Kiedy dotarłem pod dom nie wiedziałem, która była godzina. Nie miałem sił. Przez to co stało się kilka godzin wcześniej byłem kompletnie wyprany z emocji. Miałem 19 lat, dobrą robotę, sporo zarabiałem krótko mówiąc żyć nie umierać.... z wyjątkiem tego, że byłem gejem, a mój były chłopak chciał mnie najzwyczajniej w świecie zgwałcić. Stałem przed drzwiami własnego domu i zastanawiałem się czy mam do niego wejść.
Po długich rozmyślaniach jednak się zdecydowałem i nacisnąłem klamkę. Nie miałem pojęcia czego się spodziewać. Zdjąłęm buty i wszedłem do salonu gdzie siedział Harry. Miał obojętny wyraz twarzy, ledwo na mnie spojrzał. Widziałem, że się martwił. Podszedłem do niego i usiadłem obok. Między nami panowała bezlitosna cisza.
* Harry's POV *
Nie wiem ile czasu tak siedziałem, wiem tyle, że długo. Martwiłem się o niego. Serio. Był dla mnie ważny. To co do niego czułem było wszystkim co miałem. On był wszystkim. A teraz go nie ma i nie wiem gdzie jest, ani co się z nim dzieje.
Nagle drzwi zaczęły się otwierać. Wiedziałem, że to Louis. Stanął na wejściu do salonu, po czym podszedł do kanapy, usiadł na niej i milczał. Po długiej, bardzo długiej chwili niespodziewanie wybuchł płaczem. Nie wiedziałem co się dzieje, ani co powinienem w takiej sytuacji zrobić. Chciałem go przytulić, ta bardzo chciałem... ale nie mogłem, nie wiedziałem czego chciał Louis. Postanowiłem nie myśleć teraz o tym, przysunąłem się bliżej niego i objąłem go tak ciasno jak tylko potrafiłem. Tak bardzo szlochał...
- Ciii, nie płacz. - powiedziałem - Co się stało ? Wiesz, że możesz mi powiedzieć..
Nie mogłem znieść widoku płaczącego Louisa. To było straszne. Nawet nie zauważyłem kiedy zacząłem płakać razem z nim. Siedzieliśmy i płakaliśmy.
Louis był dla mnie taki dobry. Kochałem w nim dosłownie wszystko. Jego uśmiech, to jak się dąsał, jego zawsze perfekcyjnie roztrzepane włosy, jego żarty, które w rzeczywistości były suche, ale i tak się z nich razem śmialiśmy, jednak najbardziej kochałem to, że dzięki niemu znowu zacząłem się uśmiechać, nie wpadałem już w tarapaty jak to zazwyczaj było kiedy mieszkałem z rodzicami. Zawdzięczałem mu dosłownie wszystko. Tak, ja Harry Edward Styles kocham Louisa Williama Tomlinsona.
- Harry... - z rozmyślań wyrwał mnie głos Louisa.
-Hm?
- Bo on..
-Co? Kto? Co się stało?
-Bo Nick... onchciałmniezgwałcić...
-Jaki Nick? Co? Jak? Jezu Louis..
-Nick to ten facet, który był tutaj wczoraj. Ja byłem w klubie i upiłem się.. i on też tam był, chciał żebym pojechał z nim do niego , ale ja się nie zgodziłem. Wyszedłem z tamtąd, ale nie zorientowałem się, że on idzie za mną. Wyrwałem mu się, ale tak bardzo się bałem Hazz.. - ponownie zaczął szlochać.
- Ciiiii , już dobrze Lou.
Uniosłem jego twarz, obróciłem w swoją strone i scałowałem z niej każdą łzę.
Kiedy nasze usta się złączyły po moim ciele przeszedł przyjemny dreszcz. Muskałem tak jego wargi, aż w końcu odwzajemnił pocałunek. Czułem jak powoli się odpręża, a jego ciało rozluźnia. Nie myślałem wtedy o niczym innym jako tym, że Louis znowu mnie całuje. To co w tamtej chwili czułem nie mogło się równać z niczym. W pewnym momencie Louis przerwał pocałunek i spojrzał mi w oczy. Wyglądał tak pięknie, jego ocz]y błyszczały z podniecenia. Widziałem to. Nagle usiadł na mnie okrakiem i wrócił do przerwanej wcześniej czynności. Tym razem pocałunek był namiętny i zachłanny co poskutkowało tym, że moja męskość zaczęła się budzić do życia. To było takie przyjemne. Louis zaczął ściągać mi koszulkę. Chciałem tego, ale nie byłem gotowy...
- Louis przestań - powiedziałem łapiąc oddech.
Oderwał się ode mnie i szeroko otworzył oczy, Nie wiedziałem co mówiła jego mina. Wstał ze mnie i po prostu wyszedł z salonu zostawiając mnie i moje myśli w samotności ....
_______________________________________________________
witam po dość długiej nieobecności , ale wena mi nie dopisywała ;) jak myślicie co będzie dalej ? rozdział powinien pojawić się za max tydzień. Pozdrawiam wszystkich, którzy to czytają ;D do następnego ;3