyciłem mały sztuciec i jak najdostojniej potrafiłem zrobić to w tym ciele, zacząłem jeść. Z satysfakcją zauważyłem, że posługiwanie się sztućcami idzie mi coraz lepiej. Tym razem tylko trochę jedzenia znalazło się na mojej bluzce i "stoliku". Moja opiekunka najwyraźniej też to zobaczyła, bo gdy skończyłem żmudny proces jedzenia, a ona rzuciła na mnie i resztę rzeczy zaklęcie czyszczące podniosła mnie, uśmiechając się promiennie.- Brawo, Harry! Coraz lepiej idzie ci jedzenie!
- W-euemu - przecież wiem.
Zostałem posadzony na dziecięcej macie, a blondynka usiadła przed mną. Spojrzałem na kosz z zabawkami, zastanawiając się, czy wole spróbować jej uciec, czy może jednak będę grzeczny i się pobawię moimi zabawkami. Po chwili myślenia przywołałem do siebie siedem piłeczek w różnych kolorach i kształtach. Chwyciłem pomarańczową, z małymi gumowymi kolcami na całej powierzchni i wyrzuciłem ją przed siebie. Przeleciała obok dziewczyny i zatrzymała się pod regałem na książki. No cóż, celowałem w nią, ale nie można mieć wszystkiego.
- Och, Harry. Już ci ją podaję - Marry wstała by wyciągnąć zabawkę spod półki, a ja uśmiechnąłem się diabelsko.
Przemieniłem się w małego lwa i po cichu uciekłem w przeciwnym kierunku, wykorzystując fakt, że opiekunka odwróciła się do mnie plecami.
Już po chwili słyszałem ją, wołającą spanikowanym głosem moje imię.
Pomagając dobie magią otworzyłem, a następnie zakluczyłem za sobą drzwi do prywatnej biblioteki Potterów, gdzie przemieniłem się w człowieka.
Wezwałem do siebie dwa tuziny książek, które zaczęły krążyć dookoła mnie, przekartkowując się gdy tego potrzebowałem.Nie, to też nie, o to może być przydatne. Po co miało by mi być potrzebne zaklęcie zmieniający wszystkie włosy na ciele w węże!?
Cholera. Nie mogę dać się trafić Voldiemu drugi raz zaklęciem. Gdyby nie fakt, że oprócz wspomnień, w głowie został mi jego horkruks, byłby to całkiem dobry pomysł, ale wolę nie być podwójnym zabezpieczeniem nieśmiertelności Czarnego Pana.To, że nadal jestem jego horkruksem, odkryłem dwa tygodnie temu. Właśnie miałem zasypiać gdy wciągnęło mnie do jego umysłu. Przez te pół roku, byłem pewny, że to już nie może się wydarzyć, więc osłabiłem bariery swojego umysłu.
Od tamtej pory, mogę na nowo odczuwać jego emocję i znowu mogę korzystać z części jego zdolności.
W tamtym momencie zacząłem szukać zaklęcia, które będzie w stanie go zabić na następne trzynaście lat. Lub dłużej.
Avada niestety nie wchodzi w grę. Nie da się jej rzucać bezróżdżkowo.Zostało mi tylko sześć miesięcy, a ja muszę dopracować jeszcze inne aspekty mojego planu. Przykładowo, jak mam wywalić w Hallowynową noc moich rodziców domu.
Cholera, cholera, cholera. Za chwilę Marry wezwie kogoś do pomocy w szukaniu mnie.
Nagle wszystkie książki upadły na ziemię, pozostawiając tylko jedną dryfującą w powietrzu. Zacząłem czytać.Fulgur Mortis to starożytne zaklęcie, używane tylko przez potężnych, arystokrackich czarodziejów. Posyła ono wiązkę śmiercionośnych piorunów w stronę przeciwnika, które przy trafieniu, praktycznie od razu zabijają.
Zaklęcie jednak, zostało zapomniane i wykluczone z użytku z paru ważnych powodów. Było ono uznawane, za zaklęcie czarnomagiczne, mogło być rzucane tylko przez potężnych czarodziei, oraz pozostawiało po sobie znamię, które do końca życia naznaczało morderców, używających tego zaklęcia.By sprawdzić swoje predyspozycje do tego zaklęcia, należy skupić się na swoim rdzeniu magicznym by zobaczyć jaki ma ono kolor. Jeśli jest białe, srebrne lub błękitne, zaklęcie jest możliwe do rzucenia.
By rzucić zaklęcie wystarczy wypowiedzieć intergencję i skupić się na przepływie magii przez ciało.
Zmarszczyłem brwi. Nigdy nie słyszałem o tym zaklęciu, a znam chyba wszystkie legalne i nielegalne zaklęcia z spisu Ministerstwa Magii. Jeśli nie ma go w spisie, znaczy, że nikt go nie rozpozna. A znamię jakoś nie robi mi różnicy. Skoro i tak jestem horkruksem, ale nie mam blizny, przydałoby się jakieś zastępstwo.
Pozostawała tylko kwestia rzucenia zaklęcia. Zamknąłem oczy zaglądając w głąb siebie, szukając swojego rdzenia. Chwyciłem się jednej z nitek magii i zacząłem iść wzdłuż niej. Czym dłużej szedłem tym więcej linii widziałem. Były one różnokolorowe. Czerwone, białe, niebieskie, zielone, czarne, fioletowe i wiele innych.
Wreszcie dotarłem do miejsca w którym nicie splatały się w jeden wielki kłębek. Wciągnąłem ostro powietrze widząc to. Odznaczał się on pięknym błękitnym kolorem. Pociągnąłem jedną z nici, a rdzeń zadrżał i zaryczał ściskając się mocniej. Przełknąłem ślinę. To by oznaczało, że...- Harry! - spanikowany głos Marry dobiegł gdzieś zdecydowanie za blisko mnie wyciągając mnie z transu. - Gdzie jesteś!?
Przekląłem w myślach, szybko odsyłając książki i zamieniając sobie jeden z pobliskich pergaminów na pluszaka, którym zacząłem się bawić. W tym samym momencie moja opiekunka dostrzegła mnie i odetchnęła z ulgą.
- Och, Harry. Tak bardzo się martwiłam. Nie możesz mi tak uciekać.
Podniosła mnie i nadal mnie besztając udaliśmy się w stronę salonu, a ja zacząłem myśleć nad innymi aspektami planu.
~~ 982
CZYTASZ
Moja druga szansa [Harry Potter]
FantasyDwudziesto letni Harry Potter, ginie w walce z swoim wrogiem Voldemortem, a cały świat ogarnia ciemność i panika. Czarny Pan wprowadza na ziemi terror i śmierć, zdobywając coraz większe moce i władze. Merlin i inni bogowie widząc to, postanawiają d...