Swoje dziecińsko Lauren wspomina dobrze. Zanim dostała list z Hogwartu, mówiący o tym, że jest czarownicą, było zupełnie normalnie. Jej rodzice otworzyli piekarnie, a Lauren, Ezekiel i Gabriel plątali im się pod nogami. Pierwszy list dostał Gabriel, ale rodzice nie zareagowali w dziwny sposób, tak jak na wieści od Lauren. Od małego im dwojga przejewiały się cechy magiczne, ale rodzice zdawali się niczego nie dostrzegać. Często ignorowali skargi Ezekiela, myśleli, że rodzeństwo tylko go straszyli i nic więcej.
- Skąd się to wzięło? - zapytała jej mama. Lauren podsłuchiwała jej drzwi. W ten dzień skończyła jedenaście lat, a jej rodzice od rana zachowywali się dziwnie. Rozmawiali przyciszonymi głosami i unikali Lauren jak ognia. W końcu zamknęli się w pokoju i już godzinę dyskutowali - To jest nienormalne. Musimy coś z tym zrobić.
- Musi to zostawić jak jest - powiedział jej ojciec - Pójdzie do tej szkoły jak Gabriel. Nic jej nie będzie.
- Ona jest jakąś wiedźmą, Jaxon! - powiedziała oburzona Elena.
- Mówisz o naszej córce. Uspokój się, bo cię usłyszy. Nie będzie tak sama. Gabriel jej popilnuje - powiedział Jaxon ostro i drzwi się otworzyły.
- Podsłuchiwałaś! Do swojego pokoju, już! - krzyknęła Elana.
Wbiegła do pokoju, trzaskając drzwiami. Jej oczu zaszły łzami. Otarła łzy rękawem swetra. Wcale nie chciała być czarownicą. Nie tak to sobie wyobrażała. Na samą myśl o tym robiła się wściekła. Nanawidziła tej częściej siebie. Jej matka często wywoływała u niej niechciane komplekty, a ten był najgorszy. Mogła przeżyć wszystko, teksty od jej krzywego nosa, że jest zbyt koścista, nieidealnych zębów, ale nie potrafiła przetrawić faktu, że jest czarownicą i uczy się w szkole magii.
***
Ciągle wspominanie o owutemach powoli ją wykańczały. Gdzie nie poszła słyszała tylko slowi owytemy. Hamowała chęć przewrócenia oczami. Oparła głowę na ręce słuchając jak Audrey żali jej się z braku siły.
- Nie wiem kiedy się tego wszystkiego nauczę. A owutemy coraz bliżej.
- Naprawdę mamy jeszcze dużo czasu - próbowała ją uspokoić - I jestem pewna, że już to umiesz.
Blondynka nie przestawała się żalić, a Lauren nie chciała jej przerywać. Spoglądała za plecy Audrey, widząc rudowłosą czuprynę. Widząca profil George'a, na jej usta wkradł się lekki uśmiech, który szybki się zmył, kiedy zobaczyła Kate. George obrócił się w jej stronę I posłał delikatny uśmiech.
- To wszystko co potrzebuje. Możemy iść - powiedziała Kate, chwytając go pod ramię - Dziękuję, że zgodziłeś się ze mną przyjść. Mam wrażenie, że ostatnio mało czasu spędzamy ze sobą.
- Tak. Wiesz, jestem trochę zajęty. Qudditch i inne sprawy - powiedział- Chyba ze spaceru nici - dodał patrząc na ulewę na dworze.
- Możemy iść do pokoju wspólnego. Jeszcze nie poznałam twojego rodzeństwa - upomniała się.
- Jestem zmęczony. Chyba pójdę się położyć. Zobaczymy się jutro - powiedział, a Kate spojrzała na niego zdziwiony wzrokiem.
- Nie chcesz żebym ich poznała? - zapytała.
- Oczywiście, że chce, ale jeszcze nie teraz - odparł.
- To kiedy?
- Wkrótce. Nie martw się. Na pewno ich poznasz - powiedział - Widzimy się jutro. Miłego czytania.
George ruszył do pokoju wspólnego gryffindoru. Ominął Lee i Freda siedzących na kanapie I podszedł do dormirium, czując, że musi być teraz sam. Ostatnio te uczucie towarzyszyło mu cały czas i nie podobało mu się to. Uwielbiał towarzystwo innych. Szczególnie lubił przebywać w pokoju wspólnym. Lubił ten hałas, śmichy uczniów i różne rozmowy, ale ostatnio miał wrażenie, że wszystko go przerasta I nie daje już sobie rady.
Położył się na łóżku I zaczął bawić się różdżką. Przyjemną ciszę w dormitorium przerwał Lee i Fred. George podniósł się do siadu.
- Dobrze się czujesz? Nie dołączyłeś do nas - zapytał Fred.
- Tak. Tylko Potrzebowałem ciszy. Boli mnie głowa - powiedział.
- Może Idź od pani Pomfrey. Ona coś zaradzi. Ostatnio często cię boli - powiedział Lee.
- Nie trzeba. Już przechodzi. O czym rozmawialiście?
- O nowych produktach, które wymyśliłem. Masz do tego łeb - powiedział Fred
- Dzięki. Pójdę wziąć prysznic - wymusił lekki uśmiech I wszedł do łazienki.
Ostatnio miał wrażenie, że jego kontakt się sypie. Zawsze byli blisko i mogli sobie powiedzieć wszystko, a teraz tak jakby chcieli siebie nawzajem odsunąć. George naprawdę chciał mu powiedzieć co mu chodzi po głowie, ale nawet nie widział od czego ma zacząć. Tylko go zmartwi i pewnie powie reszcie jego rodzeństwa, a oni powiedzą mamie, a ona pomyśli, że jeszcze bardziej zwariował. Już jej się nie podoba pomysł że sklepem, to co powie, kiedy się dowie, że jej syn ma jakieś problemy. Wolał się nie dowiedzieć.
CZYTASZ
Blask Fajerwerk | George Weasley
FanfictionGeorge zawsze był znany z żartów i wspaniałego humoru, lecz ostatnio czuł, że coś jest z nim nie tak. Początkowo odpychał te myśli, ale znalazł osobę przy której mógł sobą i nie musiał ukrywać kim jest. Lauren Cowan wspierała go w każdej decyzji i o...