Pov: Nikolaia
New day, new slay!!! Dzisiaj w nocy śnieg padał!!! Jest dopiero listopad, więc pewnie ten śnieg długo się nie będzie trzymał, ale trudnooo. Ubrałem się szybko, zjadłem śniadanie przygotowane przez moją siostrę i ruszyłem do szkoły. Wyszedłem aż godzinę przed czasem. Chyba pierwszy raz się nie spóźnię. Chociaż... Może pójdę razem z Dosiem do szkoły? Tak! To świetny pomysł!!! Pobiegłem pod dom Fiodora i zapukałem. Otworzyła mi kobieta trzęsąca się na własnych nogach. Była chuda, blada, zmęczona i miała wyblakłe oczy.
Matka Fiodora: oh!... D-dzień dobry... Jesteś... Kolegą F-F...Fiodora?...
Nikolai: zgadza się! Chciałbym z nim pójść do szkoły! Wyszedł już?Kobieta podskoczyła ze strachu gdy usłyszała mój donośny i entuzjastyczny głos.
Matka Fiodora: oh... Nie... Chyba bierze prysznic... Wejdź, wejdź... Niedługo pewnie będzie wychodził...
Wydawało mi się, że jej każde zdanie zaczyna się od "oh!...". Wszedłem i usiadłem na kanapie. Domyśliłem się, że kobieta, która mi otworzyła drzwi to matka Fiodora. Teraz podeszła do mnie i podała szklankę wody.
Matka Fiodora: oh!... Mogłam zapytać czy chcesz herbaty, kawy, wódki czy wody...
Nikolai: um... Jestem niepełnoletni, więc nie mogę pić alkoholu....Po tych słowach matka Fiodora się wzdrygnęła i zakryła twarz dłońmi.
Nikolai: co do herbaty to bez cukru jest cierpka, a kawa gorzka. Podsumowując, idealnie pani trafiła.
Pokiwała głową i usiadła przede mną na krześle dając odpocząć trzęsącym się nogom. Coś mnie podkusiło, żeby skomplementować jej syna, a przy okazji i ją.
Nikolai: wie pani, Dosiu jest bardzo przystojnym chłopakiem, myślę że ma to po pani.
Matka Fiodora: oh!... Czy powinnam podziękować?... Aj... Um...Kobieta mówiła wszystko niepewnie. Przy okazji pewnie niekontrolowanie drapała palce. Przyglądając się jej tylko w niektórych kwestiach widziałem Fiodora. Na przykład zmęczone oczy. Kolor byłby podobny gdyby nie to, że Fiodor ma mocno fioletowe, a jego matka posiada wyblakłe. W końcu usłyszałem jak klucz w drzwiach łazienki się przekręcił i wyszedł............. FIODOR W SAMYM RĘCZNIKU WE WZORACH SZCZURÓW...... Gdy mnie zobaczył przeraził się, zarumienił i cofnął z powrotem do łazienki. Ja tylko patrzyłem zdziwiony i nie zauważyłem, że na mojej twarzy pojawiły się rumieńce. Patrzyłem jak wryty, a po chwili z łazienki wyjrzały zawstydzone oczka Fiodora i rzekł:
Fiodor: Z-zasłoń oczy....
Od razu oprzytomniałem i zrobiłem zgodnie z poleceniem. Potem słyszałem tylko kroki i trzask drzwi. Wtedy już odsłoniłem oczy i czekałem dalej. Po około piętnastu minutach Fiodor wyszedł z pokoju ubrany w mundurek szkolny wraz z plecakiem w ręku. Spojrzał na mnie poważnym wzrokiem, ale po chwili zarumienił się i zasłonił ręką twarz.
Fiodor: P-Przestań... Uznajmy, że tego nie było....
