#14

1K 65 2
                                    

*Louis's POV*

Dziś jest dzień, w którym Harry wrócił do szkoły. Rano za dużo z nim nie rozmawiałem i powiedział też żebym go nie odwoził. Zrozumiałem to i fakt, że potrzebuje on trochę czasu na to, żeby zapomnieć o sprawie.

Mając jeszcze chwilę czasu kończę sprzątać mieszkanie, biorę kluczyki od auta i wychodzę po czym zmierzam w stronę swojej pracy.

*Harry's POV*

Jestem pod budynkiem szkoły. Jestem przerażony tak jak pierwszego dnia tutaj. Lekcje zaraz się zaczną, a ja dalej stoję przed budynkiem jak wryty, nie wiedząc co ze sobą tak naprawdę zrobić.

W końcu decyduje się wejść do środka. Idąc korytarzem czuje na sobie wzrok dosłownie wszystkich. Jestem jak dzikie zwierzę otoczone przez stado myśliwych.

Podchodzę do szafki i wyciągam z niej potrzebne mi książki po czym zmierzam w stronę klasy. Widzę jak wytykają mnie palcami i słyszę jak się ze mnie nabijają, ale nie wiem co zrobić. Unikam tych wszystkich ciekawskich spojrzeń i pospiesznie wchodzę do klasy zajmując miejsce na jej końcu. Nie skupiam się na żadnej z lekcji zastanawiając się nad tym wszystkim. Ta sytuacja mnie przytłacza przez co czuje się jakbym był w totalnej rozsypce. Nie wiem co ja sobie do cholery myślałem pozwalając, aby Louis mnie wtedy pocałował. Jestem taki głupi. Naprawdę zaczynałem wierzyć, że ta szkoła nie jest taka zła jak myślałem. W niczym się nie pomyliłem jak widać.

Mam dość tego wszystkiego więc po prostu opuszczam budynek. Wiem, że nie chce wracać teraz do domu. Do Louisa. Nie zastanawiając się długo dzwonię po chłopaków. Po kogo innego miałbym niby zadzwonić ? Są zaskoczeni tym, że dzwonię po ostatniej akcji, ale oczywiście bez problemu przystają na to o co ich proszę.

Kiedy docieram do mieszkania Zayna jestem wręcz szczęśliwy, że będę mógł chociaż na moment o tym wszystkim zapomnieć.

Wchodzę, a każdy po kolei wita się ze mną uściskiem. Tęskniłem za nimi. W końcu to moi jedyni przyjaciele.

- To co zaczynamy? - pytam, kiedy na stole ląduje litrowa butelka szkockiej i woreczek z dobrze mi znaną zawartością.

-A co innego mamy robić ? - śmieje się Niall i odkręca butelkę, bierze sporego łyka i podaje butelkę dalej do Liama, po czym Liam podaje ją mnie.

Bez zastanowienia pociągam spory łyk wódki po czym na mojej twarzy pojawia się grymas z powodu pieczenia w gardle. Oddaje butelkę Zaynowi.

Po godzinie jestem nieźle pijany o czym tylko doskonale informuje mnie szum w mojej głowie.

Mało odzywam się do chłopaków. Owszem tęskniłem za nimi, ale nie wiem tak naprawdę co mam powiedzieć. Wtrącam od czasu do czasu jakieś swoje zdanie, ale tak naprawdę nie obchodzi mnie to. Dzisiaj chce zapomnieć o otaczającym mnie świecie więc sięgam po woreczek z marihuaną i wysypuję ją na kartkę po czym biorę w rękę młynek i sprawiam, że nie jest już to jeden wielki top, a garstka pokruszonego zielonego proszku, który tak dobrze potrafi mnie ukoić. Dodaję część tytoniu na kartkę i nabijam bingo, które koło mnie stoi. Rozpalam je i zaciągam się dymem przymykając powieki. Biorę jeszcze dwa pociągnięcia po czym podaje je dalej.

Czuje, że straciłem już władzę nad swoim ciałem, ale mimo wszystko zaczynam się podnosić co okazuje się oczywiście trudniejszym zadaniem niż myślałem. Stoję chwilę opierając się o kanapę po czym powoli kieruje się w stronę łazienki. Chłopcy prowadzą między sobą zaciętą rozmowę nawet nie wiem na jaki temat przy czym nie zauważają mnie w ogóle. Kiedy docieram do łazienki od razu zamykam za sobą drzwi i klękam przed toaletą i wymiotuję. Czułem, że to się tak skończy, ale potrzebowałem tego bardziej niż czegokolwiek. Wychodzę z łazienki i zmierzam w stronę korytarza, aby po prostu się ubrać i wyjść. Wrócić do domu. Kiedy zakładam kurtkę podchodzi do mnie Liam i pyta dlaczego się ubieram. Mówię, że się źle czuję po czym wychodzę.

PRYWATNY OPIEKUN // Larry StylinsonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz