3. Curtis

14 2 0
                                    

Zaklęłam i pomału się odwróciłam, za mną stał wielki czerwony wąż.

Curtis

Pamiętam kiedy Ashley pokazała mi jego zdjęcie na telefonie. Kiedy stwierdziłam ,że jest uroczy wyśmiała mnie mówiąc, że owszem ale to totalny yandere. To mnie do niego zniechęciło. Nie lubię typów kontrolujących.

Przeklnij moje szczęście dzisiaj. Teraz co mam zrobić? Są dwa wyjścia. Pierwsze mogę zacząć krzyczeć jak banshie i zacząć uciekać a tego podobno nie lubi, dwa mogę być spokojna i spróbować go wziąć dla siebie ale to równa się z tym, że będę musiała mu wbić do głowy, że  nie może mnie kontrolować a to ponowinie równa się pewnej śmierci. O jest jeszcze trzecia opcja udawaj, że masz moce jak małpa i uniknij katastrofy.

Kiedy stałam tam myśląc nad swoimi wyborami, wąż zmienił się w pół człowieka.

Spojrzałam na niego i o cholera był gorący, długie czerwone włosy wiszące swobodnie do talii, czerwone oczy Feniksa i ten ABS na brzuchu. Był umiesniony ale nie przesadnie. Ale to co skłoniło mnie do podjęcia trzeciej opcji był jego zimny jak lód wzrok.

- Kobieto co tu robisz? - powedzial chłodno.

Tak opcja trzecia. Czas na trochę aktorstwa. Spojrzałam mu w oczy i zamknęłam swoje jakbym odczuwała ból. Złapałam się bolącą ręką za głowę i jęknęłam z bólu udając, że to ból głowy a nie rany po ugryzieniu.

Kucnąłem trzymając się za głowę i coś mrucząc pod nosem jakbym była opentana.

Słyszałam jak pełza bliżej ale nie otworzyłam oczu. Wzięłam głęboki wdech i przygotowałam się na najgorsze.

Kiedy nie słyszałam ruchu podniosłam wzrok i tak jak robiłam to przez kilka miesięcy wyciszyłam swoje emocje patrząc na niego pustym wzrokiem.

- Curtis- powedzialam patrząc na niego wprawiając go w osłupienie.

Zmarszczył brwi i kiedy miał się odezwać przerwałam mu.

- Masz dość mroczna przeszłość ale za to jasna przyszłość, twoją samotność się skończy dzięki tej jednej, która przyjmie twoją skórę ale będzie jeszcze lampart. Będzie Ci potrzebny żeby twoją miłość nie zginęła, także Uważaj na jastrzębia który zabije dziecko króla- mówiłam patrząc na niego pusto

- Co ? - stanął oniemiały patrząc pytająco

Nic więcej nie powedzialam I ruszyłam powoli do wyjścia mijając jego skórę.

Kiedy myślałam, że się uda zostałam owinięta w zimny czerwony ogon.

- Kobieto - syknął gniewnie

- To twoją przyszłość Curtis, nie jestem dla ciebie jest tam osoba która zmieni twój świat na lepsze, da ci młode I będzie cie kochać- mówiłam dalej improwizując.

- Skąd to wiesz - syknął lekko zaciskając zwoje

- Widzę to, chociaż nie mogę zobaczyć wszystkiego ten dar a raczej przekleństwo dano mi przy narodzinach - powedzialam ledwo biorąc oddech ale wtedy poluzował uścisk.

- Skąd mam wiedzieć, że nie kłamiesz aby uciec i nasłać na mnie wioskę? - zapytała podejrzliwie

- Myślisz że wygrają? Są słabi a czekałeś już tak długo więc musisz wykazać się cierpliwością- próbowałam negocjować - jeśli to się nie spełni w ciągu miesiąca znajdziesz mnie po zapachu i możesz albo zabić albo wziąć dla siebie - dodałam chociaż ostatnie ledwo przeszło mi przez gardło.

- Dobrze, byłem na północy tylko raz ale spotkałem samice, która była kapłanką więc kobieto módl się żeby to była prawda - powedzial I opuścił mnie delikatnie na ziemię.

