Mijały kolejne dni, a ja tak właściwie nie wiedziałem co robię ze swoim życiem. Tęskniłem za nim. Tak bardzo kurwa tęskniłem, a najgorsza w tym wszystkim była moja bezsilność.
Każdy dzień spędzony bez niego bolał mnie bardziej. A mówią, że czas leczy rany.
Zabawne. Nie chcę się z niego wyleczyć, nie chcę o nim zapomnieć, nie chcę bez niego żyć.Kiedy w życiu spotykasz tę jedyną osobę, z którą chcesz zostać już do końca to po prostu o tym wiesz. Nie ma na to żadnego wytłumaczenia, ani regułki. Jedni spotykają te osoby późno, inni wcześniej, tak jak w moim przypadku, ale wiedzą o tym.
Czują to całym sobą, to uczucie rozsadza ich od środka. Wiedziałem, że to on.Leżałem w swoim pokoju na łóżku tępo patrząc się w sufit. Mijał 2 dzień, odkąd stchurzyłem. Ta myśl była dla mnie torturą, a jeszcze gorsze było to, że nic z tym nie zrobiłem.
Bałem się, po prostu się bałem. Co chwilę słychać w koło jak wytykają kogoś palcami, naśmiewają się, szykanują, biją i poniżają innych niż oni. Chciałem się postawić, powiedzieć co czuję oraz myślę, ale strach przed tymi rzeczami był o wiele większy.
Nie chciałem wstawać, nic ze sobą robić. Bo po co? I tak sens mojego życia został stracony przez tych idiotów za ścianą. Nie mam pojęcia co oni chcą tym osiągnąć, ale nie mogę im na to pozwolić.
Pierwszego dnia byłem kompletnie martwy. Leżałem, płakałem, leżałem, płakałem i tak w kółko. W końcu byłem tak zmęczony tym, że usnąłem z powodu narastającego bólu głowy.
Drugiego dnia było tak samo. Nic się nie zmieniło. Nie jadłem od Kiedy tutaj wróciłem. Nie mogłem. Nie potrafiłem. To nie było mądre, ale człowiek z uszczerbkiem na psychice zachowuje się inaczej.
Trzeciego dnia zacząłem się okaleczać. Tęsknota za nim sprawiała, że chciałem zadawać sobie ból, zrobiłem jego, siebie. Zraniłem nas oboje. Tak naprawdę nie chciałem tego zrobić. Nie chciałem się zabić, ale chciałem cierpieć...
Czwartego dnia byłem bez sił. Niezdolny do czegokolwiek. Miałem problem ze wstaniem do łazienki. Nawet się nie myłem. Nie obchodziło mnie to. Rodzice w ogóle do mnie nie zaglądali co oznaczało, że mieli mnie totalnie gdzieś i tak naprawdę rozwalili mi to tak naprawdę do teraz nie wiem po co.
Piąty dzień... Cóż, zjadłem coś.. To jakiś postęp, ale jak to mówią "jeden krok do przodu, dwa w tył" , a więc potem się pociąłem. Tyle razy miałem telefon w dłoni, tyle razy wybierałem jego numer, jednak nigdy nie wykonałem połączenia.
Szóstego już nie płakałem, jednak gdybym chciał to bym to robił. Nie chciałem płakać. Wariowałem bez niego. Bez jego dotyku, ciepłych słów, bez jego uśmiechu, jego błękitnych jak niebo oczu, a nawet bez jego zajebistego tyłka. Brakowało mi go i temu nie mogłem zaprzeczyć.
Mijały kolejne dni, a ja dalej stałem w miejscu. Uspokoiłem się , ale czułem, że na trzeźwo oszaleję. Chciałem zapomnieć. Chociaż dzisiaj.
____________________
Wszedłem do klubu pełnego ludzi. Nie znałem ich, oni nie znali mnie. Z nikim się nie umówiłem, musiałem coś ze sobą zrobić. Poprzez wzgląd na moje dawne życie wiedziałem kogo mam szukać.
Szybkim krokiem podszedłem do baru i rozejrzałem się w koło. Nie widziałem to, ale wiedziałem, że muszę to znaleźć bo inaczej zwariuje. I wtedy go spostrzegłem.
Zauważył mnie i od razu mnie rozpoznał. Nie wiedział czego od niego mogłem chcieć, ale zrozumiał kiedy szybko zagestykulowałem mu o co mi chodzi. Pokazał żebym za nim poszedł. Wyszliśmy z klubu. Starałem się utrzymywać odpowiednią odległość, nie wiedziałem gdzie zmierzamy, ale mu ufałem. Zayn mu ufał, więc ja też mogłem.
Kiedy skręcił przyspieszyłem i wiedziałem, że mogę zacząć z nim rozmawiać Kiedy tylko go dogonię.
-Hej, stan słuchaj masz to?- zapytałem,choć nie byłem pewny czy tego chcę.
-Jasne, ile potrzebujesz?- odpowiedział. Wcisnąłby mi wszystko byle tylko zarobić. Był ćpunem. Zwykłym jebanym ćpunem.
Ale teraz to nie miało najmniejszego znaczenia. Musiałem jakoś to wszystko odreagować. To nie było dobre posunięcie. Wiedziałem o tym, ale to uczucie rozsadzało mnie od środka. Musiałem je stłumić, aby choć chwilę odpocząć.
-Halo, ziemia do Harrego.- szturchnął mnie Stan.
-A tak, no. Wezmę dwójkę. - odpowiedziałem szybko i wręczyłem mu pieniądze.
-Dzięki- powiedziałem po czym oddaliłem się w stronę 'domu'.
Wparowałem do pokoju i zamknąłem za sobą drzwi, tym razem na klucz. Przystawiłem stolik do łóżka i rzuciłem to co miałem na stół.
Wysypałem wszystko co tam było i ułożyłem w równe niewielkie kreski.
-To będzie długa noc. - powiedziałem sam do siebie i zacząłem wciągać biały proszek.
______________________________
*Louis's POV*
Każdy dzień bez niego był taki jakby z każdym kolejnym brakowało mi coraz więcej tlenu. Bez niego nie żyłem.
Byłem ciekaw, czy za mną tęskni. Czy on też o mnie myśli. Bo ja o nim codziennie. Jego piękna i nieskazitelna twarz spędza mi sen z powiek. Myślę o nim nieustannie.
Jestem od niego uzależniony. Od jego zapachu, jego ciepłego oddechu, jego dołeczków, a przede wszystkim zielonych tęczówek, które tak bardzo mnie prześladują.
Tyle razy miałem telefon w ręku, tyle razy próbowałem zadzwonić, ale on podjął decyzję. To był jego wybór. Kocham go i dlatego pozwalam mu odejść. Narazie. Boję się, że jestem zbyt samolubny, aby mu na to pozwolić, jednak staram się jak mogę.
Odkąd odszedł wpadłem w wir pracy. Nieustannie siedziałem w biurze, wyrobiłem taką ilość nadgodzin, że stać mnie na rejs co najmniej do Australii.
__________________________
*Harry's POV*
-Harry, Harry słyszysz mnie? - słyszałem głosy, gdzieś bardzo daleko. Chciałem powiedzieć, że tak, ale nie mogłem. Nie wiem dlaczego.
Głosy ucichły, a ja czułem się jakbym latał. Byłem taki szczęśliwy. Nie wiem gdzie byłem, ani co tak naprawdę robiłem, ale było mi tutaj dobrze. Chciałem tutaj zostać.
Nie było tutaj bólu, który odczuwałem, nie było tu ogólnie tego całego mojego gówna. Otaczała mnie nicość, ale była piękna. Było tak cicho i jasno.
Nagle poczułem silne uderzenie w klatkę piersiową. Jedno. Drugie. Trzecie. Co do chuja..
-Odzyskujemy to, tętno wraca do normy, serce bije samodzielnie...
Tyle zdołałem usłyszeć zanim poczułem, że zasypiam. Chciałem wrócić do mojego raju, do mojego własnego , prywatnego, jebanego raju.
Jedyne co teraz czułem to czyjaś ręka mocno ściskająca moją, słyszałem czyjś szloch, byłem zbyt słaby żeby wiedzieć do kogo należy głos i czy mi się wydaje czy też nie.
____________________
Smutny:( Harry jest głupi... Tak jak obiecałam rozdział wstawiam przed sobotą . Mam nadzieję, że jest ok. Chciałam pozdrowić wszystkich, którzy to czytają. Dziękuję wam za każdą gwiazdkę:) buziaki i do następnego;)