Rozdział 1

42 5 2
                                    

Jutro pierwszy dzień szkoły (właściwie to dzisiaj bo jest 00:02). Czyli dzisiaj zaczynamy klasę maturalną. Marzyłam o tym już od dawna. Bale maturalne, imprezy oraz bycie w szkole najstarszym rocznikiem kiedyś wydawało mi się czymś wspaniałym, nadal myślę, że będzie fajnie ale oddałabym wiele aby cofnąć się trochę w czasie, odciągnąć naszą rozłąkę i spędzić jeszcze raz te wszystkie chwile z najbliższymi mi ludźmi. Do tego dochodzi strach o przyszłość. Czy zdam wszystkie egzaminy? Czy dowiem się kim jestem, kim chcę być? Ale tymczasowo wyłączyłam myślenie. Wszyscy wsiedliśmy do samochodu Carl'a on puścił muzykę otworzył okna i ruszył. Wszyscy zaczęliśmy śpiewać (krzyczeć) piosenkę „Moonlinght" Chase Atlantic. Mój błyszczyk z ust przeniósł się na włosy przez wiatr. Ale w ogóle mi to nie przeszkadzało. Tak samo jak to, że moje ciemne kręcone włosy bardzo się spuszyły. Właściwie to jedno z najlepszych uczyć jakie ostatnio czułam. Może nie do końca to, że na głowie mam klejąca się szopę ale to, że nie muszę się o nic martwić, to uczucie spokoju i wdzięczności, jasne, że za kilka godzin to minie i wrócę do monotonnej codzienności ale teraz to trwa, jeszcze jestem wolna i niezatroskana zupełnie niczym, to teraz siedzę w samochodzie Carla z najlepszymi ludźmi jakich kiedykolwiek poznałam, to teraz nie udaje, to teraz mogę śmiać się i płakać, obżerać się frytkami i najbardziej kalorycznym zestawem w McDonaldzie, to teraz jestem szczęśliwa. Chciałabym żeby to trwało wiecznie. Zawsze kiedy jestem z nimi mogę się tak czuć. Zaraz jak kończę tą myśl coś dziwnego dzieje się z samochodem. Carl próbuje wsiąść zakręt aby nie wjechać w drzewa i po części się udaje ale samochód jedzie za szybko, słyszę jakiś huk i tyle. Nic więcej nie pamiętam aż do momentu jak budzę się w łóżku szpitalnym mama siedzi koło mnie, jak tylko zauważa, że się obudziłam niemal skacze z radości. Na pewno coś do mnie mówiła ale wtedy mój mózg jeszcze się nie włączył. Później przyszedł lekarz i tata. Powiedzieli mi, że mieliśmy wypadek. Marcus złamana noga, Carl żebro, Madi wyszła bez większych obrażeń a ja miałam wstrząs mózgu. Z tego co mi powiedzieli nic poważnego ale zostaje w szpitalu przez jakieś najbliższe 5 dni. Po wykładzie rodziców jak bardzo nasze zachowanie było nieodpowiedzialne, jak bardzo się zmartwili kiedy dostali telefon, że ich dziecko jest w szpitalu i miało wypadek oraz, że mieliśmy ogromne szczęście ponieważ nikt bardzo nie ucierpiał weszli moi przyjaciele. Rodzice zostawili nas samych i poszli coś zjeść.
- Jak się spało? - zapytał Marcus jak zwykle rozluźniając napięcie w powietrzu
- Najdłuższy sen w moim życiu. - odpowiedziałam
- Słuchajcie, przepraszam, że do tego dopuściłem. To ja byłem kierowcą i byłem za was odpowiedzialny - powiedział Carl przerywając ciszę i wiedziałam, że chciał coś dodać ale mu nie pozwoliłam
- To nie była twoja wina, okej? Wszyscy byliśmy w samochodzie a to, że ty byłeś kierowcą niczego nie zmienia. Nawet nie waż się obwiniać bo normalnie cię uduszę.
-Carl, naprawdę nie zrobiłeś nic złego - dodała Madi
- Poza tym gdybyś w porę nie zareagował wjechali byśmy w jakieś drzewo i konsekwencje byłyby o wiele większe. - zauważył Marcus
Carl popatrzył na nas i tym spojrzeniem przekazał nam jak bardzo jest nam wdzięczny
- Jak się czujecie? - zapytałam
- Z nogą w porządku.
- Żebro nie przebiło płuc i złamanie nie jest najgorsze więc może szybko się zrośnie ale do tego czasu nie będę mógł grać.
- Lepiej, muszę tylko odpoczywać i powinno być dobrze. A ty?
- Bywało lepiej. Cholernie boli mnie głowa i mogę się założyć, że gdybym teraz wstała to upadłabym na ziemię ale jak na kogoś kto wziął udział w wypadku samochodowym to nie najgorzej. - chciałam trochę rozluźnić atmosferę i może trochę mi wyszło
Zaczęliśmy się śmiać i nareszcie zobaczyłam ich uśmiech. Zrozumiałam jak bardzo boję się ich stracić.


Rodzial 1 rozstawilam yaki jaki byl bo szczerze to nie wiem co miglabym zmienic.... dajcue znac co sadzicie!

Our Last Year Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz