Ratchet wchodzi do Medbay i nagle BUM... Farba spadła wprost na niego, a on dobrze wiedział kto maczał w tym swoje paluchy.
Ratchet: SMOKESCREEN, BEE!!! Jak ja was znajdę, to nawet Decepticony nie będą miały czego się pozbywać! — krzyknął umazany w farbie.
W innym pomieszczeniu oba boty siedziały za stosem kostek energonu, chichocząc jak dzieci.
Bee: Włączyłeś kamerę? — Widząc moje przyjaciela dodał — nie mów że zapomniałeś?
Smokescreen: Być może tak troszeczkę, zostawiłem, ale nie włączyłem — wzruszył ramionami. — Ale co nam z nagrania, wspomnienie Ratcheta różowo- żółtego będzie hitem i zdążymy zrobić zdjęcia. Tak szybko tego nie zmyje...— zachichotał.
Bee: To będzie piękny widok.
Smokescreen: I nikt nas nie widział, nawet nie ma dowodu. Powiemy, że to bliźniacy albo Mirage.
— Oprócz mnie.
Podskoczyli wywalając się na kostki energonu, chcąc uciekać przed medykiem, lecz nieźle się zaskoczyli.
— Uśmiechnijcie się — po czym zrobiła zdjęcia obu mechom, którzy wręcz rozwaleni leżeli na już przewróconym stosie, z minami jakby żegnali się z życiem.
— Nigdy więcej tak nie zachodź nas od tyłu Arcee!
— No już dzieciaczki sobie poradziły? Łapcie kamerę, niezły filmik wyszedł.
Popatrzyli się na siebie niezbyt rozumiejąc, ale po chwili obaj rozszerzyli optyki. To było niemożliwe, ta Arcee ta sama która wszystkiego zabraniała, im pomogła?
— Włączyłaś?
— No pewnie i dodałam brokatu do farb i luz nikomu nie zdradzę, ale żadnych żartów na mnie. Reszcie róbcie co chcecie — rzuciła i odeszła swobodnym krokiem chichocząc szczęśliwie.
CZYTASZ
Króciutkie Opowieści /Transformers
FanfictionW miarę śmieszne, poważne i smutne. Talksy, wywiady i krótkie teksty.