Rozdział 7

85 13 0
                                    

Pogoda na qudditcha była okropna, ale to nie podtrzymało Angeliny Johnson przed zrobieniem treningu. George dygotał z zimną na swojej miotle, marząc o powrocie do ciepłego pokoju wspólnego i spędzenia całego popołudnia przed kominkiem. Był zmęczony i cały dzień czuł dziwny ucisk w sercu, który wcale mu się nie podobał. Miał wrażenie, że ostatnio czuje za dużo w tym samym czasie i myślał, czy to w ogóle jest możliwe.

- Musicie bardziej się postarać, żeby wygrać mecz! - krzyknęła Angelina kończąc trening - To nie są przelewki! Postarajcie się!

Na Freda czekała Audrey, a George zazdrościł mu. Też chciał mieć kogoś kto na niego będzie czekał. Niby był z Kate, ale nie czuł się przy niej tak dobrze jak na początku, kiedy ją poznał. Wtedy wszystko wydawało się magiczne, a teraz to ugasło. Wiedział, że będzie musiał zakończyć tą relację, ale bardzo nie chciał tego robić. Nienawidził czegoś kończyć. Nie chciał jej zawodzić, ani ranić.

Wylądował na ziemi, a widząc Kate machającą do niego zrobiło mu się gorąco ze stresu. Angelina dała im jeszcze parę wskazówek na zblizajacy się mecz i wszystscy poszli do sztani. George podszedł do Kate, która objęła go.

- Świetnie ci szło. Podglądałam z boku - powiedziała z szerokim uśmiechem - Miałam nadzieję, że spędzimy ten dzień razem.

George nie chciał psuć jej tego dobrego humoru, więc uśmiechnął się i zgodził się.

- Przebiorę się i do ciebie wracam - powiedział i wszedł do sztani.

Dziewczyna czekała na niego przed wyjściem. Chwyciła go pod rękę i zaprowadziła do biblioteki. Na samą myśl zaczynał się nudzić. Myślał, że spędza ten dzień w pokoju wspólnym albo gdziekolwiek indziej niż w bibliotece. Nie chciał wyjść na marudę, więc wziął głęboki oddech, żeby tylko nie zdenerwować się jeszcze bardziej.

- Mam do napisania parę rzeczy. Słyszałam jak McGonagall przypomina ci o twoich zadaniach. Mogę ci pomóc jak chcesz - zaproponowała.

- Poradzę sobie, ale dzięki - powiedział z lekkim uśmiechem.

- Nie możesz tak olewać zadań, George. Wiesz, że McGonagall jest ostra.

- Wiem. Miałem za dużo na głowie ostatnio. To nic takiego. Nadrobię to wszystko i będzie wszystko dobrze.

Nie chciał, żeby się wtrącała w wszystko co robi. Potrafił zrobić to sam i nienawidził jak ludzie biorą go za głupiego. Ostatnio ciągle się tak czuł. Nie podobało mu się co się z nim ostatnio dzieje i zaczynała go to powoli przerastać.

Oparł się o rękę i zaczął stukać w stół. Patrząc za Kate zauważył Lauren siedzącą przy jednym stoliku z jakąś dziewczyną. Lauren cały czas o czymś gadała, a dziewczyna obok pisała coś pergaminie. Dziewczyna przed nim w końcu zauważyła, że George skupił całą uwagę na kimś innym i odwróciła się.

- Jak chcesz możemy się dosiąść do niej - zaproponowała Kate z lekkim uśmiechem. George spojrzał na nią zaskoczony - Chodź! Dosiadziemy się! I tak ta jej koleżanka gdzieś poszła.

Nie chciał siedzieć między Kate a Lauren. Na samą myśl czuł się nieswojo. Jednak poszedł za Kate i przysiedli się do Lauren.

- George... Kate... co u was? - zapytała Lauren z szokiem wymalowanym na twarzy. Chciał przeprosić je obie i wybiec.

- Zauważałam, że twoja koleżanka gdzieś poszła i siedzisz sama, więc postanowiliśmy się dosiąść - powiedziała Kate chwytając George'a za dłoń - Zadanie na eliksiry? Miałam z nim problem.

- Snape jest wymagający. Kazał mi to pisać od początki - powiedziała Lauren.

- Ale nie ma nic gorszego od starożytnych runów. Sama nie wiem czemu się na to zapisałam - wyznała Kate.

George oparł się o rękę, całkiem się wyalczając z rozmowy. Chciał wrócić do dormitorium. Gdyby nie Kate, która na niego czekała po treningu, już dawno leżałby w swoim łóżku i nie musiał się zmuszać do przytakiwania i uśmiechania.

- Pójdę już do dormitorium - powiedział po chwili, a obie dziewczyny spojrzały na niego i zmaraszczyly brwi - Nie czuje się najlepiej.

- Chcesz iść do skrzydła szpitalnego?

- Nie, nie - powiedział pospiesznie - Wystarczy, że się położę. To tyle. Do jutra!

- Dziwnie się zachowywał - Lauren przerwała ciszę, która zapadła między dziewczynami, kiedy tylko George odszedł od stolika.

- Tak. Już od kilku dni się tak zachowuje. Mam wrażenie, że.... nie chce spędzać ze mną czasu.

- To na pewno nie prawda. George nie raz powtarza jak bardzo cię lubi. Na pewno to tylko gorszy dzień. Nic takiego.

Kate uśmiechnęła się, co Lauren odwzajemniła. Nie chciała jej okłamywać, ale samą widziała jaka wydawała się wszystkim przejęta.

- Spędzanie ze sobą dużo czasu.

- Nie powiedziałbym, że dużo, ale czasem... wpadniemy na siebie - powiedziała Lauren.

- Masz na niego dobry wpływ. Jest dużo weselszy po rozmowach z tobą - wyznała Kate.

- Jesteśmy dobrymi znajomymi - Lauren uśmiechnęła się czując lekkie ukłucie w sercu. Wróciła do pisania z wypracowania.

Blask Fajerwerk | George Weasley Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz