Rozdział 1

521 18 1
                                    

Byłam w trakcie pakowania bagaży, ponieważ za kilka godzin mam rozpocząć swoje nowe życie. Dowiedziałam się, że rodzina, która mnie przygarnęła składa się z sześciu osób.

Do jednej z walizek spakowałam wszystkie ubrania, które były dla mnie najwygodniejsze. Włożyłam też kosmetyczkę z rzeczami do makijażu i pielęgnacji twarzy oraz ciała.

Długo mi to nie zajeło gdyż zaledwie po godzinie byłam spakowana i gotowa do podróży.

Ubrałam buty i spojrzałam w lustro moimi Brązowymi z nutą smutku oczami. Moje proste z natury włosy koloru blond opadały na smukłe ramiona. Tusz do rzęs podkreślał moje brązowe oczy. Natomiast moje duże malinowe usta pomalowałam bezbarwnym błyszczykiem. Mam mały zadarty nos co w sobie uwielbiam.Na sobie miałam czarne mom jeansy z dziurami na kolanach oraz czarny top na jedno ramię. Na ramiona zarzuciłam koszule w brązowo-białą kratkę. Na stopy wciągnęłam białe Nike.

Gdy byłam już gotowa do wyjścia usłyszałam podjeżdżający pod dom samochód. Z pomocą staruszki przeniosłam swoje bagaże. Wkrótce potem stałam w objęciach starszej pani.

Po piętnastu minutach znajdowałam się na lotnisku gdzie oddałam swoje walizki. Gdy byłam w trakcie wsiadania do samolotu przypomniałam sobie o wypadku sprzed tygodnia, w który zginęli moi rodzice. Zaczęło mi szumieć w uszach i towarzyszyło mi uczucie duszności. Serce zaczęło mi łomotać a zimny pot oblał moje czoło. Na trzęsących nogach wybiegłam z samolotu. W kącikach oczu pojawiły mi się łzy i coraz gorzej mi się oddychało.

CHOLERA...

Od razu chwyciłam za telefon i wybrałam numer mojego nowego ojczyma. Który dostałam od policjanta. Długo nie musiałam czekać aż osoba po drugiej stronie odbierze.

- Tak słucham, Adele?

- Nie dam rady wsiąść do samolotu. - powiedziałam krztusząc się łzami

- Powtórz. - poprosił

- Nie dam rady wsiąść do samolotu!

- Uspokój się, ja niestety po Ciebie nie przylecę, ponieważ jestem teraz w pracy, ale przyleci po Ciebie jeden z twoich przyszywanych braci.

- Dobrze rozumiem. W takim razie czekam.

- Dobrze do zobaczenia. - powiedział mężczyzna

Po trzech godzinach później

Prawie przysypiałam gdy nagle z głośników wydobyło się moje imię.

- Adele Johnson, proszona jest o podejście do recepcji.

Jak na zawołanie zerwałam się na równe nogi, przecierając opuchnięte od płaczu oczy i ruszyłam biegiem w stronę recepcji. Gdy dotarłam na miejsce zastałam tam recepcjonistkę i wysokiego bruneta.

Jego włosy były w totalnym nie ładzie a jego brązowe oczy podkrążone jakby przed chwilą wstał. Na moje oko miał osiemnaście lat. Był wysoki i dobrze zbudowany a na jego szyji znajdowało się kilka wisiorków. Ubrany był w czarną koszulkę i szare dresy.

- Dzień dobry.

- Dzień dobry, to ty jesteś Adele? - zapytała recepcjonistka

- Tak jestem Adele.

- Witaj siostro. - zagadnął brunet z uśmieszkiem

- W takim razie ja już pójdę.

- Do widzenia. - odpowiedziałam równocześnie z brunetem

- Czyli ty jesteś Adele?

- Tak, a ty jak masz na imię? - zapytała się

- Nathan. - powiedział - Chodźmy na ten samolot.

Ruszyliśmy szybkim krokiem w stronę wejścia do samolotu. Zajęliśmy
swoje miejsca, które znajdowały się obok siebie. Z głośników wydobyło się powiadomienie aby dobrze zapiąć pasy, ponieważ za chwilę startujemy. Odruchowo złapałam dłoń Nathana lekko wbijając paznokcie w jego skórę. Nagle poczułam lekkie szarpnięcie oznajmujące, że wzbiliśmy się w powietrze.

- Matko, bardzo przepraszam. - powiedziałam zakrywając usta dłonią

- Nic się nie stało możesz być spokojna. - powiedział łagodnie kładąc soją dużą rękę na moim udzie

Poczułam lekki dyskomfort i zdziwienie. Byłam pewna, że moje poliki były całe czerwone. Jednak uśmiechnęłam się niezręcznie. Za nim się obejrzałam dopadło mnie znużenie a powieki zaczęły mi ciążyć. Nawet nie wiem kiedy odpłynełam w głęboki sen.

Obudziło mnie lekkie szarpnięcie moim ramieniem. Powoli otwierałam oczy, ponieważ było za jasno.

- Wstawaj śpiąca królewno. - zaśmiał się Nathan

- Tak, tak już wstaję. - odpowiedziałam ziewając

Szybko wstałam przez co lekko zakręciło mi się w głowie. Zarzuciłam torebkę przez ramię po czym wyszłam z Nathanem z samolotu. Gdy tylko wzięłam swój bagaż skierowaliśmy się do jak podejrzewam jego auta. Jego auto z zewnątrz wyglądało cudownie, było to czarne sportowe auto marki Ferrari. Młody chłopak odebrał ode mnie bagaże, a mi kazał wsiąść do samochodu co zrobiłam od razu, ponieważ nie marzyło mi się ani minuty dłużej stać na tym zimnie. Po chwili drzwi obok mnie otworzyły się z lekkim hukiem a brunet jak gdyby nigdy nic zajął swoje miejsce za kierownicą.

- No to w drogę. - zapowiedział Nathan

Podróż minęła mi przyjemnie oprócz momentów, w których sobie przypominałam o wypadku moich rodziców. Nie umknęło to uwadze bruneta i dopytywał cały czas czy wszystko w porządku.

Gdy już zajechaliśmy pod dom mojej nowej rodziny poczułam zakłucie w sercu. Łzy chciały mi się wymknąć ale nie dałam za wygraną. Szybko pomrugalam aby odgonić nie potrzebne łzy, po czym wysiadłam z auta. Przeniosłam swoje brązowe tęczówki na dom i aż zachłysnełam się własną ślina. To była pieprzona willa! Dom składa się z dwóch pięter i parteru, salon został wykonany z samych szyb. Cała elewacja została wykonana za pomocą białego kamienia, natomiast dach miał kolor czarny co nadaje nowoczesnego i luksusowego stylu. Przed domem znajduje się sporej wielkości basen wypełniony aż po brzegi wodą, przed nim stoi kilka leżaków. Na podjeździe znajdowały się trzy sportowe auta. Jedno z nich to Lamborghini, drugie Bugatti a trzecie to sama nie wiem jaka marka, ale zapewne tak samo droga jak samochody znajdujące się obok niego.

- I jak ci się podoba? - usłyszałam zachrypnięty głos zaraz koło mojego ucha na co lekko się wzdrygnełam.

There is hope in tragedy...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz