Rozdział 8

278 14 1
                                    

Otarłam zaspane oczy i podniosłam się żeby rozejrzeć się za telefonem. Gdy go odnalazłam włączyłam ekran, który wskazywał siódmą czterdzieści pięć.

O kurwa zaspałam!!!

Wyskoczyłam z łóżka jak oparzona i pędem pobiegłam do garderoby żeby wziąć mundurek i buty.

Ubrałam się pośpiesznie i czym prędzej ruszyłam do wyjścia. Jak tylko wyszłam znaczy wybiegłam z domu to odbiłam się od czegoś twardego. Uniosłam wzrok, a tam jak gdyby nigdy nic stał sobie Asher.

- Śpiąca królewna wreszcie wstała, - powiedział chłopak

- Kurwa nie wkurwiaj mnie. Mogłeś chciaż mnie obudzić.  - odparłam z lekkimi pretensjami w głosie.

Szatyn zaśmiał się cicho pod nosem i poszedł do swojego auta.

- No idziesz czy nie? - zapytał.

- Idę idę - odparłam krótko i szybkim krokiem podeszłam do auta.

Całą podróż z nerwów patrzyłam na telefon sprawdzając, która jest godzina.

,,7.50’’

Kurde a miałam na ósmą dziesięć. Znowu sprawdziłam. Była ,,7.55’’.

- Asher mógłbyś trochę przyśpieszyć?

- Jasne. Jak sobie życzysz. - odparł po czym gwałtownie przyśpieszył.

- Kurwa ale nie tak! - krzyknełam  łapiąc się fotela.

Na moje słowa szatyn trochę zwolnił.
Sprawdziłam, która godzina. Wyświetlacz wyświetlał mi ,,8.00’’.

Na moje szczęście byliśmy już pod szkołą. Wybiegłam z auta chłopka i biegiem, dosłownie biegiem ruszyłam do sali, w której miałam lekcje. W klasie zajełam miejsce obok Aurory.

- Cześć. Sorka za spóźnienie - powiedziałam cała zdyszana

- Nie martw się. I mam nowinkę dla Ciebie. Chcesz usłyszeć?

Wyciągałam rzeczy potrzebne mi do lekcji, a następnie odpowiedziałam koleżance:

- No dawaj.

- Więc tak będzie znowu wyścig. I nie będą brać w nim udziału Thomasowie, ale za to widziałam, że będą inne ciacha. Wchodzisz w to? Jak tak to odbędzie się w czwartek o godzinie osiemnastej.

Namyśliłam się czy nic nie mam do roboty w czwartek. Dobra z jednej strony chciałam być na tym wyścigu a z drugiej obawiałam się jak zareagują moi "bracia". Pierdole to, raz się żyje.

- Dobra wchodzę w to.

-No i super! - pisneła wesoło.

Lekcje mineły mi dość szybko. Właśnie wychodziłam ze szkoły i kierowałam się prosto do aut chłopaków.

Moje oczy dostały oczoplonsu jak zobaczyły chłopaków opierających się o cholernie drogie auta. Wyglądali jak z jakiegoś filmu. Automatycznie zaschło mi w gardle. Ale podeszłam do nich.

- Jest sprawa młoda - powiedział Liam.

- Jaka? - zapytałam ciekawa.

- Taka, że ojciec przed chwilą dzwonił i poinformował nas o tym, że jutro ma odbyć się kolacja z Costami. - odpowiedział Nathan.

- Znowu? Przecież wczoraj była. - zapytałam zdezorientowana.

- No cóż ojciec nam za dużo nie powiedział tylko tyle, że Costa chce mu coś zaproponować i chciałby żeby wszyscy się na niej znaleźli. W szczególności ty.

There is hope in tragedy...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz