Rozdział XIII

36 4 1
                                    

Kolacja minęła błyskawicznie.

Akurat kiedy miała się ciągnąć w nieskończoność, aby mógł uniknąć ciężkiej rozmowy, która miała nadejść.

Wszechświecie dlaczego?!

Chciał się zgłosić do zmywania, ale jak na złość, wszyscy stwierdzili, że to idealny moment, by obnosić się z nim jak z jajkiem, zabierając mu obowiązki (wymówki) sprzed nosa.

Westchnął ciężko, jak obserwował swoich przyjaciół - wersja młodsza - ochoczo zabierających się do szorowania misek.

Nagle coś ciepłego wylądowało na jego ramieniu, mało nie wyzionął ducha ze strachu, jednak zdołał się obrócić aby dostrzec mistrza.

Skinieniem głowy wskazał mu wyjście. Dokąd zawędrują? Pewnie do dojo. Mijali pokoje w milczeniu.

Staruszek nawet nie starał się rozluźnić tej spiętej atmosfery.

Serce Jaya waliło mocno w akompaniamencie tupania o posadzkę. Kiedy kolacja minęła jak z bicza strzelił, tak ten niby niepozorny spacerek trwał eonami.

Jednak w końcu dotarli do pokoju wypełnionymi zwojami. Udało się. Teraz przyszedł czas na tę gorszą część.

Szczerą rozmowę.

Co też mistrz Wu mógł od niego chcieć? Czy coś wiedział ? O nie.

Przecież nie może poznać przyszłości! Wszystko eksploduje! Chyba..

Staruszek usiadł na jednym z krzeseł, skinieniem głowy pozwalając na to samo. Ninja był tak spięty, że jego ruchy przypominały bardziej starego zardzawiałego robota niż człowieka.

Mimo to, po kilku kanciastych próbach, udało się. Przez chwilę jeszcze na siebie spoglądali jakby próbując przejrzeć intencje drugiego.

W końcu staruszek odłożył kapelusz i odchrząknął.

- Nie będę już dłużej owijał w bawełnę Jay. Czy w twojej przyszłości umrę?

Chłopak miał wrażenie jakby ktoś uderzył go z pięści w brzuch, wyrzucając całe powietrze z płuc.

Jakaś mała cząstka jego gdzieś tam głęboko podejrzewała, że tak mogą się potoczyć sprawy, ale w żaden sposób nie mógł przewidzieć, że poczuje się tak... paskudnie.

Zapadła grobowa cisza. Nawet żadne cykady owadów, ani tykanie zegara nie chciały jej przerwać.

Coraz głośniejszy łomot serca walił mu w uszach.

Czy jego rozmówca też mógł to usłyszeć? Jednak to on musiał teraz coś powiedzieć. Tylko co?!

' dokładnie tak! W mojej teraźniejszości jesteś MARTWY. Extra nie? '

Po prostu bomba. Wu go nie poganiał, ani też nie wysuwał własnych wniosków. Zwyczajnie czekał. Czekał aż on da mu odpowiedź.

Jay przygryzł wargę. Czy teraz. W tym oto momencie. Jednym zdaniem jest w stanie zrujnować swoją rzeczywistość? Czy to jakiś nieśmieszny test?! Co powinien zrobić?!

/postąpić słusznie/

Głos Lloyda był tak żywy i namacalny, że aż odwrócił się, by sprawdzić czy na pewno nikt nie stoi w drzwiach.

Pokój był zamknięty. Niebieski ninja położył zaciśnięte pięści na kolana oraz wbił wzrok w ziemię.

- T-tak mistrzu. W mojej rzeczywistości już nie żyjesz - powiedział to tak cicho, że nie mógł być pewny, czy staruszek go usłyszał.

- Rzeczywistości? Czy uważasz, że dzieli nas nie tylko czas, ale i coś więcej? - jego głos był spokojny, opanowany.

W żadnym razie nie zdradzał jakiejkolwiek reakcji na informacje o swojej przyszłej śmierci. Może coś wiedział?

- Nie mam bladego pojęcia! Wiem tyle, że powinien być w domu! - na myśl o Nyi, mistrz błyskawic poczuł ciężki głaz na dnie żołądka.

Czy jeśli wróci...

To kiedy wróci? Co jeśli ten czas pędzi jak szalony i kiedy wróci do swojej teraźniejszości jego córeczka będzie już dorosła?!

Co prawda, starał się nie dopuszczać do siebie tak czarnych scenariuszy, jednak natrętne myśli wpełzały do jego głowy bez zaproszenia.

Wu położył dłoń na jego ramieniu.

- Czy to moja śmierć wpłynęła na komplikację wielu spraw?

Jay czuł jak do jego oczu napływają łzy. Zacisnął zęby na wspomnienie zdruzgotanej drużyny. Słone krople kapnęły na jego uda.

- Chodzi o Kaia, prawda?

Jego mistrz, były mistrz, no po prostu ten staruszek wszystko wiedział. Nie było sensu już nic więcej ukrywać.

I tak nie zmieniłoby to teraźniejszości.

- Tak sensei. On z nas wszystkich przeżył to najmocniej. Podejrzewam... że powinienem udać się do miejsca, w którym wszystko zaczęło się komplikować...

- Rozumiem. Zane... Zane wspomniał, że chciałeś zrobić to sam

- Jeśli to tylko możliwe

- Jednakże... chciałbym dobrać ci załogę. Tak będzie bezpieczniej.
Jay tylko skinął pół przytomnie głową nie do końca rozumiejąc co się wokół niego dzieje.

Wciąż nie był w stanie w pełni przetworzyć faktu, że znalazł się w przeszłości, może nawet z trochę innego wersum?

A teraz znaleźli cień szansy na powrót, który rzecz jasna trzeba wykorzystać! Myśl, że już niedługo zobaczy się z rodziną napawała go entuzjazmem, jednak fakt że ci ninja będą musieli przeżyć to przez co oni musieli przejść... była dołująca.

Mimo wszystko, nie mógł nic z tym zrobić. Bo jeśli to miejsce jest powiązane z jego miejscem czasem... to każda najmniejsza zmiana będzie miała wpływ na jego teraźniejszość. Dlatego nie mógł jawnie mówić : zrób to nie rób tego.

Czemu to wszystko musi być takie trudne?!

A/N
Koniec tuż tuż, jeszcze kilka rozdziałów, aby wszystko stało się jawne. A i wracamy do co tygodniowych aktu.

Niby wrzesień, a ciepło jak w sierpniu, co za śmieszny paradoks. No ale nic, powoli ale do celu, od weekendu do weekendu.
Trzymajcie się, miłego ^^

Niebieska wymianaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz