Zbliżała się ciemność, a wraz z nią wyłaniali się też oni.
A w bazie w końcu znaleźli Rafa.
/Miko/
— Już teraz nie zdążymy — spoglądam się na godzinę, już się ściemniło.
— Na noc zostaniecie się tutaj, Ratchet zabezpiecz wejścia.
— Już to zrobiłem Optimus.
Usiadłam się na kanapie, aby tylko rodzice nas nie szukali. Odkąd na świecie pojawiły się kłębiaste stwory, co raz więcej osób ginęło. Zamieniały ludzi w posągi, tyle można ich zobaczyć wszędzie. Zwykłe kamienie, a kiedyś byli ludźmi.
Wstaję oddalając się od pokoju, windą zjeżdżam w dół bazy, dźwięk otwierających się drzwi wyrywa mnie z myśli. O rodzicach, o tym czy napewno się schowali, czy zabezpieczyli dom. Przez rzeczy materialne nie mogą one się przedostać, ale wystarczy tylko szpara aby weszły do środka. Nie umieją mówić, nie mają oczów ani twarzy, kula fioletowej energii, jak kłębek przemieszcza się po ziemi.
Wchodzę do jednego z pokojów, drzwi skrzypią, światło lampy oświetla postać. Oświetla femm . . . Arcee. To przeze mnie jest posągiem, to przeze mnie jej iskra zgasła. Uratowała mnie, samemu się poświęcając, byłam idiotką wyruszając samemu w nocy, chcąc zrobić głupie zdjęcia.
Osuwam się na ziemię przy ścianie, podpieram ręce na kolanach. Gdybym tylko wiedziała, gdybym . . . No właśnie, co bym zrobiła? Coś zmieniła? Czy dałabym radę? Niewiem, ale na pewno bym ją uratowała, co bym dała, by cofnąć czas.
— Przepraszam Arcee — cichy głosik rozniósł się pomieszczeniu.
CZYTASZ
Króciutkie Opowieści /Transformers
FanfictionW miarę śmieszne, poważne i smutne. Talksy, wywiady i krótkie teksty.