Jakby to powiedzieć. Minął miesiąc. I jeśli kiedykolwiek uważałem, że moje treningi wojskowe są ciężkie, to właśnie w tym momencie oddaje hołd wszystkim noworodkom. Serio, ja nie żartuje.
Przez cały miesiąc próbowałem osiągnąć cokolwiek. I wiecie co? Dowiedziałem się, że to ciało jest do dupy. Kompletnie i niepodważalnie.
Jako jeden z najlepszych czarodziejów, w tych, a może tamtych czasach, czuję się głęboko urażony i poniżony. Nie mogę nawet usiąść, nie mówiąc już o pieluchach. Czuję się straumatyzowany.
Jedyne, co udało mi się osiągnąć przez ten czas to podniesienie głowy, jakieś niezintegrowane gulgotanie zamiast mowy, oraz żucie rąk, mimowolne oczywiście.I jak ja mam w tym stanie pokonać Pana Beznosego. A tym bardziej uratować rodziców. Nasram na niego? Teoretycznie to zawsze jakaś myśl... Gdyby wycelować tak w... STOP! Widzicie? Zaczynam wariować. Muszę coś wymyślić.
Która to już jest? Ósma. Za chwilę przyjdzie po mnie mama. Moja mama... Mimo wszytko, to że znowu widzę rodziców redukuje wszystkie minusy tego ciała. Dlatego muszę ich uratować.
- Hej, słońce! Wstałeś już? - punktualna jak zawsze.
- Guuugll - "powiedziałem" podnosząc ręce, by po chwilę zostać podniesionym z łóżeczka.
- Jak się dzisiaj czujesz? Widzę, że się wyspałeś. - powiedziała ruszając ze mną w stronę salonu. - Mamusia musi dzisiaj wyjść, a tatuś jest w pracy. Przyjdzie do ciebie wujek Siri, bo wujek Remi pomaga tatusiowi.
- Uguaaa! - Łapa przyjdzie! Wreszcie będzie chociaż trochę zabawnie.
- Nie wiem czy to dobry pomysł, by pilnował cię Łapa, ale naprawdę nie mamy nikogo innego. - odłożyła mnie do kojca, a sama zaczęła sprzątać pomagając sobie magią. - Musisz uważać i pilnować wujka, naprawdę czasami myślę, że Syriuszowi opiekunka przyda się bardziej niż tobie.
- Guuu. - zgodziłem się.
Mama dalej sprzątała, używając magi bezróżdżkowej zmieniła mi pieluchę i ubrała w czyste body.
Rozległo się pukanie do drzwi, które otworzyły się i wszedł przez nie Syriusz w całej swojej zwariowanej osobie.
- Guaga! - krzyknąłem wyciągając swoje małe rączki do góry.
- Hej, Lily - powiedział obejmując moją mamę, by po chwili obrócić się w moją stronę. - Harry! Twój ulubiony przyszły chrzestny będzie się dzisiaj tobą zajmował!
- Syriuszu! To nie są żarty! - krzyknęła moja mama gdy, zacząłem chichotać pod wpływem łaskotania Syriusza. - Harry nie jest zabawką tylko żywym dzieckiem i jeśli naprawdę chcesz być jego chrzestnym to musisz pokazać chociaż krztę odpowiedzialności!
- Ranisz moje uczucia, droga Liy - odpowiedział animag dramatycznie łapiąc się za serce. - Jestem najbardziej odpowiedzialną osobą pod słońcem, jeśli o to chodzi.
- Tak, tak. A ja jestem klaunem.
- No wiesz...
- Lepiej nie kończy tej wypowiedzi Syriuszu!
- Dobrze, dobrze. Przecież tylko żartuje.
- I tego właśnie się obawiam - moja rodzicielka westchnęła i zaczęła pakować rzeczy do swojej torby. - Koło południa przyjęcie Sev z Regi'em zobaczyć czy żyjecie. Na lodówce masz listę rzeczy z rozpisanymi godzinami, będzie ona wydawać dźwięki przy wybiciu odpowiedniej godziny.
- Lily. Ja naprawdę dam sobie radę. Fajnie, że zaprosiłaś Severusa i Regulusa, ale ja naprawdę nie chce wyjść na jakiegoś... Niepełnosprytnego.
- No wiesz... - powiedziała mama naśladując Łapę.
- Tak się nie bawimy, ruda małpo ty jedna ty.
- Zaraz to ty będziesz rudą małpą, a nie ponurakiem. - Kobieta spojrzała na zegar i westcheła. - Muszę iść.
Szybko pocałowała mnie w policzek i przytuliła Syriusza, a następnie wyszła z domu. Syriusz spojrzał na mnie.
- Twoja mama myśli, że jestem nieodpowiedzialny. Pokażmy jej, że się myli. Chodź zobaczmy tą listę. - powiedział podnosząc mnie. - Merlinie, ile tych punktów. Za pół godziny muszę cię nakarmić, za kolejne pół przewinąć. Lily jest przewrażliwiona.
- Guuuuglu. - zgodziłem się.
- Chcesz zobaczyć parę sztuczek, mały? Wujek ci coś pokaże. - powiedział sadzając mnie na kanapie i podpierając poduszkami.
- Yuaaaa!
- No już, już pokazuje.
Błagam, Syriusz tylko mnie nie zabij.
Czarodziej wyciągnął przed siebie dłoń, a następnie wypuścił z niej parę iskier.- Widzisz? Wujek jest bardzo dobrym czarodziejem. Umie magię bezróżdżkową. Patrz. - powiedział, a chwilę później przywołał do sobie butelkę z moim mlekiem. - A to nie wszystko.
Chwilę później zamiast uśmiechniętego czarodzieja stał przed mną duży, czarny pies wesoło merdający ogonem. Otworzyłem szeroko oczy mając ochotę strzelić sobie w łep. Magia! Zapomniałem, że ciało nie ogranicza mnie magicznie! Zachichotałem. A Syriusz przemienił się z powrotem.
- I jak? Fajnie nie? - powiedział śmiejąc się z mojego śmiechu, nie wiedząc, że ten mój jest bardziej złowieszczy.
Przepraszam, Łapo, ale oberwie ci się od mojej mamy. Zamknąłem oczy i skupiłem się na swojej magii. Już po chwili wiedziałem, że mi się udało. Otworzyłem oczy i spojrzałem na Syriusza, który patrzył na mnie z otwartą buzią.
- O kurwa! - powiedział tylko zanim zacząłem zabawę.
Widzicie? Jeszcze żyje. A rozdziały się pojawiają. Mam nadzieję, że narazie wam się podoba
~~ Leo
CZYTASZ
Moja druga szansa [Harry Potter]
FantasyDwudziesto letni Harry Potter, ginie w walce z swoim wrogiem Voldemortem, a cały świat ogarnia ciemność i panika. Czarny Pan wprowadza na ziemi terror i śmierć, zdobywając coraz większe moce i władze. Merlin i inni bogowie widząc to, postanawiają d...