Dwa tygodnie później~
Przez całe dwa tygodnie miałem doła. Rodzice pomimo braku akceptacji tego co czułem, wspierali mnie, a moja siostra to już wogóle. Moim zajęciem w wolnym czasie było siedzenie na łóżku przytulając kolana i chowając w nich głowę, obwiniając się za wszystko co kiedykolwiek zrobiłem. Myślałem, że już gorzej być nie może, a jednak...
Siedziałem na łóżku w mojej codziennej pozycji, aż zadzwonił telefon. Zdziwiłem się, kiedy zobaczyłem, że dzwoni matka Yume. Uważałem, że powinienem odebrać, i tak zrobiłem.
-Tak słucham...?- powiedziałem bezbarwnym tonem.
-"Wiem, że już nie jesteście razem, jednak myślę, że powinieneś o tym wiedzieć..."- zaczęła mówić. Telefon wypadł mi z ręki. Natychmiast wybiegłem z pokoju, założyłem buty i szybko wyszedłem z domu bez słowa.Time skip-
/pov: Yume/
Czułem okropny ból... Nie miałem pojęcia co się dzieje... Był tylko ból...
-"Co się dzieje?"- zastanawiałem się... Miałem zamknięte oczy. Co jakiś czas widziałem scenki z życia, które mi się przypominały.
-"Czy ja umrę? A może to już się stało?"- słyszałem, że życie przelatuje przed oczami w obliczu śmierci, stąd te myśli.Nie mam pojęcia ile czasu byłem nieprzytomny. Powoli zaczynałem czuć ciało. Wcześniej czułem tylko ból, jednak był wewnętrzny. Teraz czuję to też na zewnątrz, jednak już to uczucie nie jest tak mocne. Czułem silne szczypanie w ręce, szczególnie na skórze. Powoli otworzyłem oczy dookoła mnie było strasznie jasno. Patrzyłem w biały sufit, który jeszcze bardziej rozświetlało żółtawe światło lampy. Uświadomiłem sobie, że leżę na łóżku szpitalnym. Zacząłem oddychać głębiej. Spojrzałem na lewą rękę, którą całkowicie czułem, a szczególnie szczypanie spowodowane łzami. Rękę obejmował...
-T...takahiro...- wyszeptałem. Chłopak miał głowę na łóżku, jednak całym sobą przytulał moją rękę./pov: Takahiro/
Słysząc swoje imię wypowiedziane słabym głosem Yume, serce mi mocniej zabiło. Podniosłem głowę, i zacząłem płakać.
-Przepraszam Cię Yume! to... to wszystko moja wina... mogłem porpostu zaufać, że wszystko potoczy się dobrze! Przepraszam Cię... przepraszam...- zacząłem całować jego dłoń.
-Wiesz, że Cię kocham... kocham Cię Yume... i kochać Cię będę... przepraszam... przepraszam...- nadal płakałem. Yume lekko podniósł moją głowę, i uśmiechnął się leciutko.
-Takahiro... To nie twoja wina... Nic nie jest twoją winą... I ja też Cię kocham... Nie przestałem, i nie przestanę... A teraz, czy mógłbyś mi wytłumaczyć co się stało?- kciukiem gładził mój policzek. Kiwnąłem głową.
-Tak tak... już... Twoi rodzice mówili, że odkąd się rozstaliśmy, nie wychodziłeś z domu... Któregoś dnia jednak postanowiłeś wyjść na spacer. Na przejściu dla pieszych zagapiłeś się w telefon, a jakiś kierowca przejechał na czerwonym i... Cię potrącił... miałeś odblokowany telefon, więc zadzwonili to twoich rodziców... kiedy już byłeś w szpitalu, twoja matka zadzwoniła do mnie... nie mogłem... poprostu nie mogłem Cię zostawić...- przerwałem na chwilę żeby wziąć głębszy oddech.
-Gdybym wtedy z tobą nie zrywał... Nie miałbyś doła... Nie poszedłbyś wtedy na ten samotny spacer... Nie został byś potrącony...- Chciałem powiedzieć kolejne przepraszam, jednak zrozumiałem, że nie ma takiej potrzeby.
-Jak długo tutaj jestem?- spytał mnie jeszcze słabym głosem.
-Tydzień...- kiwnął głową.
-A ty?
-Też tydzień...-
-Czyli...
-Tak... Byłem tu przez cały czas... Nie mogłem Cię zostawić kolejny raz...- wydawało mi się, że to co mówiłem jest strasznie mdłe...
-Napiszę do twoich rodziców, że jesteś... To powinno być pierwsze co powinienem zrobić...- wyciągnąłem telefon i zadzwoniłem do jego matki. Nadal trzymałem rękę Yume.
Pielęgniarka weszła do pomieszczenia.
-Oh... Obudziłeś się- powiedziała. Zmarszczyła brwi
-Byłeś tu przez cały czas, i tego nie zgłosiłeś?- spytała się mnie.
-No bo...- przerwała mi
-Już nie ważne. Teraz proszę wyjdź.- skinąłem głową i wyszedłem z pokoju.
Niedługo później przyszeli rodzice Yume. Wszystko im wytłumaczyłem.Time skip- 4dni później
Razem z Yume byliśmy na spacerze. Między nami było wszystko w porządku. Znów byliśmy parą. Chodziliśmy trzymając się za ręce. Tym razem mocno i żaden z nas nie miał zamiaru puścić. Mój chłopak miał złamaną rękę. Na szczęście tylko to. Szliśmy przez chwilę, aż w końcu Yume zatrzymał się, a ja razem z nim.
-Coś nie tak?- spytałem
Yume uśmiechnął się i ukląkł. Moje oczy prawie wyszły z orbit
-Yume nie... znaczy- tak... ale... znaczy... mieliśmy przed chwilą trudny okres i co jeśli...- Wiedziałem, że tym razem Yume nie odpuści.
-My nawet nie mieszkamy razem... jak to będzie?-
-Jakoś to będzie... A teraz... Takahiro. Jesteś moim słońcem na pochmurnej drodze życia. Każdego dnia myślę o tobie. Odkąd zobaczyłem twój piękny, ciepły i przyjazny uśmiech. Czy uczynisz mi ten zaszczyt, i wyjdziesz za mnie?- zamilkłem, jednak się uśmiechałem. On wiedział, że się zgadzam. Przechodni wiedzieli, że się zgadzam. Ja wiedziałem, że się zgadzam.
-Tak... tak wyjdę za Ciebie.- Yume wstał i mnie pocałował, a ja odwzajemniłem gest. Głos Yume, mówiący "Jakoś to będzie" został w mojej głowie już na zawsze.KONIEC
DZIĘKUJĘ ZA PRZECZYTANIE TEGO DZIEŁA
MIŁEGO ISTNIENIAA TERAZ PROSZE MI POWIEDZIEĆ KTO JEST NA OKŁADCE >:)