Zaraz... Czemu.... Czy znowu się zarumieniłem?... Tak. Znaczy nie. Teraz było gorzej. Nie dość, że byłem cały czerwony to jeszcze krew mi z nosa poleciała... Matka Fiodora od razu się zerwała i przyłożyła mi do nosa koc a potem przyniosła mokrą i suchą szmatkę. Mokrą położyła mi na czole, a suchą zamieniła z kocem. Kiedy matka Fiodora tamowała mi krwotok, Fiodor zjadał bułkę. Znaczy krew z nosa przestała mi lecieć szybko, ale jego mama się cały czas zamartwiała. Kiedy wychodziliśmy dała mi jeszcze paczkę chusteczek "na wypadek gdyby znowu mi poleciała krew z nosa". Podziękowałem i ruszyliśmy.
Fiodor: zabrudziłeś koszulę. Tak w ogóle to zapnij kurtkę, bo zimno jest.
Faktycznie na mojej koszuli była czerwona plama. Zapiąłem kurtkę i uśmiechnąłem się.
Nikolai: twoja mama jest bardzo miła, tylko bardzo spięta.
Fiodor: kiedyś była inna.Szliśmy dalej w milczeniu. Wreszcie dotarliśmy do szkoły. Zdjęliśmy kurtki w szatni i poszliśmy pod salę. Pierwsza lekcja to był Angielski z panem Fitzgeraldem łączny z klasą B. Nagle siedząc na lekcji przypomniała mi się sytuacja z rana. Roześmiałem się niekontrolowanie i wszyscy zaczęli się na mnie gapić. Fiodor szturchnął mnie łokciem bym przestał, ale tylko bardziej się śmiałem przez to. Dostałem -10 punktów. Na przerwie Dazai się mnie spytał, czemu się śmiałem.
Nikolai: ahahahaha!!! To długa historia!
Dazai: mamy czasObróciłem się by zobaczyć czy nie ma w pobliżu Fiodora.
Nikolai: cóż... Tylko błagam, nie mówcie mu, że wam powiedziałem! Więc... Dziś chciałem pójść z Dosiem do szkoły. Przyszedłem pod jego dom, a jego mama mnie wpuściła. Powiedziała, że Fiodor jest pod prysznicem, więc usiadłem na kanapie i czekałem.
Dazai: PODGLĄDAŁEŚ GO JAK SIĘ KĄPIE???
Nikolai: NIE!!! Ale on wyszedł z łazienki. A śmieszyło mnie to, że miał ręcznik w szczury. No proszę, on zawsze taki ponury i nagle taki ręcznik ze szczurami, które wyglądają jak te szczury z Ikei.Dazai chwilę patrzył przetwarzając wszystko.
Dazai: fun fact, Fiodor w tamtym roku zażyczył sobie szczura z Ikei. Legenda głosi, że pod jego łóżkiem jest armia uzbrojonych w karabiny i sztylety szczurów z Ikei.
Chwilę jeszcze pogadaliśmy po czym zadzwonił dzwonek.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Siemkaaa!!!
W końcu dodaję jakąś notkę. Ogólnie to mam na to jakąś wenę, a rozdziały dodaję w bardzo dziwny sposób (ja wiem, powinnam tak powiedzmy codziennie po jeden rozdział, ale piszę to non stop i miałabym jakieś 20 draftów, a nie lubię tego). Jak widać, ten rozdział wyjątkowo trzyma poziom xD naprawdę nudziło mi się. Chyba powoli zacznę to kończyć, bo zaraz porobi się baaardzo niespójne. Z początku miał umrzeć Fiodor/Nikolai, ale nie chcę bawić się w Asagiriego i nikt nie umrze. Cóż mogę powiedzieć, jeśli komuś się to naprawdę podoba to miło mi, ale uważam osobiście, że jest to dość suche i takie... Meh....Dobra, to tyle.
Miłego!!!!
CZYTASZ
|•'°Fyolai°'•|
FanficJakieś random Fyolai school au, ale potem uciekają, standardowo miniatura kradziona z pina.