Marinette
-Mamy sobie co nieco do wyjaśnienia, prawda Dupain-Cheng?-odezwała się do mnie Lila.Ugh jak ja jej nienawidzę.
-O czym chciałaś porozmawiać?-błagam, załatwmy to szybko i niech ona się odemnie odwali.
-Co ci się tak śpieszy kochana?-cóż za głupie pytanie.
-Jakbyś nie zauważyła, powinniśmy pisać sprawdzian z historii na który mocno się przygotowałam i zależy mi żeby go napisać-odpyskowałam-może przełożyłybyśmy tą "rozmowe" na kiedy indziej?
-Nie-szybko zaprzeczyła-Lubie uprzykrzać ci życie więc to bardzo źle że się ze mną tym podzieliłaś-głupia ścierka-Widziałam że rozmawiałaś dzisiaj z Adrienem...
-Łooo, bystra jesteś-przerwałam jej.
-Kontynuując,moge wiedzieć o czym rozmawialiście? Nie wiem czy zapomniałaś ale on jest MÓJ
-eee myślę że raczej nie możesz bo była to nasza prywanta konwersacja-odpowiedziałam-poza tym, czy ja ci go w jakikolwiek sposób próbowałam zabrać tą rozmową?
-Może, po tobie nigdy nic nie wiadomo.
-To on do mnie podszedł a nie ja do niego-prychłam i weszłam do sali. Wole mieć z nią spinę i napisany sprawdzian niż na odwrót.
Siadłam do ławki o odrazu zabrałam się do rozwiązywania zadań.Dalej zadaje sobie pytanie,na chuja mi jest ta wiedza?
Odeszło mi praktycznie 20 minut przez rozmowę z tą ścierwą.Skubana,naszczęście zadania były wmiare proste.
...
Przez reszte dnia nie odezwałam się ani razu do Alyi.Chyba zaczełam doceniać że mam z kim gadać na przerwach.Właściwie to... miałam,już nie mam.
-Nie przejmuj się-powiedziało moje kwami przytulając się do mojego policzka. Była jedyną osobą z którą mogłam być w 100%-ach szczera i wiedziałam że nigdy mnie nie zostawi.
Leżałam od godziny zwyczajnie wpatrując się w sufit.Miałam ochotę iść do kota,wtulić mu się w ramie i wypłakać.To wszystko tak mnie wkurzało że czasami chciałam się rozpłakać żeby każdy dał mi na chwile święty spokój.
Aż dziwne że nie było dzisiaj żadnej akumy.Spojrzałam na zegar wiszący na ścianie,wskazywał dopiero 16.30.
-Co ja mam niby robić przez następne 3 godziny?!-wyjęczałam wtulając się w poduszke.
-Może odrób pracę domową z fizyki i matematyki?-zaproponowała Tikki.
-Jesteś genialna!-krzykłam i zerwałam się do biurka.Po chwili ten cały entuzjazm zniknął,gdy zobaczyłam co mam zadane.Co to za ciągi cyfr których nie rozumiem? Kolejne przedmioty na których pytam się "na chuja mi jest ta wiedza?"
Opornie, bo po 2 godzinach, ale skończyłam. Spakowałam się na jutrzejszy dzień żeby może jutro się nie spóźnić i rzuciłam się spowrotem na łóżko.
-A może kot już na mnie czeka?-wyszeptałam-Tikki,kropkuj-powiedziałam nieco głośniej i wyleciałam przez otwarty balkon zmierzając w strone wieży Eiffla a właściwie to dachu nieopodal niej.
Odrazu poczułam mocny podmuch zimnego, jesiennego wiatru.Przecież ja tam zamarzne.Niby lubiłam Jesień ale wkurzało mnie to że jest tak zimno.Chociaż wsumie... mogłam pić moje ukochane herbatki jesienne.
Kiedy dotarłam na miejsce, nie było tam nikogo. W sumie czego ja się właściwie spodziewałam? Przecież została godzina do naszego spotkania.
-Mogłam zostać w domu-powiedziałam do siebie siadając na krańcu dachu.Potarłam ramiona aby się troszkę rozgrzać.(Wiem że ich kostiumy nie przepuszczają zimna, czy jakoś tak to szło...Dop.Autorka:))
No, może przynajmniej będę chora i nie pójde jutro do szkoły. Przeczuwam że mam przesrane u Lili...
-Hejkaa!!-usłyszałam znajomym głos za pleców. Jak on to robi że tak dobrze się zakrada?
Pisłam z przerażenia i odrazu zerwałam się na równe nogi.
-T..Ty!-wrzasłam na niego a ten zaczał się śmiać-T..T..Ty!-zaciełam się. No jak mam go pocisnąć?-T..Ty dachowcu piepszony!-noo super... Brawo biedronko,brawo...
-spokojnie aniołeczku,nie denerwuj się-powiedział powstrzymując śmiech.
-To nie jest śmieszne-powiedziałam siadając "zdenerwowana" na dachu.
-Niee, no coś tyy!-zaprzeczył i siadł obok mnie dalej się śmiejąc.Jednak mnie denerwuje.Jednak wole Adriena.Wjebe mu zaraz.
-Ale ci zaraz przyjebe, tak że cię własna matka nie pozna-wysyczałam.
-achaa...-wymruczał posmutniając.Przynajmiej miałam chwile żeby ogarnąć swoje nerwy.Nie no żartuje.
-Okej kiciu?-położyłam mu rękę na ramieniu żeby dodać mu otuchy.
-tak tak-powiedział zaciskając zęby.
-kociee, znam cię nie od dziś-spojrzałam mu się prosto w oczy-widze że coś nie gra.
-to prywatne, nie mogę ci o tym powiedzieć-odpowiedział.
-rozumiem-uśmiechnełam się miło-lecimy szybko ogarnąć miasto żeby później mieć z głowy?-zapytałam wstając i czochrając mu włosy.
-zepsujesz mi fryzure!-krzyknął również wstając.
-jakbyś ją w ogóle układał-zachaczyłam o najbliższy słup i wzbiłam się w powietrze.Kot zrobił to samo.
🔥Troche randomowo ale okej🔥
702 słowa~
CZYTASZ
Je t'aimerai à l'infini
Fanfic‼️przekleństwa‼️ Pierwsze taka poważniejsza książka więc pewnie jest okropna...