Była zdziwiona jego delikatnością ale nie miałam na to czasu. W głowie wiwatowalam i pochwaliłam swoje umiejętności aktorskie. I dziękuję Ash za spojlery i narzekanie.

Odwróciłam się i kierowałam w stronę wyjścia. Cały czas czułam na sobie jego wzrok ale zignorowałam to. Wtedy coś mi się przypomniało więc w wyjściu stanęłam.

- Coś jeszcze ? - zapytał zainteresowany

- Daj się jej poznać od lepszej strony, boi się wezy a jeśli będziesz zbyt agresywny skończysz na jej kostce - powedzialam pospiesznie i pobiegłam.

Wróciłam w stronę wioski, a stamtąd w drogę powrotną do miejsca gdzie spotkałam Bai. Był już zmierzch kiedy dotarłam do wraku samochodu.

Coś było nie tak Ash nigdy nie wspominała o plemionach północy ale może też nie doszła do tej części. Albo w najgorszym przypadku moja obecność tu coś spierdolila.

------

Zanim całkiem się ściemniło poszłam się umyć. Zmyłam Cały makijaż I farbę z twarzy. Pozdejmowalam ozdoby i wypralam swój strój. W drodze powrotnej znalazłam parę gałęzi na ognisko. Ubrana w dresy trampki I bluzę z kapturem zaczęłam rozpalać ogień.

Na jedej z blach samochodu która odpadła zaczęłam skarżyć ostatnie mięso które mi zostało. I patrzyłam tępo w ogień pałac papierosa również ostatniego. Wzięłam mój telefon i włączyłam go. Nie było źle miałam 35% baterii więc postanowiłam odświeżyć pamięć. Weszłam w pamięć w chmurze powieści która wysłała mi Ashley.

Kiedy doszłam do punktu kiedy Curtis zjadł młode Rosy wyłączyłam resztę, ponieważ zostało mi tylko 5 % które spadało w szybkim tempie.

Te ostatnie minuty zostawiłam na oglądanie wszystkich zdjęć moich z mamą oraz Ash.

Nawet nie wiem ile tak siedziałam. Obok mnie leżały kostki po kurczaku a ognisko wygasało więc dorzuciłam jeszcze parę drewna. W nocy było dość chłodno ale nie zimno. Okrywam się kocem który znalazłam na tylnej kanapie samochodu.

Doszło do mnie wszystko co działo się w ciągu tygodnia i łzy zaczęły spływać po mojej twarzy. Byłam Dobra w udawaniu twardej zwłaszcza w stroju do tańca. Wtedy mogłam uciec. Uciec przed samą sobą . Założyć maskę i być kimś kim nie jestem.

Łkalam jak zranione zwierzę kiedy wszystko zebrało się na raz i pękłam jak tama. Jak bardzo chciałabym wtedy umrzeć zamiast trafić do tego chorego świata albo zostać w domu i nie dać się namówić Ash na ten kemping.

Dotarło do mnie ze zostałam sama i to właśnie dobijało mnie bardziej w rozpacz. W domu Ash trzymała mnie z dala od ciemności ale nie tu. Nie ma jej i nie wiem czy kiedykolwiek zobaczę ja ponownie.

Moje łkanie zmieniło się w cichy szloch a potem w czkawkę. Wyczerpana wszystkim już nawet nie zwracałam uwagi na to czy mnie coś zje albo zabije.

Czułam pustkę, patrzyłam tempo w trzy księżyce na niebie. W nowo opatrzonej ręce ściskałam różaniec mojej mamy i Modliłam się. Pierwszys raz naprawdę Modliłam się do Boga aby skrócił moje cierpienie. Nie ważne w jaki sposób ale miałam już tego dość.

Zamknęłam oczy wyczerpana zarówno psychicznie jak i fizycznie i oddałam się w ciemność. Nie wiedziałam tylko ze przez ten tydzień byłam bezpieczna dzięki tajemniczemu białemu wężowi ukrytemu w wysokich gałęziach drzew.

Diana in the beast world Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz