Po południu obudził mnie z drzemki dzwonek do drzwi.
Pomyślałem, że to dziewczyny więc nie śpiesznym krokiem ruszyłem do drzwi, chwytając po drodze szklankę z sokiem jabłkowym.
Upiłem łyka i otworzyłem drzwi.
Ukazał mi się Rafael.
- Eue... - zaczął, ale zanim skończył sok jabłkowy skończył na jego bluzce.
Kiedy ogarnąłem, że wyplułem na niego napój i stoję z otwartą gębą zrobiłem się czerwony.
- Jezu przepraszam - powiedziałem i zacząłem ręką wycierać żółtą plamę, a on zdziwiony tylko patrzył się na mnie jak na debila (bo nim jestem).
- Może dam ci swoją koszulkę? - zaproponowałem.
Rafael przytaknął.
- Przyszedłem dać ci lekcje i zaopiekować się tobą, bo podobno jesteś chory.
Zaczerwieniłem się, ale Rafael tego nie zauważył bo odwrócony do niego zmierzałem po schodach na górę, a on za mną.
- Chory? A no chory. Bardzo chory.
Znaleźliśmy się przed moim pokojem. Lekko otworzyłem drzwi, a moim oczom ukazało się zdjęcie przedstawiające klatę Rafaela z jego instagrama.
Odwróciłem się gwałtownie do niego i zauważyłem, że on spogląda w lewą stronę pokoju.
Jak najszybciej wskoczyłem na łóżko i zasłoniłem zdjęcie.
Rafael przestraszył się, a ja poczułem, że płoną mi policzki.
- Co tam? - zapytałem jak debil.
- Ee... Mogę wiedzieć co robisz?
- Stoję, nie widać?
- Ale dlaczego na łóżku?
- Strasznie chce mi się pić, zejdziesz na dół i nalejesz nam po szklance wody? Soku już lepiej nie próbować.
Rafael znowu zrobił side eye, ale posłusznie przytaknął i skierował się na dół.
Zerwałem zdjęcie ze ściany, odrywając przy okazji kawałek cynku. Otworzyłem okno, które wychodziło na zewnętrzną stronę domu i wywaliłem przez nie zdjęcie.
Po dziesięciu minutach wrócił Rafael z dwiema szklankami.
- Sorry, że tak długo, ale trochę się zgubiłem.
- Chill - rzuciłem.
Japierdole - pomyślałem - kto tak mówi?
Rafael dał mi lekcje i pogadaliśmy trochę.
Na dworzu zrobiło się już ciemno.
- Myśle, że muszę iść - powiedział Rafael.
- Odprowadzę cię.
Rafael wyszedł z domu na zewnątrz jednak zatrzymał się przed wycieraczką.
- Coś zgubiłeś - powiedział i podniósł kartkę z ziemi.
Zaczerwienił się gdy zobaczył co na niej jest. Z resztą ja też.
- Czy to...
- Nie, nie wiem o czym mówisz.
- Trzymasz moje zdjęcie?
- Nie, chyba tobie wypadło z plecaka.
- Czemu miałbym trzymać zdjęcie swojej klaty w plecaku? - dopytywał zszokowany Rafael.
- Pa - powiedziałem uśmiechnięty i zamknąłem drzwi.
Zawstydzony zjechałem po drzwiach w dół i ukryłem głowę w nogach.