rozdział II

260 9 0
                                    

 Idąc w stronę kuchni rozglądałam się po mieszkaniu, było one zrobione w bardzo nowoczesnym stylu. Mogę szczerze przyznać, że naprawdę podobało mi się. Było ono duże, ale dobrze zagospodarowane.

Wchodząc do kuchni od razu pożałowałam samego wyjścia z własnej sypialni. Dojrzałam osobę, której mogłam sie spodziewać bardziej niż czegokolwiek innego. Był to Jake. Spojrzał na mnie a ja odwzajemniłam spojrzenie. Nie wiedziałam co zrobić w takiej sytuacji, lecz spodziewałam się, że niedługo dojdzie do naszego spotkania.

-Cześć- powiedziałam po czym podeszłam do lodówki, i wyciągnęłam pierwszy lepszy jogurt.

-Cześć.

-Co robisz?- zapytałam niepewna czy powinnam o to pytać.

-Nic szczególnego. Po prostu nie lubię przesiadywać w moim pokoju nie mam kaloryfera a jest w nim strasznie duszno a zarazem zimno.

-Ah, rozumiem to.. miłego siedzenia - odpowiedziałam zażenowana

w tym momencie nie miałam ochoty nawiązywać jakichkolwiek konwersacji. Wróciłam więc do pokoju i zasiadłam do książek. Chciałam uniknąć jakichkolwiek problemów z nauka na samym początku semestru. Dobiegała godzina pierwsza w nocy więc postanowiłam pójść spać.

 Wstałam rano o godzinie siódmej trzydzieści. Nie czułam się najlepiej jak na pierwszy dzień na studiów. W nocy miałam duże problemy z zaśnięciem. Wkońcu udało mi się zasnąć o pierwszej dwadzieścia siedem, kto by się spodziewał. Wzięłam lekki prysznic, umyłam twarz i zęby oraz  zrobiłam lekki makijaż.

Wzięłam mojego ulubionego Kankena i wyszłam. Na moje nieszczęście spóźniłam się na autobus, ale miałam jeszcze trochę czasu więc postanowiłam pójść pieszo. Po wejściu na uczelnie rozejrzałam się po całym budynku nie miałam zielonego pojęcia gdzie iść. Nie wiedziałam kompletnie nic co niby było normalne jak na pierwszy dzień w nowej szkole jednak dla mnie był to okropny dyskomfort.

Obeszłam prawie całą uczelnie. Była większa niż mogłoby się wydawać co w moim przypadku nie było niczym dobrym. Zanim się obejrzałam zadzwonił dzwonek na lekcje szybko wyjęłam komórkę  i sprawdziłam plan lekcji. Lekcja odbywała się w sali 312 na samej górze szybko pobiegłam i weszłam do sali. Wyglądała ona jak normalna sala lekcyjna nie było w niej nic szczególnie zadziwiającego. Pani nauczycielka przedstawiła wszystkie zasady dotyczące na jej lekcji i tego typu sprawy. Lekcja minęła wyjątkowo szybko co zdecydowanie wychodziło na plus.

Wyszłam na przerwę, która odbywała się ona na dziedzińcu szkoły. Liczyłam na poznanie jakiś nowych znajomości, ale przerwa była zwykłą pięcio-minutówką. Co do poznawania nowych znajomości stwierdziłam, że dam sobie jeszcze trochę czasu ponieważ jest to dopiero pierwszy dzień wszystkich pierwszaków na tej uczelni, dlatego raczej wszyscy się dopiero poznają. Reszta lekcji minęła całkiem dobrze naprawdę nie mogę narzekać.

Wróciłam do domu bardzo zmęczona tak dokładnie nawet nie wiem czym, gdyż naprawdę oprócz późnego pójścia spać  i wczesnego wstania nie było nie było nic męczącego. Wróciłam bardzo głodna więc postanowiłam się rozpakować i pójść do mojego ''ulubionego'' miejsca czyli kuchni. Wchodząc tam domyślałam się czego mogę się spodziewać. Wszystkie moje domysły oczywiście się spełniły pierwszą osobę jaką zobaczyłam to pieprzony Jake, siedział dokładnie w tym samym miejscu co wczoraj. 

-Jak długo przesiadujesz w tym miejscu jeśli można wiedzieć? -zapytałam zdenerwowana.

-Dlaczego cię to interesuje?

-Nie interesuje mnie. Po prostu nigdy nie widziałam cię w innym miejscu niż to. Mimo, że mieszkam tu drugi dzień.

-Jeden z powodów ci już tłumaczyłem.

-A drugi?

- Kuchnia w tym mieszkaniu jest położona idealnie na  środku korytarza, a blat kuchenny przy którym zawsze siedzę znajduje się w idealnej perspektywie do twojego pokoju. Dlatego jak możesz się domyśleć zależy mi tylko na tym, aby kontrolować każdy twój ruch po wyjściu z TWOJEJ sypialni.

Nie powiedział tego.

Nie powiedział tego.

Powiedział to. O mój pieprzony boże.

-spokojnie po prostu chciałbym uniknąć sytuacji w której Amy oskarży mnie o twoje zaginięcie- mówi widząc zapewne moje zmieszanie.

-Mam dwadzieścia lat. Przypominam.

-Wiek to tylko liczba. Pamiętaj.

Po tej całej rozmowie ode chciało mi się jeść, może to i źle bo właśnie zdałam sobie sprawe z tego, że oprócz jednego nędznego banana nic nie jadłam. Jednak nie czułam głodu a to jest najważniejsze. Momentami żałowałam, że w ogóle spytałam mojej siostry o mieszkanie, teraz musiałam męczyć się z dupkiem któremu jedyne na czym zależało to kontrolowanie ''każdego mojego ruchu po wyjściu z pokoju'' Nie wiedziałam czy on tak na serio czy tylko sobie ze mnie żartuje. Dla mojego dobra lepsza byłaby ta druga opcja.

Chciałam wziąć się trochę za naukę jednak zapomniałam dzisiaj była jedynie lekcja organizacyjna. Na tych studiach strasznie zależało mi na dobrej nauce, a jeszcze bardziej kiedy codziennie widziałam obijającego się Jake'a na prawo i lewo. Naprawdę kusiło mnie spytanie co tak dokładnie robi na co dzień oprócz siedzenia w kuchni i chuj wie co jeszcze.

Jednak chyba nie jestem na to gotowa. Zanim się obejrzałam było po siódmej a ja czułam jeszcze większy głód. A zatem bez zastanowienia udałam się do kuchni. Nie obchodziło mnie szczerze czy ON tam będzie. Weszłam oczywiście musiałam zastać tam mojego "przyjaciela". Wpatrywał się w telefon może w taki sposób uniknę jego docinek, chociaż to ja go z reguły zawsze zagadywałam. Postanowiłam zrobić sobie zwykłe tosty z serem i ketchupem.

Momentalnie patrzył się na mnie jakby chciał mnie zabić, a momentami jakby śmiał się ze mnie pod nosem. Po upieczeniu tostów  wróciłam dla odmiany nie do mojej sypialni a do salonu. Włączyłam sobie jakiś pierwszy lepszy program telewizyjny i oglądałam go jedząc moje wyśmienite tosty, które wyszły naprawdę dobre. Po ich zjedzeniu odłożyłam talerz  do kuchni i o dziwo nie zastałam w niej Jake'a. Czy mnie to zdziwiło? Nawet bardzo. Ale niezbyt mnie to interesowało. Poszłam wziąć prysznic i pójść spać. Nie miałam ochoty czytać już przeze mnie nowo zaczętej książki.

Wstałam o dziewiątej. Nie zadzwonił mi budzik. Czułam się tragicznie. Dziś miałam ochotę zjeść jakiekolwiek śniadanie jednak mój budzik mi na to nie pozwolił. Nie zdążyłam nawet wziąć lekkiego prysznica od zawsze miałam głupi lub mądry nawyk porannego prysznica, przez to zawsze czułam się świeżo. Teraz jedyne na co miałam czas to umycie zębów ubranie się i ledwo co uczesanie włosów.

Jeśli mój budzik miał być w takim stanie przez cały mój pobyt w Paryżu to ja automatycznie mu podziękuje. Miałam zaledwie dwadzieścia minut do rozpoczęcia lekcji a nie miałam żadnego zamiaru spóźnić się nawet 5 minut wzięłam taksówkę. Dojechałam w zaledwie pięć minut dlatego było naprawdę dobrze. Szłam szybkim krokiem do szkoły a po drodze jakaś dziewczyna chyba potknęła się o mojego buta. Jak do tego doszło? Też się zastanawiam.






Before We MetOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz