Nie zostawiaj mnie

35 2 8
                                    

Krew. Krew kapała na podłogę, to Till znowu się skaleczył kiedy gotował z Lily.
Opatrzyłam ranę i dałam mały plasterek w wzorki z dinozaurami. Li nie mogła tego zrobić bo kroiła paprykę chilli i mogła bardziej podrażnić ranę przez mikrocząsteczki, które zostały na jej skórze. Chłopak dramatyzował, że umiera. Przecież to była mała ranka, nie mogła boleć tak bardzo, prawda? Cóż, może Till ma po prostu mały zakres bólu.
Ja i nowo poznana blondynka smiałyśmy się z jęków bruneta. Każde nasze słowo o tym marudzeniu było komentowane "nie śmiejcie się to bardzo poważna sprawa. Mogłem umrzeć" lub "jakbyście zrobiły sobie taką krzywdę jak ja to już dawno bylibyście w grobie" idiota. Czy aby na pewno nie dramatyzuje za bardzo? Ach, cóż nie ważne, trzeba dokończyć obiad.
Lily pokazała mi kilka londyńskich przepisów, które moglibyśmy wykonać następnym razem. Dzisiaj zdaliśmy się na meksykańskie jedzenie. Przygotowanie było proste i przyjemne. fajne było to, że mogłam pomóc Lily z rzeczami, których ona nie ogarniała. Było fajnie. Gdy Till skończył dramatyzować nakrył do stołu, nie było to jakoś specjalnie piękne ale miłe. Po obiedzie mój brat poszedł do sklepu a ja zostałam z jego dziewczyną.
Panowała niezręczna cisza.

-em, kim byś chciała być w przyszłości, Ashy?
-gdy byłam mała marzyłam żeby być weterynarzem ale zrozumiałam, że to głupi pomysł bo nie zniosłabym tego jak zwierzakom dzieje się krzywda a ja nie mogę im pomóc bo to choroba śmiertelna lub tego jak umierają na moich oczach. To było by straszne.
Postanowiłam, że będę pielęgniarką bo śmierć ludzi boli mnie znacznie mniej niż śmierć zwierzaków a i tak chcę w jakiś sposób pomagać, a ty kim chcesz być?

-tak właściwie to jestem na profilu fotograficznym ale od zawsze interesowało mnie pisarstwo i wiem, że w przyszłości po mimo bycia fotografem chcę wydać własną książkę. Może się uda lub nie, kto wie? Wszystko się okaże z następnymi dniami naszego życia.

Naszą przyjemną rozmowę przerwał Till, który krzyczał jakby stało się coś okropnego.

-kurwa!!! W mojej bluzie nie ma papierosów! Jestem pewny na 100%, że tam były! Ostatnio Noemka kręciła się po moim pokoju! To ona musiła je zabrać! Zajebie, po prostu zajebie.

Mamrotał coś pod nosem ale nie mogłam go zrozumieć, to tylko papierosy przecież może kupić sobie nowe. Nie jesteśmy jacyś biedni żeby dramatyzował za 5 dolarami, to już kolejny raz kiedy mogę dzisiaj go nazwać idiotą, Lily się z niego smiała ale ja byłam zła, strasznie zła.
Dobrze wiedział, że nienawidzę kiedy krzyczy a dalej to robił, za każdym razem głośniej i głośniej. Co najgorsze zaczął krzyczeć na mnie.

-Ashley! Czemu nie pilnowałaś Noemi?! Japierdole, było jej dać ubrania a nie mówić, że ma sama po nie pójść. To. Twoja. Wina.

-Zamknij się.

-spierdalaj, nie będziesz mi rozkazywać! Pod nie obecność taty ja tu rządzę. Ja! Rozumiesz?!

-powiedziałam "zamknij się"!

Miałam dość bez zastanowienia ubrałam czarne Conversy i skórzana kurtkę. Wyszłam z domu. Słyszałam jak Till krzyczał, że mam wrócić ale nie słucham. Miałam wyjebane. Szłam gdzieś, gdzie wiem, że Till nie pójdzie bo nie wpadnie na to, że tam jestem. Nie zwracałam uwagi na deszcz i burze. Po prostu miałam cały świat gdzieś. Nie interesowało mnie nic, kompletnie nic.

-Ash! Ash!

Znałam ten głos, to był Mike.

-hm? Coś się dzieje?

Plan idealny Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz