Ze snu wyrwał mnie tak dobrze znany dźwięk budzika. Uchyliłam zaspane oczy i z grymasem na twarzy zaczęłam bezwładnie szukać na łóżku telefonu, który nie dawał za wygraną, gdy w końcu go odnalazłam z niezadowoleniem stwierdziłam, że nie mogę sobie pozwolić na kolejną drzemkę. Dochodziła siódma co oznaczało, że mam zaledwie nieco ponad pół godziny do wyjścia z domu. Nie wiele myśląc wstałam z łóżka i powolnym krokiem weszłam do łazienki, która była połączona z moim pokojem. Spojrzałam w lustro i przemyłam twarz chłodną wodą by się rozbudzić, po czym zaczęłam się w pośpiechu szykować do szkoły.
Po zaledwie dwudziestu minutach mój makijaż i włosy były gotowe, nie było to nic nadzwyczajnego, ze względu na wysokie temperatury jakie panowały w Kalifornii nawet we wrześniu, postawiłam na delikatny makijaż, po czym w pośpiechu wyprostowałam włosy, gdy byłam już wystarczająco zadowolona z efektu wyszłam z łazienki i ruszyłam w stronę fotela na którym dzień wcześniej naszykowałam sobie ubrania.
Zbiegłam ze schodów, przelotnie zerkając w lustro by ostatecznie ocenić efekt końcowy. Miałam na sobie szerokie jasne jeansy z dziurami i biały top z długimi rękawami i kwadratowym dekoltem, na szyi prezentował się delikatny złoty łańcuszek i długie kolczyki, które ładnie się odznaczały na mojej opalonej skórze.
-Zrobić ci kawę Adeline?- usłyszałam z kuchni miękki głos mojej mamy, gdy w pośpiechu zakładałam na nogi swoje białe air forcy.
-Nie zdążę, ale dzięki mamo! - krzyknęłam wyciągając z torebki kluczyki, po czym nie mówiąc nic więcej wyszłam z domu zatrzaskując za sobą drzwi nieco mocniej niż zamierzałam.
Wsiadłam do auta, automatycznie rzucając torebkę na miejsce pasażera, po czym z piskiem opon wyjechałam z podjazdu i ruszyłam w stronę szkoły.
Gdy byłam już na miejscu ruszyłam szybkim krokiem w stronę tak dobrze znanego mi czerwonego SUV'a, z którego właśnie wysiadała moja przyjaciółka.
-Kogo widzą moje piękne oczy?-rzuciła blondynka z szerokim uśmiechem, gdy tylko mnie zauważyła. - Adeline Wilson czy to możliwe, że jesteś jeszcze bardziej opalona niż dwa tygodnie temu? - zapytała dokładnie lustrując wzrokiem mój wygląd na co i ja mimowolnie się uśmiechnęłam.
Od zawsze potrafiła wywołać mój uśmiech zaledwie jednym zdaniem, lub najzwyczajniej w świecie swoją obecnością.
- Samantha Madison Brown, a czy to możliwe, że mieszkając w Malibu dalej twoja skóra jest biała jak mąka?-podeszłam do niej bliżej i z całej siły ją przytuliłam.
- Nie każdy moja droga wygrał geny na loterii.-mruknęła ruszając w stronę szkoły-a teraz opowiadaj jak było w Hiszpanii, mam nadzieje, że wyrwałaś jakiegoś gorącego latynosa.-spojrzała na mnie nie ukrywając swojego podekscytowania tym pytaniem.
-Nie tym razem.-mruknęłam ledwie słyszalnie.-Spędzałam czas z mamą, nic nadzwyczajnego. Lepiej mów jak było w Paryżu, w końcu z jakiegoś powodu nazywają je miastem miłości.-zaśmiałam się szturchając ją w ramię.
Nie chodziło mi o zmianę tematu, po prostu na prawdę nie było o czym mówić, nie odstępowałam mojej mamy na krok, bo nie miała wtedy najlepszego humoru, ale nie chciałam martwić tym Sam.
-Nawet nie wiesz jak bardzo czekałam na to pytanie.-pisnęła z zadowoleniem, nie ukrywając swojej ekscytacji.-Poznałam tam strasznie przystojnego malarza, dogadałabyś się z nim, moglibyście rozmawiać o tych całych dziełach sztuki...-zaczęła, ale moje myśli odpłynęły w innym kierunku, kiedy zauważyłam, że z drugiego końca parkingu przygląda nam się wysoki brunet, jednak ze względu na odległość nie byłam wstanie stwierdzić kim był.
CZYTASZ
Na końcu drogi
Teen Fiction"Nigdy nie sądziłam, że znajdę się w tym miejscu, nigdy nie sądziłam, że znajdę dla siebie miejsce na tej Ziemi... Swój dom. Tak cholernie się myliłam! Gdybym wtedy wiedziała, że staniesz się moim przekleństwem, moją osobistą trucizną o którą będę...